Strony

28 sty 2019

Od Cheryl cd. Samuel

Rozglądałam się dookoła, zupełnie nie zwracając uwagi na towarzystwo, jakim uraczył mnie mężczyzna. Jego dom miał całkiem miłe wnętrze, jednak prędzej bym umarła, niż się do tego przyznała. Zaprowadził nas do salonu. Zajęłam miejsce na fotelu, dalej nie mówiąc ani słowa. Lustrowałam go wzrokiem spod przymrużonych powiek, zupełnie się z tym nie kryjąc. Kim on był, dlaczego i po co wmieszał mnie w swoje sprawy? Nigdy nie prosiłam się o cokolwiek podobnego. Z cichym westchnieniem zjechałam w dół fotela, wplątując dłoń we włosy i zakręcając na palcu jeden z kosmyków. Cisza, jaka między nami zapadła, była nieco irytująca, a przynajmniej z mojej perspektywy, nie wiem jak on widział całą tą sytuację. W rzeczywistości emocje już ze mnie opadły i doszłam do wniosku, że gorzej być nie może, bo gdyby mnie zabił, wtedy by było tylko lepiej. Oglądałam pomieszczenie, nie kryjąc się z tym, patrzyłam na obrazy i różne, nieco mniejsze dekoracje, skutecznie omijając jego osobę. Byłam zirytowana, jednak moja twarz zapewne nie wyrażała wiele, taki z resztą miałam zamiar. Jedyne co odczuwałam, to niepewność przed tym, co miało zaraz się wydarzyć. Po grobowej ciszy trwającej kilka minut, Weston w końcu zabrał głos jako pierwszy, przecinając głuche milczenie na wskroś swoim niskim tonem.
     – Musisz mnie zrozumieć, to wszystko nie jest po nic. Muszę dbać o anonimowość. Powinnaś się liczyć też z tym, że od teraz co jakiś czas moi ludzie będą cię obserwować, tak tylko dla pewności. Masz jeszcze jakieś pytania? – zaczął, a ja z każdym jego słowem czułam wpływające na moją twarz rumieńce złości, mimo że bardzo nie chciałam, aby było po mnie cokolwiek widać.
     – Aha – odchrząknęłam głupio, mrugając szybko oczami. – i mówisz mi, że to wszystko jest tylko dlatego, żebyś przypadkiem nie miał kłopotów, tak?! – w akcie złości podniosłam się nagle z fotela, on także. – powiem ci coś! – wytknęłam palca wskazującego w jego kierunku. – nie obchodzi mnie twoja anonimowość, obchodzi mnie odłamek naboju, który nadal mogę mieć w nodze oraz moja reputacja, która w przeciwieństwie do twojej nie jest na minusie! – krzyknęłam, oddychając ciężko. Przekrwione oczy błądziły po pokoju, a drżącą ręka uklepywała włosy z desperacji i braku zajęcia. – sam sobie zawiniłeś. A teraz możesz mnie zabrać do domu – powiedziałam po chwili twardo, zakładając ręce na piersi.
      Ku mojemu zdziwieniu, nie odpowiedział nic. Skinął głową, w ciszy przekazując mi gestem ręki, że mam się udać za nim. Z niemą ulgą i spokojem wypisanym na twarzy, ruszyłam w jego kierunku. Wsiedliśmy do samochodu, jadąc z w miarę ludzką prędkością i znośnej atmosferze. Oparłam głowę o szybę, czując pulsujący ból w łydce. Miałam wrażenie, że moja duchowa nieobecność trwała najdłużej minutę, jednak kiedy otworzyłam oczy i spojrzałam na mijane budynki, zauważyłam że wcale nie zmierzamy do mojego domu. Poderwałam się nagle, wlepiając spojrzenie w mężczyznę kierującego autem.
     – Gdzie jedziemy? Chyba wyraziłam się jasno – burknęłam w jego kierunku, jednak mialam wrażenie, że puścił mój ton mimo uszu, odpowiadając tylko krótko i zwięźle, że zaraz będziemy.
     Miał rację, więc postanowiłam się jeszcze nie wykłócać, tylko czekać na rozwój sytuacji. Zaparkował przes białym, niedużym budynkiem, opuszczając po chwili auto. Zrobiłam to samo, będąc ciekawa, co tym razem wymyślił.
     – Cześć – przywitał się z mężczyzną, który otworzył mu drzwi krótko po tym, jak Weston zapukał. – mam sprawę. Znajoma – kiwnął na mnie. – ma problem z nogą.
     Rozmawiali chwilę, jednak nie na tym się skupiałam. Zaprowadził mnie do sterylnej pokoju wyglądającego jak gabinet lekarski, każąc mi położyć się na leżance, co z niepokojem uczyniłam. Podwinął nogawkę spodni, marszcząc brwi, gdy jego oczom ukazała się dość obszerna rana. Patrzylam się uparcie w sufit, gdy ten macał, kręcił i dotykał ranę, najprawdopodobniej ją badając.
     – Więc tak – odchrząknął. – w ranie rzeczywiście jest niewielki odłamek naboju, na szczęście sam nabój był niewielki i wykonany z aluminium. Trzeba jak najszybciej go usunąć, zgadzasz się, czy nie? W innym wypadku musisz koniecznie udać się do szpitala – powiedział, a mój mózg przetrawił szybko uzyskane informacje, nie dopuszczając nawet faktu, że moglabym iść z tym do chirurga, czy jakiegokolwiek innego lekarza, których swoją drogą, nie cierpię. Z gulą w gardle zgodziłam się na wykonanie zabiegu, mając w duchu nadzieję, że dostanę niezłe znieczulenie.



Samuel?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz