-Oddaj -Mruknął i wystawił rękę w moim kierunku.
-mhm... Czy ... kto ci je zrobił?-Zapytałem w końcu, no bo co innego miałem powiedzieć? Powaga sytuacji mnie dosłownie zwaliła z nóg i pozostawiła wydymanego w dupsko.
-Nie twój biznes -Mruknął i zabrał mi butelkę, po czym pociągnął z niej łyk.
-Racja, jedyne co jest moim biznesem w tym miejscu to chyba wyjście co? -zapytałem wkurzony. Mała część mnie miała cichą nadzieję, że odpowie mi prostym słowem nie. Pozwoli mi zostać bez przymusu i, nie wiem no, będzie chciał pogadać albo coś.
-Tak -Mruknął i spuścił wzrok na swoje dłonie. Okay... Nie chcesz nie, musisz, zachcesz, to nie będzie. Bez słowa wycofałem się z pomieszczenia i ruszyłem do drzwi, przechodząc przez kuchnię. Butelki kusiły i to bardzo. A co tam, należy mi się a on i tak jest już na tyle pijany, że się nie zorientuje. Podniosłem butelkę czystej i wsunąłem do kieszeni bluzy, po czym zatrzasnąłem za sobą drzwi. Dzisiejszy dzień był dziwny i już byłem wstawiony, tak z porannym słońcem. Pokręciłem głowa i ruszyłem powoli do domu. Słońce grzało pomimo okropnego śniegu, który pokrywał ulice. O dziwo dookoła mnie nie było dużo ludzi, pojedyncze osoby wychodziły ze sklepu, ale szybko znikały do swoich samochodów. Nawet nie ma ... A nie.. Dzisiaj była sobota, czyli jutro niedziela bez handlu. Klepnąłem się mocno w czoło i zawróciłem do sklepu. Przez najbliższy dzień niczego nie kupię, więc trzeba się przygotować. Złapałem torbę mrożonego kalafiora, jabłka, pomidory, chleb i jeszcze parę innych podstawowych składników, które kończyły mi się w domu. Dodatkowo jako prezent dla samego siebie złapałem tabliczkę czekolady i paczkę prezerwatyw. Kto wie, co mnie jeszcze dzisiaj spotka, bezpieczny zawsze ubezpieczony tak?
-Romantyczna kolacja z dziewczyną? -Kasjerka zaczepiła mnie, widząc zakupy. Podniosłem na nią wzrok i marszczyłem brwi. Nie jej zasrany biznes tak? Szybko skończyła mnie kasować bez dalszego komentarza. Zabrałem zakupy i ruszyłem dalej do domu. Byłem dopiero w połowie drogi, a już czułem, że moja noga umiera...
W domu zacząłem przygotowywać obiad i siebie na wieczorny wypad do klubu. Sam sobie nie będę robić, a dodatkowo nie będę siedział w tych przeklętych czterech ścianach. Poszedłem pod prysznic, zostawiając garnek z ryżem na małym ogniu i patelnię z sosem Curry pod przykryciem. Wymyłem się i uczesałem, ubierając dodatkowo ładne czyste ubrania. Wyglądając tak, jak wyglądam nikt, by mi się nie miał prawa oprzeć ! W odrobinę lepszym nastroju rozpocząłem swój własny before z butelką, którą ukradłem z domu pewnego depresyjnego maniaka... Zgadnijcie kto to ... Uśmiechnąłem się i wypiłem parę porządnych łyków, po czym zagryzłem obiadem. Kiedy nadeszła 19 wyszedłem z domu. Kierując się do klubu, który był pięknie oświetlony neonami i nosił nazwę "Panama" Kolejka szybko się kurczyła, więc mój dowód był sprawdzony w bardzo szybkim czasie. Spokojnie wkroczyłem do budynku jak do siebie. Zapach potu, trawy, perfum i tytoniu tworzył coś w rodzaju mojego afrodyzjaku, który powodował, że momentalnie zacząłem poszukiwać swojej nocnej przygody. Nie potrzebowałem dużo czasu na parkiecie, żeby podbiła do mnie wysoka blondynka.
-Hej, może postawisz mi drinka? -Zapytała z zalotnym uśmiechem i delikatnie przejechała dłonią po moim barku.
-Raczej nie słońce, brakuje ci kutasa. -Mruknąłem jej do ucha i patrzyłem rozbawiony, jak dość szybko mnie zostawia. Z braku laku ruszyłem do baru i zamówiłem sobie drinka, przechylając się lekko przez bar. Momentalnie na moich biodrach poczułem dłonie i mrukliwy głos odezwał się w moim prawym uchu.
-To trochę niebezpieczne tak wywiesić skarby na widoku, pozwolisz, że zapłacę za tego drinka -Facet był zdecydowanie zainteresowany. Zgodziłem się i ruszyłem za nim na kanapy, na których siedzieli jego znajomi i ta blondyna. Puściłem jej oczko i uśmiechnąłem się w kierunku mojego nowego obiektu zainteresowania. Był wyższy i dobrze zbudowany, dodatkowo miał śliczne brązowe oczy i usta warte morderstwa... Powoli zjechałem wzrokiem po jego osobie i zatrzymałem się w kroku albo wypychał, albo matka natura bardzo dobrze go obdarowała, miejmy nadzieję, że to drugie. Koleś był mną zainteresowany i to nawet odrobinę za bardzo, cały czas trzymał mnie, a to za biodra, a to za ramię, a to pilnował mnie wzrokiem. Alkohol, znudzenie i moja chcica spowodowały, że dość szybko pozwoliłem się pocałować.
-Każdemu tak się pozwalasz?-Mruknął i zagryzł mi lekko płatek ucha.
-No co ty, tylko wybranym i idealnym -Odmruknąłem i starałem się zachęcić go do dalszego działania.
-Nie wątpię, już ja się postaram, że nikomu nie dasz więcej – Słowa te zabrzmiały w mojej głowie i odpaliły wielki czerwony wykrzyknik, ale ciało nie zwracało na to uwagi.
-Chcesz iść do mnie? Mam puste mieszkanie -Jęknąłem, czując, jak nasze biodra zderzają się w tańcu.
-Prowadź -Kiwnął głową i zabrał swoje rzeczy z szatni. Ja nic nie oddawałem nauczony doświadczeniem klubowym. Jakie to było doświadczenie? Kradzieże i ginące drobniaki. Kto jak kto, ale wolałem mieć wszystko przy sobie i najwyżej gubić niż być pewnym, że mi ktoś zarąbie. Do mojego mieszkania dostaliśmy się za pomocą taxi. Drzwi były uparcie zamknięte, na oba zamki, a ręce odmawiały posłuszeństwa. Opanuj się Oli, to nie pierwszy i nie ostatni kutas, jakiego przyprowadzasz... Wpuściłem gościa i zatrzasnąłem za nami drzwi. Momentalnie poczułem jego dłonie na moim brzuchu, jego usta na moim brzuchu i ... Oj... Zsunął mi spodnie i powoli zabrał się za najprzyjemniejszą część wieczoru...
******************************
Obudził mnie śmiech, sąsiad na lewo miał wyraźnie świetny poranek, bo śmiał się jeszcze dobre parę minut. Jęknąłem i podniosłem powieki, rozglądając się po pokoju. Był... W okay stanie, trochę ubrań na ziemi i nic więcej. Wyciągnąłem się i ziewnąłem, prostując nogi. Ruszyłem powolnie do toalety. Łapiąc ze sobą kontakt wzrokowy w lustrze, zamarłem, moja cała szyja pokryta była malinkami, tak samo tors i uda i... Odwróciłem się i jęknąłem sam do siebie. Moje piękne pośladki miały na sobie wyraźne ślady zębów. Ten facet był chyba w jakimś wampirzym fandomie albo czymś, bo gryzł pewno lepiej od Edwarda Cullena. Przejechałem dłonią po najbardziej krwawym śladzie na pośladku i zmarszczyłem brwi. Niby mogę jutro wyjść, ale wielu uważa malinki za znak posiadania i przynależenia... Facet mnie zblokował na dobre parę tygodni. Westchnąłem i załatwiłem swoje potrzeby zrezygnowany i zły. Wróciłem do pokoju i zamarłem w progu, on nadal tu był. Leżał z dłońmi za głowa i patrzył na mnie z lekkim uśmiechem.
-Co się gapisz? Idioto, przez ciebie mam ślady na całym ciele -Warknąłem.
-Oj uspokój się, przynajmniej cię nikt inny nie będzie podrywał -Wydawał się z siebie zadowolony.
-No i właśnie źle, co ty tu jeszcze robisz tak przy okazji? Nie przypominam sobie, że pozwoliłem ci zostać na noc -Warknąłem i złapałem moje bokserki z podłogi, zakładając je na siebie, jednak się człowiek czuje odrobinę lepiej niż kłóci się ubrany niż kompletnie goły.
-Oj daj spokój kotek, nie grywaj takiego trudnego, zrobię nam śniadanie co ty na to? -Zapytał i podniósł się. Święty boże zapomniałem czemu, był wczoraj taki wspaniały czy co? Jego pyton wdzięcznie zwisał pomiędzy nogami. Oj co on nim wczoraj robił... Poczułem, jak zaczynam się ślinić. Mentalnie wymierzyłem sobie policzek i poszedłem za nim do kuchni.
-Nie jemy śniadania, idziesz do siebie do domu, tam możesz sobie coś zjeść -Warknąłem, wyjmując z jego ręki patelnię.
-Oj uspokój się, nie wyganiaj mnie tak od razu -Mruknął i zbliżył się do mnie, delikatnie wsuwając rękę w moje bokserki. Słodki Jezu on miał złote ręce.
<Thomas?>
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz