Drzwi zamknęły się i zostałem sam. Panika odrobinę zmalała, kiedy usłyszałem jak Thomas, zamyka drzwi. Nikt nie wejdzie do mieszkania bez klucza prawda? Jęknąłem i przewróciłem się z boku na brzuch. Dzisiejszy dzień zapowiadał się okropnie. Bolało mnie dosłownie wszystko i czułem, jak moje ciało walczy, z czymkolwiek tam potrzebowało walczyć. Nie było na tyle źle, jak mogło się jednak wydawać. Pomimo pulsującego bólu w głowie byłem w stanie panować nad moimi słowami... Nie to, co wczoraj. Po chwili walki z samym sobą podniosłem się do pozycji siedzącej i rozejrzałem. Nadal pokój wydawał się odrobinę zamazany, ale teraz przynajmniej nie pulsował. Ciche stukanie i nagłe poruszenie w moich nogach zwróciło moją uwagę. Po stopach aktualnie chodził mi kot. Bura kotka o zielonych oczach złapała ze mną kontakt wzrokowy.
- Pruu? - Mruknęła pytająco i powoli ruszyła w kierunku mojej twarzy.
- Nie ma opcji.
- Pruuum - Mruknęła i otarła się delikatnie o moją brodę.
- No dobra, ale jak komuś powiesz, to się zamorduję - Mruknąłem i powoli podrapałem ją pod brodą. Głośne mruczenie wypełniło pokój, a małe łapki rozpoczęły ugniatanie moich ud z przyjemności.
- Dzięki, nie ma to, jak pazury - Westchnąłem i poklepałem ją delikatnie po boku. Popatrzyłem na zegarek i jęknąłem. Była dziesiąta, co to oznaczało? Jeszcze długi czas w samotności. Jak kol wiek osoba Thomasa była irytująca i męcząca, i nudna, i brzydka i obrzydliwa i najgorsza to jednak... Brakowało mi jego marudzenia. Przeciągnąłem się i powoli ruszyłem do łazienki. Szybkie załatwienie potrzeb i prysznic zamieniły się w siedzenie w wannie pełnej gorącej wody i pianki. Chyba będę musiał się dorzucić parę stówek do rachunku za wodę … Po kurującej kąpieli wydostałem się z wanny kompletnie innym człowiekiem. Nadal bolał mnie każdy fragment ciała, ale teraz nie chciało mi się przynajmniej wymiotować na samą myśl o życiu. Cicho mrucząc pod nosem, ruszyłem do łazienki, wcześniej ubierając się jakieś moje dresy i koszulkę. Nie miałem żadnej bluzy, a moje ciało nadal domagało się ciepła w każdej ilości, więc przeczesałem szafę Thomasa. Znaleziona bluza była żółta, wielka i puchata. Dodatkowo miała na sobie bardzo przyjemny zapach (wcale to nie chodzi o perfumy Thomasa, Oli ty bezmyślny geju) Powoli przeszurałem w kapciach, które, nawiasem mówiąc, też nie należało do mnie, do kuchni i rozpocząłem gotowanie obiadu. Jak się nie ma co robić, to się gotuje tak? Będę dobrą kurą domową i zrobię coś dobrego dla świata. Po chwili namysłu zdecydowałem się jednak zobaczyć czy cokolwiek w lodówce dawało mi natchnienie. Parę porcji marchewki (po co mu tyle marchewki?), kawałek kurczaka, paczka zamrożonego szpinaku, fasolki i jakaś mieszanka warzyw na patelnię. Ten człowiek to kulinarna porażka, jeśli chodzi o zakupy. Westchnąłem i zajrzałem do szafki nad zlewem. Paczka makaronu, kaszy i dwa wielkie słoje nutelli. Chyba czas komuś uświadomić ile w tym jest oleju palmowego. Pokręciłem głową i zdjąłem kasze z półki. Czas na... kaszotto? Brzmi okay. Nalałem wody do garnka, zwymiotowałem do zlewu i pokroiłem warzywa. Ponownie zwróciłem zawartość żołądka do zlewu i napiłem się odrobinę wody. Przesmażyłem wszystko na oliwie i czekałem z głową pod zimną wodą aż pasza się dogotuje. Zdecydowanie byłem jeszcze chory, dobre samopoczucie z poranka zniknęło. Kiedy wreszcie udało mi się skończyć gotowanie, zrezygnowałem z jedzenia. Potrawa była dobra, ale chyba nie dałbym rady zjeść ani odrobiny bez późniejszego zwrotu, a to uznać można by było za marnotrawstwo. Dobre jedzenie nie zasługuje na wymioty. Powłócząc nogami, wróciłem do pokoju i zawinąłem się w kołdrę, czując jak resztki Energi, mnie opuszczają.
- Mru? - Cichy miałki znalazł się blisko mojej twarzy.
- Witaj kocie, nie zjadaj mnie, jak umrę - Wymamrotałem w poduszkę. Małe kocie ciałko powoli usadowiło się na moich plecach i rozpoczęło mruczenie.
- Dziękuję za te wibracje, przyjmę je jako pozytywne - Wymamrotałem. Moje ciało kompletnie się poddało i zapadłem w sen.
+CZAS NA SEN+
Było ciepło, dokoła mnie znajdowała się woda, a w wodzie pływały nenufary. Mnóstwo różowych i białych kwiatów. Musnąłem jeden ręką i poczułem zimną wodę na palcach. To zabawne jak sny potrafią być realne. Cicho westchnąłem, nagły ruch pod powierzchnią mnie zaskoczył. Syrena ! To było tak oczywiste, że aż zabawne. Ogon rybo człowieka musnął moje nogi. Po chwili na powierzchnie wyłonił się... Thomas? Lekko się uśmiechał i miał taką śmieszną iskierkę w oczach.
- Piękny … Zaśpiewaj mi - Wymamrotałem i pochyliłem się w kierunku jego twarzy...
- OLI... OOOLIII - Głos był aż za bardzo realny. Nagłe szarpnięcie i... Dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłem głowę.
- Miał - Mruknęło kocie zawiniątko na moich plecach.
- Dziękuje ci, nie domyśliłbym się - Ponownie utopiłem głowę w poduszce i czekałem na dalszy rozwój sprawy.
<T?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz