Lubiłem go peszyć, to było takie zabawne, jak nagle się odsuwał. Niby taki pewny siebie facet a zwykłej bliskości się boi.... Ale w sumie kto to mówi co? Sam uciekałem od bliskości psychicznej. Wyglądał naprawdę źle. Ja całe szczęście w sobotę nie miałem klientów, wszyscy byli zdecydowani na następny tydzień więc mogłem zostać z chłopakiem i... I co? Pomagać mu? W końcu on się mną zajął, więc ja też powinienem co nie? Wino przyjemnie szumiało mi w głowie, a ja podniosłem się na widok zmęczonego chłopaka.
-Idź do łóżka, nie ma opcji, że spędzisz noc na tej kanapie -Mruknąłem i poklepałem materac.
-Nie śpisz ze mną- Mruknął, ale wdrapał się pod kołdrę.
-Jasne, jasne idę po leki, czekaj tu i nigdzie się nie ruszaj – Mruknąłem i powoli zniknąłem w kuchni. Wygrzebałem kolorowe pastylki i zaniosłem mu z kubeczkiem gorącej herbaty.
-Pij i połykaj, pokaż mi jak, to się powinno robić -Posłałem mu zaczepny uśmiech, ale nie odpowiedział, mało przytomnie połknął wszystko, co dostał i poszedł spać. Uśmiechnąłem się i przebrałem w jakieś dresy, nadal musiałem skończyć projekt na następny wtorek, więc pracy mi nie brakowało. Skuliłem się na fotelu obok kaloryfera i szkicowałem, starając się nie zwracać uwagi, na śpiącego bruneta. Niestety nie szło mi najlepiej, bo zamiast kończenia projektu zabrałem się za szkicowanie, tego, co widziałem. Ładne szczupłe ciało owinięte kołdrą i... Kotka w nogach. Uśmiechnąłem się lekko, widząc skupienie na twarzy kotki, kiedy starała się znaleźć sobie odpowiednie miejsce obok swojego pana. Cicho mruczałem pod nosem i kontynuowałem szkicowanie twarzy śpiącego chorego. Kiedy zmarszczył brwi i, wymamrotał coś pod nosem, poczułem szarpnięcie w brzuchu. Byłem chory? Jedzenie nie zdawało się wracać, więc o co chodziło? Pukanie do drzwi było czymś, czego się zdecydowanie nie spodziewałem, odstawiłem kartki a bok i ruszyłem do drzwi.
-Tak? - Uchyliłem je i spotkałem się twarzą w twarz, ze straszą panią.
-Uh, witaj kochanieńki czy Thomas jest? Przyszedł mi jego list – Pokazała kopertę.
-Aktualnie śpi, rozłożyła go choroba, ale mogę mu przekazać -Uśmiechnąłem się, najuprzejmiej jak tylko dałem rade.
-Chory? No coś chodzi od paru dni po ludziach, przyniosę zaraz mu leki, poczekaj chwilkę -Zanim cokolwiek powiedziałem kobieta odeszła i zniknęła za drzwiami swojego mieszkania. Wzruszyłem ramionami i oparłem się o framugę, nie mogę kazać starszej pani czekać tak? Co jak co ale starsze Panie to najlepsze co posiada ten siat. Wróciła z pastylkami i podała mi je z uśmiechem.
-Raz dziennie, niech weźmie teraz, pan go obudzi, to pomoże -Obiecała i odeszła. Zamknąłem drzwi i wróciłem do pokoju. Chyba mnie nie zabije, jak go obudzę? Przysiadłem na materacu i patrzyłem chwilę na jego zmęczoną twarz. Wydawał się taki spokojny jak spał. Lekko zaciskał pięść, obok twarzy i nagle coś wymamrotał. Sięgnąłem i odgarnąłem mu włosy z czoła.
-Thomas, leki – Pochyliłem się i delikatnie cmoknąłem za uchem. Uchylił oczy i wydał z siebie pytający pomruk.
-Masz, weź, twoja sąsiadka ci to dała -Wepchnąłem mu w usta pastylkę, zanim cokolwiek powiedział. Przełknął i popił pozostałościami herbaty z kubka.
-Nie bądź dziwny -Wymruczał pod nosem.
-Nie jestem, jestem miłym kolegom, który się tobą zajmuje -Westchnąłem i ułożyłem się obok jego osoby. Zanim, się zorientowałem, jego całe ciało wtuliło się we mnie, wyraźnie w poszukiwaniu ciepła. Objąłem go lekko i oparłem brodę na jego głowie, pomimo potu nadal pachniał sobą. Cicho mrucząc do siebie, czułam, jak usypiam. Zaraz wstanę i pójdę na kanapę, jeszcze chwilę, bo jest mi tak fajnie ciepło... Jego ciało dawało mi pewien komfort, był tu, nie chciał nic poza spokojem i moim ciepłem, nie planował mi nic w tej chwili robić. Ja jako osoba odpowiedzialna nie chciałem go w takim stanie dotykać, co jak co ale gwałcenie nie było przyjemne, zabawa w udawany gwałt... To inna bajka, ale z nim szybko do tego nie dojdę.
<t?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz