13 sty 2019

Od Wandy CD Nivana

Pokręcił głową, jakby z niedowierzaniem i zaprzeczeniem w tych ciemnoniebieskich oczach. Uśmiechnęłam się pod nosem, przestępując z nogi na tę drugą i kciukiem strącając resztki papierosa na ziemię.
— Dziękuję — zdobył się na króciutkie słowo, po czym wypuścił dym nosem. Parsknęłam cichym śmiechem, kręcąc głową, bo jednak nadal gdzieś z tyłu umysłu znajdowały się te wspomnienia tych charakterystycznych gestów Nivana Oakleya. — Ale dalej wolę swoją szarą bluzę, żeby nie było.
I prychnęłam, przewróciłam oczami, bo już miałam nadzieję, a nuż, widelec, Oakley wyrósłby na eleganckiego mężczyznę ze skórzanymi rękawiczkami, oksfordkami i teczką, a tu nie, w sumie czego ja się miałam spodziewać. Zastukałam z oburzeniem obcasem dwa razy.
— A już była na ciebie nadzieja, Nivuś — westchnęłam z teatralnym rozczarowaniem, by później ostatecznie zamilknąć na dłużej.
Tego dnia papieros tlił się wyjątkowo długo i jakby nie mógł spalić się do końca. A Foma mówił, że niby tak szybko palę i w ogóle się tą czynnością nie rozkoszuję, tak jak należy, ha!
Oparłam się ostatecznie o zimny mur, zahaczając nogę o nogę, po czym opuściłam wzrok, by spojrzeć na brudne czubki butów. Powinnam była je wyczyścić.
— A jak ci się układa? Tak w ogóle… — mruknęłam w końcu, starając się stworzyć jakiekolwiek zalążki rozmowy. — No wiesz, jak się czujesz, co u ciebie, co u innych.
Mamy tyle rzeczy do nadrobienia, słońce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz