– Masz bardzo przytulne
mieszkanie – powiedziałam,
przyglądając się bogato
zdobionym ścianom, wszystko
było czyste, zadbane i na
swoim miejscu, czyli
dokładnie tak, jak lubiłam.
Dodatkowo w całym domu
roznosiła się woń (nie wiem
czego, bo gotowanie to
ostatnie, na czym się znam,
dlatego też nie jestem w
stanie skojarzyć otaczających
mnie zapachów), w każdym
razie bardzo przyjemna.
Siedziałam przy stole, z głową
opartą o przegub nadgarstka,
przyglądając się dziewczynie.
– Pomóc ci w czymś? Będzie
szybciej, tylko musisz mi
pokazać gdzie, co jest –
wstałam, zakasając rękawy.
– Oj, chyba już wszystko
zrobione... Musi się jedynie
razem przez chwilę
pogotować – odparła,
zamyślając się na chwilę. – Ale
jeśli chcesz coś zrobić, to
zagotuj wodę na herbatę –
wskazała na czajnik, a ja od
razu go pochwyciłam,
nalewając do środka wody.
Dziewczyna pokazała mi gdzie
trzyma szklanki, a ja wzięłam
dwie z nich, wkładając do
środka saszetki z herbatą.
– Pracujesz gdzieś jeszcze? –
spytałam z ciekawości. Byłam
poniekąd ciekawa, czy
utrzymuje się tylko z pensji
kelnerki. Nie żeby stan jej
portfela mnie obchodził, nigdy
nie byłam materialistką, ani nie
interesowało mnie, kto ile ma
pieniędzy, byłam jedynie
ciekawa, czy wystarcza jej
pensji na utrzymanie
mieszkania, które, swoją
drogą, było bardzo ładne i nie
wyglądało na najtańsze. W
międzyczasie zalałam herbaty
wodą, stawiając je na stole, a
Ophelia dokończyła gotowanie
i mogłyśmy zasiąść do obiadu.
– Tylko tu. Na razie nie dała
bym rady mieć dwóch pracy.
Jedna jest wyzwaniem samym
w sobie. Porównując mój –
urwała w zastanowieniu. –
Porównując moje
dostosowanie do pracy
sprzed paru lat – pokiwałam
głową w zrozumieniu,
zajmując się posiłkiem.
– To z pewnością kwestia
czasu, aż się w czymś
odnajdziesz, chyba że bycie
kelnerką jest dla ciebie tym,
co lubisz. Nie zrozum mnie
źle, po prostu nie wiem czy
pracujesz dorywczo, czy nie.
Z resztą, tutaj nie trudno o
dobrze płatną pracę.
– Lubię to co robię. Uczę się
trochę kontaktów z ludźmi –
przytaknęłam, po czym
zaczęłyśmy w milczeniu jeść.
Dziewczyna wydawała się
bardzo przyjazna,
zauważyłam to już wczoraj, a
dzisiaj jedynie utwierdziłam w
tym fakcie. Po chwili nasze
talerze były puste, a Ophelia
wstała, aby odebrać ode mnie
naczynie, jednak ubiegła ją w
tym, oferując swoją pomoc w
sprzątaniu.
Kiedy talerze wraz ze
szklankami były pomyte, a
sztućce wysuszone i odłożone
do szafki, podsunęłam pomysł
małego spaceru, na który
dziewczyna przystała.
Wyszłyśmy z mieszkania,
rozmawiając o wszystkim i o
niczym, spacerując wzdłuż
ulicy.
– Właśnie – zaczęłam nagle. –
muszę zajść do sklepu i kupić
kilka materiałów, idziesz ze
mną?
– Jasne. Jakiego sklepu?
Znam niewiele w tej okolicy,
więc zawsze jestem gotowa
na przygody – uśmiechnęła
się.
– To niedaleko. Ulicę lub dwie
stąd, na pewno nieraz minęłaś
ten sklep. Jest po prostu mały
i raczej nikt na niego nie
zwraca uwagi – powiedziałam,
przyspieszając lekko tempa.
Zamierzałam zarwać kolejną
noc w poświęceniu nad moimi
ubraniami, które lada dzień
powinny ukazać się na
sklepowych półkach.
Pozostawała jeszcze sprawa,
czy spodobają się ludziom i
czy dochód będzie większy,
niż przeznaczona na to suma.
Miałam szczere nadzieje, że
będzie to kolejna kolekcja,
która szczerze przypadnie
ludziom do gustu. Po
kilkunastu minutach byłyśmy
na miejscu, a ja zaczęłam
przemierzać półki w
poszukiwaniu wybranych
wcześniej rzeczy, całkowicie
zatracając się w tym co robię.
Ekspedientka podejmowała
próby pomocy mi, jednak
widząc moje niezdecydowanie
i fakt, jak bardzo wybredna
jestem, zrezygnowała.
– Mam! – krzyknęłam
uciszona, a Ophelia zaczęła
mnie z uśmiechem uciszać.
Zaśmiałam się jedynie, biorąc
do rąk zwitki materiałów i idąc
w stronę kasy. Kasjerka
policzyła rachunek, który
następnie uregulowałam, a
chwilę później wyszłyśmy ze
sklepu, ja z naręczem
zakupów.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz