- Muszę wyjść – odezwał się nagle, ale gdy wstał, ja przytrzymałem jego dłoń.
- Nigdzie nie idziesz, zrobisz coś głupiego – zaprotestowałem.
- Idę na papierosa. Nie wytrzymuje tego wszystkiego – stał do mnie tyłem. - Niech idzie ze mną któryś z twoich ochroniarzy – uśmiechnąłem się słysząc to określenie. Najbliższy był mi Andrew i porównałbym go bardziej do brata.
- Nie, chce, być tu został. I nienawidzę smrodu tytoniu – nacisnąłem na ostatnie zdanie. Niech nie robi mi tego. Pociągnąłem go do siebie, usiadł. Wyjął z kieszeni papierosa, myślałem, że będzie tutaj palił, ale on tylko się bawił. A ja tylko na niego patrzyłem i się uśmiechałem. Po chwili przestał się bawić, sięgnął do swojej torby, wyjął opakowanie z obiadem, notes i ołówek, a papierosa wsadził za ucho. Zaczął szkicować.
- Co rysujesz? - zapytałem ciekawy. Zamiast odpowiedzi, chłopak odwrócił szkicownik w moją stronę. Byłem tam ja, tylko w spodniach. Każdy detal został zauważony i narysowany, a on go jeszcze dokańczał.
- Nosze to ze sobą, bo mogę zawsze nad nim trochę popracować.
- Przecież i tak wyglądam na nim lepiej niż w rzeczywistości – stwierdziłem, patrząc na jego twarz.
- No to muszę to zmienić? - uśmiechnął się delikatnie. Nagle ręka mu zadrżała i poleciała w bok, rysując kreskę na całym obrazie. Chłopak widocznie zamarł, szybko odłożył szkicownik na półkę obok. Widząc, jak jego dłonie znowu drżą, chwyciłem je w swoje. Oparł głowę o dłonie, czułem, jak cały drży i stara się uspokoić oddech. Gdy podniósł na mnie wzrok, zobaczyłem, ze pogryzł sobie cała dolną wargę.
- Ej, nie martw się. Przecież żyje i mam się dobrze – zapewniłem go. Nie chciałem patrzeć na niego w takim stanie.
- Żyjesz. Ale to przeze mnie skończyłeś z nożem w brzuchu.
- A żeby to pierwszy raz – przewróciłem oczami.
- Ale pierwszy raz z mojej winy. Pierwszy mój kurwa raz ja po... ja sobie nie umiałbym wybaczyć, jak by to było jednak poważniejsze niż to, co tu jest – załkał.
- Gdyby mnie zabił, wróciłbym zza światów i rozpruł mu flaki, a tobą zaopiekował się – zapewniłem. Chłopak się zaśmiał.
- Ta, jasne. Już to widzę. Szybko bym do ciebie dołączył – stwierdził, lekko się nade mną pochylając.
- I bylibyśmy razem – stwierdziłem i go pocałowałem.
*kilka dni później*
- Wiesz, jestem już za stary, by doczekać się wnucząt, a ty masz być szczęśliwy – odpowiedział. Peter znalazł moją kotkę, Andrew spakował moje rzeczy, a Oli miał się mną zająć; w końcu lekarz nakazał stała opiekę, gdyby coś się stało. Gdy mogłem wstać z łóżka, byłem szczęśliwy. W końcu mogłem opuścić do miejsce. Andrew zawiózł nas samochodem do domu Oliego i tam się roztarliśmy. A co do pracy… już jej nie miałem. Przynajmniej teraz. Szef musiał zatrudnić kogoś nowego, ale powiedział, że gdy się znajdzie wolne miejsce, od razu zadzwoni. Reasumując: ja i moja Mika wprowadziliśmy się na kilka dni do chłopaka.
Rzeczy postawiłem przy ścianie, nakazałem kotce być miłą, a ona już znalazła sobie przytulny kącik na parapecie.
- Dzięki, że chce ci się ze mną pomęczyć parę dni – powiedziałem siadając na krzesło.
- Nie ma sprawy. Ja cię też okupowałem parę dni – stwierdził, na co się uśmiechnąłem. Gdy on zniknął w łazience, ja położyłem się na łóżku na brzuchu i włączyłem muzykę na słuchawkach. Tak bardzo mi jej brakowało. Nagle poczułem, jak chłopak wrócił i podwinął mi koszulkę na plecach. Zaczął mi coś robić…
- Co ty robisz? - ściszyłem telefon, by go słyszeć.
- Ciiii. Będziesz miał na chwilę tatuaż – powiedział.
- Że co?! - zdjąłem słuchawki będąc gotów wstać i go uderzyć.
- To flamaster. Zluzuj fistaszki. Muszę trenować ten rodzaj kreski, bo mi ostatnio nie idzie – uspokoiłem się i wygodnie się ułożyłem. Przez chwilę milczałem, mazanie flamastrem było całkiem przyjemne.
- Co to będzie? - zapytałem po chwili zaciekawiony.
- Penis – odparł, a ja znowu poczułem strach.
- Oli, ku*wa! - krzyknąłem. - Penisa to sobie rysuj na dupie! - zagroziłem.
- Też kobieta! Nie da się. Na dupie to ja mogę położyć co najwyżej penisa. Ale chyba było by przyjemniej w ręku najpierw. Kot. To będzie kot – poczułem ulgę.
- Mam nadzieję – mruknąłem.
- Nie musisz jej mieć. Wyjmuj, to się przekonasz – zmarszczyłem brwi.
- Mam na myśli kota!
- Mhm. Już ja cię znam. Jak byś chciał to znać daj. Będę zawsze gotowy – poczułem jak sięga ręką do mojego krocza i nagle zaciska na chwilę rękę. Szybko ją zabrał i wrócił do rysowania.
- W chwili obecnej jestem unieruchomiony.
- Niestety, ale ruszać się nie będziemy obaj w tej sytuacji. Chyba że mam ci pokazać parę sztuczek… - dodał, na co pokręciłem głową.
- Kiedy indziej. Czemu masz się nie ruszać? Możesz jeszcze cię boli?
- Nie mam z kim na razie – zdziwiłem się.
- Ty? Nie masz z kim? Przecież ciebie każdy ruszy – powiedziałem. Coś mi tu kręcił… Nie odpowiedział. Zamiast tego wstał i sięgnął po picie.
- Chcesz? - przytaknąłem i sięgnąłem po szklankę. - Thomas. Muszę zapalić. Nie bądź zły ani nic. Nie chce tego przed Tobą ukrywać po prosty potrzebuje – westchnąłem zrezygnowany. To był jego dom.
- Dobra, ale wyjdź stąd. A skończyłeś kota?
- Brakuje mu jednej łapy. Skończę po papierosach. Zaraz wracam – znikną na balkonie. Patrzyłem na jego plecy, czekając, aż wróci. Nagle się odwrócił i puścił mi oczko, na co się uśmiechnąłem. Dokładnie przyjrzałem się jego osobie. Dopiero wtedy zdałem sobie sprawę, że nie był brzydki, może i nawet wręcz przeciwnie… chyba gdybym był inny, naprawdę bym go od razu przeleciał. Jego włosy porywał wiatr, tak samo koszulkę, która w przyjemny sposób opinała jego ciało.. Do tego miał moją kurtkę (skąd?!). Nawet papieros w jego ustach wydawał się mniej ohydny niż zazwyczaj. Przeczesał włosy rękoma, dokończył peta i go zgasił. Gdy wszedł do środka, dalej miałem go na oku. Chwycił dezodorant i patrząc na mnie, popryskał się nim parę razy, by mniej cuchnąć fajkami. Potem zniknął w łazience, a ja dalej czekałem, aż skończy mój „tatuaż”. Gdy wrócił, przygotowałem się na kolejne jeżdżenie mazakiem po plecach, ale on nagle nade mną zawisnął i bardzo powoli zaczął całować moje plecy, potem ramionami. Czułem, że nie robi malinek, dlatego mu na to pozwoliłem. W jakiś sposób było to dla mnie przyjemne. W końcu zajął się dokończeniem kotka, a potem poszedł pod prysznic.
<Oli?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz