Nagle poczułem, jak jego głowa wciska się w moje krocze. Zacisnąłem usta, patrząc w dół. Sądziłem, że zrobił to celowo, udawał że spał, ale jego oczy były zamknięte, mina spokojna… i znowu przycisnął głowę. Zamknąłem na chwilę oczy stwierdzając, że nawet przez sen się do mnie przymila. Starając się skupić na laptopie, dalej go głaskałem po włosach. Po kwadransie wyłączyłem laptop, przetarłem zmęczone oczy i się położyłem na łóżku, ciągnąc za sobą chłopaka. Usadowiłem go sobie obok, położył głowę na moim ramieniu i zamknąłem oczy.
Obudziło mnie wiercenie się.
- Nie… to boli… - usłyszałem ciche jęknięcie chłopaka. - Błagam, przestań… - kolejne słowa. Otworzyłem powoli oczy, w pokoju panowała kompletna ciemność, ale od razu wiedziałem, że to głos Oliego. - Zabij mnie… zabij… - powtarzał. Podniosłem się na łokciach. Oli leżał obok, skulony, z zaciśniętymi oczami, z którym zaczęły płynąć łzy.
- Oli – odezwałem się, nim zaczął kontynuować monolog. - Obudź się, Oli. To tylko sen – zacząłem go szturchnąć, a gdy powtarzał swoje słowa, zacząłem nim praktycznie machać na boki, aż nie otworzył oczu. Widząc mnie, zaczął krzyczeć. - Oli! - sam krzyknąłem, przykładając mu rękę do ust. Zamilkł i patrzył na mnie z przerażeniem w oczach. - Już wszystko dobrze, jesteś bezpieczny – powiedziałem cicho, odsuwając rękę. Chłopak chwilowo zamarł, aż w końcu się podniósł i mnie przytulił.
- Śnił mi się… - wyjąkał przez łzy. Zacząłem go gładzić po głowie i plecach, wyprostowałem się, sadzając sobie chłopaka na kolanach.
- To tylko koszmar. Już ci nic nie zrobi – zapewniłem go, tuląc do siebie. Tkwiliśmy w tym uścisku parę minut, aż chłopak nie doszedł do siebie. Gdy to zrobił, odsunął twarz i oparł się o moje czoło.
- Nic mi nie jest, wiem że mi nic nie zrobi – mówił spokojniejszym głosem. Po chwili chłopak położył głowę na barku. Poczułem, jak całuje moją skórę i ją zasysa.
- W moim wieku nie wypada już mieć malinek – zauważyłem, zamykając oczy. Mimo wszystko było to przyjemne.
- To ile ty masz lat?
- 28 – odpowiedziałem.
- Ty masz 28 lat? Serio? Jezu jaki jesteś stary, no to od dzisiaj... Tatusiu, ja mam tylko 21 – wybałuszyłem oczy ze zdziwienia. Poczułem, jak moje poliki robią się czerwone.
- Głupek – stwierdziłem całując go w policzek.
- Tak tatusiu – powiedział z uśmiechem i mnie pocałował. Oddałem pocałunek, kładąc dłonie na jego plecach. - Dasz mi klapsa, tatusiu? - zapytał z naciskiem na ostatnie słowo.
- Nie - odpowiedziałem i nim zdołał wydać z siebie niezadowolony dźwięk, uderzyłem go w pośladek. Zaśmiałem się, gdy chłopak zapiszczał. - Jeszcze raz? - zapytałem do jego ucha, na co pokiwał twierdząco głową.
*dwa dni później*
Przejrzałem się w lustrze. Miałem na sobie ciemne jeansy i koszulkę, która opinała moje ciało. Zgodziłem się nawet na żel, który został nałożony przez Oliego, chodź z początku byłem przeciw. Nigdy nie używałem żelu do włosów, ale on twierdził, że muszę wyglądać seksi i mam nie marudzić.
- Jesteś gotów? - zapytałem patrząc na swoje odbicie. Rzeczywiście, nie wyglądałem najgorzej. Byłem ciekaw reakcji kumpli, na moją metamorfozę.
- Prawie – wykrzyczał z łazienki. W końcu o kulach wyszedł z niej. Nałożyłem jeszcze kurtkę, którą mi podsunął, a następnie, by nie tracić czasu, wziąłem go na ręce. Chodź z początku protestował, że sam zejdzie po schodach, czując ścisk moich palców na jego ciele, uspokoił się. Dał się znieść na dół, gdzie czekał Andrew. Musieliśmy jechać samochodem z tego względu, że bałem się wsadził chłopaka z gipsem na motor. Jeszcze by się nie utrzymał i byłaby kolejna tragedia. Po drodze rozmawialiśmy na temat knajpy, w której występowaliśmy. Dowiedziałem się, że po występie chłopaki od razu znikają, bo jedni obiecali coś swoim dziewczynom, a drudzy chcieli takowe poderwać, bo ponoć w tamtym regionie były najładniejsze i otwarte.
Wysiedliśmy z samochodu, od razu usłyszałem głośną muzykę. Przed wejściem czekali pozostali. Poznałem z nimi Oliego, którzy z uśmiechem uścisnęli mu dłonie. Cieszyłem się, że żaden z nich nie był homofobem… Weszliśmy do środka. Oli usiadł na jakiejś kanapie na końcu sali, a ja poszedłem się zresztą przygotować.
- Zajebiście wyglądasz. Chyba wiem czyja to sprawka – odezwał się Vincent.
- Dobrze myślisz - gdy nas zapowiadano, założyłem gitarę. Weszliśmy na scenę, a widownia przed nami (konkretnie to kobiety), zaczęła piszczeć i machać rękami do góry. Znalazłem wzrokiem Oliego i puściłem mu oczko. Zaczęliśmy grać, głośna muzyka dudniła w moich uszach, zacząłem śpiewać, czułem, jak wracam do swojego dawnego życia. Nic się nie liczyło, tylko muzyka. Byłem w swoim żywiole. Aż zobaczyłem, ze ktoś siada obok Oliego… dobrze, ze wtedy tylko grałem, a nie śpiewałem, bo chyba bym się zaciął. Nie wiedziałem co mi było, ale wróciłem do świata muzyki. Graliśmy ostry rytm, nie szczędząc gitar i perkusji. Widownia krzyczała i bawiła się do naszej muzyki. Zaśpiewaliśmy trzy piosenki i zeszliśmy ze sceny. Czułem, że moje serce jeszcze się nie uspokoiło. Kochałem grać i śpiewać… nie interesowała mnie widownia, te wszystkie kobiety krzyczące i piszczące, a nawet faceci. No, prócz jednego. Pożegnawszy się z przyjaciółmi, poszedłem do Oliego, którego policzek został ucałowany przez obcego faceta, który widząc mnie, odszedł. Usiadłem obok Oliego, obejmując go ramieniem.
- Ślicznie śpiewałeś - powiedział, wtulając nos w moją szyję. Uśmiechnąłem się.
- Tylko śpiewałem? - zapytałem, patrząc na tłum przed sceną, na którym pojawił się nowy zespół.
- Grałeś też, cały jesteś śliczny i wyglądasz jak gwiazda - powiedziałem. Czułem, jak serce mi szybciej bije. Spojrzałem na jego gips. W ciszy odczytałem nowe imię i buziaka na końcu...
- Kto to był? - zapytałem.
- A taki jeden, nudziarz.
- Widziałem, że całkiem dobrze z nim gadałeś - stwierdziłem.
- Trzeba być miłym, jak nie ma się możliwości ucieczki, tak? O co ci znowu chodzi? Przecież nic z nim nie robiłem tak?
- Podpisał ci się na gipsie i pocałował. Rzeczywiście to "nic" - stwierdziłem, dalej patrząc na imię.
- Czepiasz się kurwa, nic z nim nie zrobiłem, tak? Nie mogę mu zabronić - zmarszczyłem brwi.
- Nawet nie drgnąłeś, jakbyś na to czekał - stwierdziłem wywracając oczami. Nie mogłem już patrzeć na podpisany gips, czułem się dziwnie... zdradzony? I zły? Nie na Oliego, tylko na tego obcego faceta. Zachowaniem Oliego byłem zirytowany.
- O chuj ci chodzi? - zapytał podniesionym głosem.
- Nie ważne - mruknąłem zdenerwowany.
- Nie, ważne bo nagle masz problem, o chuj ci chodzi? Słucham, nie zachowuj się jakbyś nie miał nigdy możliwości prostego flirtu - poczułem się urażony.
- No zobacz, trafiłeś w sedno. Jakoś nie miałem okazji flirtować z kim popadło.
- Bo co?
- A gdzie miałem podrywać? Kurwa, w więzieniu? - nie zapanowałem nad słowami i wypowiedziałem coś, czego mu nigdy nie chciałem powiedzieć. Czułem, że nie będzie łatwo. Nie po tych słowach.
- Oj daj spokój, w więzieniu? Niby co takiego zrobiłeś? Co, batonik ze stacji benzynowej? - zacisnąłem pięści. Teraz się gotowałem. Nienawidziłem poruszać tego tematu, a jego słowa mnie niewyobrażalnie wkurwiły.
- Za żaden pieprzony baton. Zamordowałem pięciu dorosłych mężczyzn, jak miałem kurwa szesnaście lat. Przesiedziałem w tym kurewskim więzieniu pięć lat, chociaż groziło mi dożywocie, ale byłem wtedy niby niepoczytalny! I kiedy miałem flirtować? No, powiesz mi?! - wyrzuciłem wszystko z siebie.
<Oli?>
+10 PD
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz