- Chcesz u mnie zostać, skoro nie masz kluczy? - Przecież wiedział, że mam... U portiera. Problem nie był w kluczach, on był w tym, kto jeszcze je miał, a miał je ktoś, kto pewno wykorzystałby sytuację i ponownie zamknął mnie u siebie w domu.
- Jak mogę to tak - Mruknąłem i gwałtownie się poderwałem, czując jak niewielka zawartość żołądka, powoli zaczyna wracać na wolność. Nie zdążyłbym dobiec do łazienki, więc szybko znalazłem pierwsze lepsze miejsce, za które nie zostanę zabity, zlew. Pochyliłem się i poczułem, jak przechodzą mnie konwulsje. Raz dwa i ... Niewielka ilość czegoś, co wczoraj jadłem i kwas opuściły moje ciało, pozostawiając niesmak w ustach.
- Ja pierdole - Wymamrotałem i ponownie otworzyłem usta. Na ślepo odkręciłem kran i puściłem zimną wodę. Wsadziłem pod to policzek i starałem się nie upaść.
- Wszytko ok? - Thomas stał dwa kroki ode mnie i wydawał się o dziwo zmartwiony.
- Chyba jednak jestem chory - Wymamrotałem i popatrzyłem jak na przedramieniu, włosy stają mi dęba. Kolejna konwulsja zbiła mnie z nóg. Uczepiłem się blatu. Czyjeś dłonie powoli pomogły mi się podnieść i zaprowadziły mnie do pokoju, po chwili podawały mi wiaderko i otulały kocem. Woda została zakręcona, a ja siedziałem i czułem, jak przechodzą mnie dreszcze.
- Żyjesz? - Thomas zapytał cicho, siadając obok z mokrą szmatką w dłoni.
- Jeszcze tak - Mruknąłem i oparłem policzek o materac. Kolorowe orbity fruwały mi przed oczami i osiadały na meblach.
- Stary serio, chcesz... Nie wiem, jesteś uczulony na jakieś leki? - Szturchnął mnie lekko palcem.
- Nie, daj mi cokolwiek i zostaw na śmierć... Zadzwoń do studia, że mnie nie będzie, bo umieram - Wymamrotałem i wtuliłem nos w poduszkę. Pomimo bolącego wszystkiego ta nadal pachniała... Czemu coś, w czym on śpi, wydaje mi się tak kuszące? Pojęcia nie mam, ale pachniało zajebiście. Po chwili wrócił z kuchni, niosąc jakieś tabletki i termofor.
- Najpierw to musisz to potrzymać w ustach - Podał mi termometr i czekał. Otworzyłem usta i przymknąłem oczy, czekając na najgorsze, nie przyszło. Zimny metal oparł się o mój język i pozostawał tam.
- Przymknij i nic nie mów przez minutę - Mruknął i czekał, patrząc na zegarek. Przejechałem czubkiem języka po końcówce termometru. Niby taki mały a ile potrafi... Czułem,że lubię ten termometr, wydawał się w jakiś sposób podobny do mnie...
-Dobra dawaj to -Wyciągnięto ze mnie mojego nowego przyjaciela. Stęknąłem i podniosłem powieki.
-Jezu 39,5 … To gripeks i co jeszcze? Coś na zbicie by ci się przydało dać -Pogrzebał w materiałowej apteczce i wyciągnął dwie tabletki.
-Połknij je -Podał mi dwie małe pastylki, ale chyba przecenił moje zdolności. Przymknąłem oczy i cicho jęknąłem. Ciepła dłoń na dole pleców zbiła mnie kompletnie z tropu.
-Błagam nie, jestem chory, nie zniosę tego, proszę cię nie … -Wymamrotałem i cicho stęknąłem. Jednak kiedy dłoń pozostała na miejscu i tylko pchnęła mnie do pionu, wszystko ponownie wydawało się zlewać. Zimne szkło przy wargach zmusiło mnie do otwarcia oczu. Thomas podsuwał mi szklankę z wyraźnym skupieniem na twarzy.
-Wypij i weź leki potem dam ci spokój. - Mruknął i znów nacisnął szklanką na usta. Westchnąłem i upiłem odrobinę, pochylając się do tyłu. Tabletki wleciały do ust i szybko zostały połknięte. Położyłem się ponownie i poczułem jak termofor, ląduje obok mojej piersi. Po chwili byłem otulany kocem i lekko przesuwany na poduszkę.
-Dziękuje kochanie -Wymamrotałem i wtuliłem twarz w miękki materiał.
-Co? -Głos pełen szoku i niedowierzania nie zmusił mnie do otwarcia oczu. Czułem, jak się pochyla i wzdycha, przesuwając mi poduszkę, tak, że nie musiałem układać głowy w jakiejś dziwnej pozycji. Podmuch ciepłego oddechu i znów, tego zapachu zaatakował mój nos.
-Ładnie pachniesz -Wychrypiałem i wyciągnąłem dłoń w kierunku, w którym powinna znajdować się twarz. Poczułem nos pod palcami i delikatnie przejechałem do włosów.
- Masz miękkie włosy, wiesz? - Pociągnąłem delikatnie krótką czuprynę i pozwoliłem swojej dłoni ponownie opaść na materac. Coś tam mówił w tle, ale nie byłem pewien co. Nie miał w planach wsadzać mi ręki w gacie, więc byłem bezpieczny. Cicho stęknąłem, czując kolejne konwulsje. Ciało walczyło z chorobą, a ja miałem ochotę umierać. Szuranie stóp oddaliło się powoli
-Nie idź, proszę, nie idź, zostań - Załkałem cicho i wystawiłem dłoń w kierunku drzwi. Otworzyłem oczy i ponownie załkałem. Nie chciałem, żeby sobie szedł, ładnie pachniał i był ciepły.
- Oli ja... - Cichy głos był bliżej mnie.
- Zostań, przytul mnie - Pisnąłem cicho i objąłem poduszkę, przyciskając ją do twarzy.
- Zarazisz mnie.
- Nie
- Tak
- Nie
- Tak....
- Nie, bo nie będę cię całował - Mruknąłem.
- To mi ulga, naprawdę wiesz co powiedzieć, żebym czuł się bezpiecznie – Sarknął.
- Nie idź, nie chcę być sam, on mnie znajdzie i ja nie chcę
- Nie znajdzie cię, bo nie wie, gdzie mieszkam - Materac ugiął się, daj mi znać, że siedział obok moich kolan. Lekko przesunąłem nogi i sprawdziłem, czy moje przypuszczenie było prawdziwe, było, bo kolana zatrzymały się na czymś twardym, chyba jego plecach?
- Nie chcę, żeby mnie znalazł, on mnie zabierze i nie odda, a ja chcę być oddany -Mamrotałem.
- Bredzisz, to gorączka.
- Pewno tak, ale ... Lubię cię, nie chcę iść, zostanę - Wymruczałem w poduszkę.
- Mhm...
- Jesteś super, serio, jak byś poprosił, to bym si się dał wypieprzyć - Mruknąłem. Moje ciało powoli odpuszczało i robiłem się coraz bardziej śpiący.
- Oli, to gorączka gada.
-Zrobiłbym ci loda w tej chwili, jak byś chciał... Udusiłoby mnie to ze stanem mojego gardła.
- OLI, Opanuj dupę.
- Tak tak... Dziękuje ci, że mnie nie zabiłeś.
- Mhmm... -Przeciągnął ostatnie m i oparł się lekko o moje uda.
- Widziałeś mnie gołego? -Zapytałem po chwili.
- Musiałem się przebrać...
- Cholera... Zjebał mi trochę co nie? -Zapytałem i ziewnąłem.
- No … Trochę tak, ale chyba widziałem gorsze - Lekkie trzęsienie było chyba znakiem na to, że wzruszył ramionami.
- Pewno, że widziałeś, ty jesteś jakimś jedi... Jesteś fajny, wiesz? Uwielbiam cię - Wybełkotałem i poszedłem spać.
<Thomas?>
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz