Uśmiechnęłam się pod nosem na słowa kwiaciarki. Czułam się odrobinę lepiej z myślą o tym, że kobieta pewnie ma rację i może tak źle ze mną nie jest. Może. Grunt to dobre nastawienie i energia.
— ...No, a teraz, sukulenty to nawet kaktusy, te pewnie znasz, więc wcale w tym taka początkująca nie jesteś. Jakieś preferencje? Duże, małe, kolorowe, bardziej zielone, mniej? Mów śmiało, znajdziemy twojego wymarzonego.
Podreptałam za nią jak posłuszne szczenię, słuchając uważnie tego, co mówiła. Dziwiłam się trochę, bo próbowałam sobie wyobrazić fioletowego kaktusa i musiałam przyznać, że w mojej wyobraźni wyglądał bardzo ładnie. Jednak w wyobraźni wszystko wygląda ładnie, za ten aspekt była lubiana, dopóki nie była zbyt żywa i nie podsuwała przerażających rzeczy.
— Rozmiary mogą być różne, pewnie wezmę kilka. Trzeba jakoś w końcu ozdobić to ponure mieszkanie. I kolorowe, dużo kolorowych, mam słabość do wszystkiego, co barwne. Czy są jakieś niebieskie? — spytałam z nadzieją w głosie, bo nie wiedziałam czemu, ale wszystko, co miało w sobie choć trochę koloru czystego nieba, sprawiało, że moje serce jakoś radośniej biło, a wyszczerz pchał się na moje usta. Potrafiłam się gapić godzinami na ten kolor i nie nudził mi się. Brat kręcił z niedowierzaniem głową nad moją małą obsesją, ale zawsze dostawałam od niego coś w najładniejszym odcieniu błękitu, jaki mógł znaleźć.
— ...No, a teraz, sukulenty to nawet kaktusy, te pewnie znasz, więc wcale w tym taka początkująca nie jesteś. Jakieś preferencje? Duże, małe, kolorowe, bardziej zielone, mniej? Mów śmiało, znajdziemy twojego wymarzonego.
Podreptałam za nią jak posłuszne szczenię, słuchając uważnie tego, co mówiła. Dziwiłam się trochę, bo próbowałam sobie wyobrazić fioletowego kaktusa i musiałam przyznać, że w mojej wyobraźni wyglądał bardzo ładnie. Jednak w wyobraźni wszystko wygląda ładnie, za ten aspekt była lubiana, dopóki nie była zbyt żywa i nie podsuwała przerażających rzeczy.
— Rozmiary mogą być różne, pewnie wezmę kilka. Trzeba jakoś w końcu ozdobić to ponure mieszkanie. I kolorowe, dużo kolorowych, mam słabość do wszystkiego, co barwne. Czy są jakieś niebieskie? — spytałam z nadzieją w głosie, bo nie wiedziałam czemu, ale wszystko, co miało w sobie choć trochę koloru czystego nieba, sprawiało, że moje serce jakoś radośniej biło, a wyszczerz pchał się na moje usta. Potrafiłam się gapić godzinami na ten kolor i nie nudził mi się. Brat kręcił z niedowierzaniem głową nad moją małą obsesją, ale zawsze dostawałam od niego coś w najładniejszym odcieniu błękitu, jaki mógł znaleźć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz