- Samuel. Co ty do cholery odpierdalasz? Ta dziewczyna…
- Wie za dużo. Musze jej pilnować, czy tego chcę czy nie. Słuchaj, po prostu wyjmij jej ten jebany odłamek, a potem zabiorę ją, odwiozę do domu i będę mógł wrócić do siebie, najebać się i iść spać. – Mężczyzna tylko się zaśmiał, po czym weszliśmy znów do gabinetu.
Dziewczyna była przerażona, jednak wpatrywała się we mnie jakby szukała odpowiedzi co się z nią teraz dzieje. Ja jednak nie zawracałem nią sobie głowy, pomagając Thomasowi. Wskazywałem miejsca, gdzie odłamek mógł najbardziej uszkodzić nogę, czasem słyszałem jak Cheryl wstrzymuje oddech. Po jakimś czasie, wszystko się skończyło. Rana została zaszyta.
- Lepiej by było, gdyby wróciła do domu. Nie może tu być, co by powiedział twój ojciec Samuelu? - Wywróciłem oczami – Odwieź ją do domu. A pani, niech się nie przemęcza. Znieczulenie przestanie działać za kilka godzin.
Nic nie mówiąc, a nawet nie czekając na zgodę, wziąłem Cheryl na ręce i wyniosłem z domu. Dziewczyna była zszokowana, a jej wyraz twarzy nie mówił nic. Wpatrywała się przed siebie, a kiedy posadziłem ją na siedzeniu samochodu, spojrzała na mnie po raz pierwszy od momentu wyjścia od Thomasa.
Cała droga minęła nam w ciszy, mąconej jedynie przez radio. Kiedy znaleźliśmy się pod jej blokiem, ponownie wysiadłem i tak samo jak wcześniej, ruszyłem do środka z Cheryl na rękach. Nie pytałem nawet gdzie mieszka, wiedziałem to. Postawiłem ją na podłodze dopiero pod mieszkaniem, trzymając jednak ją ramieniem, aby nie straciła równowagi. Dziewczyna stała chwilę i nad czymś myślała.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - Nie odpowiedziałem jej, kiedy otworzyła drzwi i weszła do środka o własnych siłach, wzruszyłem ramionami i zbiegłem po schodach, po czym wróciłem do domu
***
Minął tydzień od tamtego spotkania. Nie wtrącałem się w życie Cheryl, miałam swoje problemy. Tata wyjechał z całą rodziną i musiałem opiekować się moim rodzeństwem. Przyznaję, że już miałem ich dość.
Szedłem z nimi po ulicy, wyglądałem jak niańka. Jednak, byłem zadowolony z spędzania z nimi czasu. Odkąd wyprowadziłem się z domu, bardzo rzadko się widziałem z bratem i siostrą. Evangeline siedziała mi na barana, a Jacob szedł obok mnie trzymając moją dłoń. Nagle Eva pisnęła.
- Sammy! Zobacz jaki piękny jednorożec! Proszę, proszę, proszę braciszku, kup mi go! – Jacob zatkał uszy, a ja tylko wybuchłem śmiechem. Wchodząc do sklepu z zabawkami, przyciągałem wzrok. Miałem dwadzieścia pięć lat, a chodziłem z dwójką dzieci. Nie, to nie wyglądało dobrze.
Kiedy wyszedłem z sklepu z jednorożcem, misiem, oraz kilkoma lalkami które niosła już Eva, a misia Jacob, wpadłem na kogoś, kogo nigdy bym się nie spodziewał zobaczyć tego dnia. Dziewczyna Wpatrywała się we mnie wielkimi oczami.
- Nic nie mów Cheryl. To nie moje dzieci. – Powiedziałem, a Eva zaczęła przyglądać się dziewczynie. Jacob za to zaczął się śmiać ze mnie. Spiorunowałem go spojrzeniem. Eva podbiegła do dziewczyny.
- ZOBACZY JAKIEGO JEDNOROŻCA SAMMY MI KUPIŁ!
Cheryl?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz