-Jezu jak w najlepszym hotelu świata -Mruknąłem i szczęśliwy wystawił rękę w moim kierunku. W zamian nachyliłem się, pocałowałem go szybko w usta i postawiłem naczynie na łóżku obok niego.
-No dobra, lepiej niż hotel -Mruknął i zaczął spokojnie jeść, co chwila, wydając z siebie dźwięki aprobaty. Spokojnie nabierałem jedzenie na widelec i żułem nie patrząc w jego kierunku, czemu? Bo dźwięki były odrobinę prowokujące jak na jego osobę.
- Ojezu Oli, to jest cudowne. - Jęknął, a ja nie wytrzymałem i odstawiłem miskę na bok z głośnym trzaskiem.
- Co? - Popatrzył na mnie zaskoczony.
- Przestań kurwa, nie udawaj, że nie wiesz, co robisz - Warknąłem. Moje ciało było po prostu zmęczone ciągłym brakiem za spokojnienia.
- Jezu, coś ty taki drażliwy dupa cię nadal boli? Muszę się umyć - Mruknął w końcu i poszedł do łazienki, zostawiając mnie samego w pokoju. Czy on serio nie rozumie, co mi robi?
- Oli? - Thomas wystawił głowę z łazienki.
- co jest? - Momentalnie zmienił mi się ton głosu na spokojniejszy, coś mu się stało? Szybko zmalałem się pod drzwiami łazienki.
- Nie dam rady umyć pleców, pomożesz? - Wykrzywił się lekko, demonstrując swoje ograniczone możliwości. Przełknąłem tylko ślinę i kiwnąłem głową. Rozebrałem się za nim i powoli stanąłem za nim w kabinie. Delikatnie namydliłem dłonie i rozprowadzałem pianę na jego plecach. Cicho wzdychał przy moim dotyku i czułem jak... Nie Oli starsza pani w bieliźnie, stara wagina i obwisłe cycki. Momentalnie moje ciało zmieniło reakcję i mogłem kontynuować mycie chłopaka. Kiedy skończyłem, wyszedł z kabiny i staną przed lustrem, zajmując się powoli swoimi szwami, nakładał na nie jakiś krem. Widok był tak cudowny, że nie mogłem i zrobiłem sobie zdjęcie. Nagi tył Thomasa w toalecie, był czymś, co zasługiwało na uwiecznienie. Ustawiłem sobie nową tapetę i podszedłem do niego powoli. Byłem już ubrany, więc powolnie zawisłem nad nim i patrzyłem, na to, co robi. Rana nie była już aż tak widoczna, ale szwy nadal były zaczerwienione. Mruknąłem cicho i pocałowałem szyję chłopaka. Nie robimy malinek, nie wolno.
- Jak skończysz, to myślałem, że możemy iść do sklepu? Trzeba cię odrobinę wyprowadzić na miasto, a Tesco jest bardzo blisko? - Zaproponowałem i wyszedłem na korytarz.
- No, dobra, i tak muszę kupić trochę octeniseptu i jedzenie dla kotki - Mruknął i zamknął za mną drzwi.
- Co się zamykasz? Nagle cię wstyd złapał?
- Ubrać się muszę - Mruknął.
- A ja ciebie gołego nie widziałem? - Zaśmiałem się i włożyłem buty. Wyszedł ubrany w moją koszulkę, co nie powiem, działało na mnie stymulująco i tez się ubierał. Niestety schylanie się do obuwia nie szło mu najlepiej. Przysiadłem na kolanach i powoli sznurowałem mu buty.
- Dzięki.
- Spoko, co byś beze mnie zrobił?
- Wywalił się o rozwiązane sznurowadła?
- Pewno tak - Wzruszyłem ramionami i podałem mu kurtkę. Lekko zmarszczył nos.
- Nie pal już w niej, śmierdzi mi teraz. - Pokiwałem głową i zamknąłem za nami drzwi. Droga do sklepu minęła w atmosferze cichego dokuczania sobie nawzajem i zaczepiania się. Kiedy weszliśmy, moim oczom ukazała się promocja na łososia. Momentalnie w głowie pojawił się plan na pyszny obiad, który wydawał się być aż idealny na taką pogodę. No i ryba była zdrowa tak?
- Słońce, co ty na makaron z łososiem i szparagami? - Poczułem, jak moje oczy zaczynają błyszczeć z ekscytacji.
- Jezu utuczysz mnie, ale jak najbardziej tak -Westchnął i oddalił się na chwilę w kierunku małej sklepowej apteki. Ruszyłem na poszukiwanie upragnionych składników. Przy rybach zostałem zaczepiony przez młodego szatyna.
- Hej, - Uśmiechnął się.
- Cześć? - Wystawiłem głowę z zamrażarki z rybami i podałem mu pewnie dłoń.
-Milosh jestem a ty? - miał ładne proste zęby i lekko kręcone włosy. Dodatkowo miał na sobie naprawdę obcisłą koszulkę i spodnie, które aż prosiły się o zdjęcie z tego osobnika.
- Oli
- Słuchaj Oli, nie śmiałbym cię podglądać, ale masz naprawdę ładny tyłek, ja mam za to fajne łózko, dużego kutasa i wolny wieczór... Co ty na to? - Uśmiechnął się. Ja parę tygodni temu skoczyłby już na niego i kazał się nieść do mieszkania. Jednak kiedy obok mnie pojawił się Thomas... Dodatkowo podszedł, w połowie propozycji szatyna więc chyba wszystko rozumiał.
- Słuchaj, miła propozycja, ale spierdalaj co? - Uśmiechnąłem się i schowałem rybę do koszyka, czując, jak mnie pieką policzki. Co ja właśnie zrobiłem? Odmówiłem przystojnemu napalonemu facetowi. Idiotyzm naprawdę. Thomas stał obok mnie z torbami z apteki i głupim uśmiechem.
- Co?
- Nic - Nie powiedział więcej, tylko grzecznie szedł za mną do kasy. Powoli wróciliśmy do domu. Załadowałem wszystko do lodówki i zabrałem się za kończenie projektu. Thomas położył się na plecach i przeglądał coś na telefonie. Podszedłem i usiadłem obok.
- O co zobacz - Thomas mruknął w moim kierunku. Zawisnąłem nad nim w rozkroku i starałem się zajrzeć, na to, co mi pokazuje. Zamiast tego telefon został odłożony na bok, a dłonie powędrowały na moje biodra, które momentalnie przysiadły na udach chłopaka. Nagle jego usta znalazły się na mojej szyi. Jęknąłem cicho i zniżyłem się w poszukiwaniu jakiegoś tarcia w kroczu, jednak w dalszym ciągu byłem okropnie napalony. Zassanie się na mojej szyi sprawiło, że głośniej jęknąłem i odsunąłem głowę, łącząc nasze usta w pocałunku.
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz