-Hej
-Oli, żyjesz?
-Heh, jeszcze tak. Słuchaj, wiem, że mamy ten projekt razem. Mogę jakoś, nie wiem się z tobą spotkać?
-TA... Słuchaj, za pół godziny przyjdę i nad tym usiądziemy po prostu, przyniosę jakieś piwo albo cos
-To sobie bierz, ja jeszcze nie mogę pic -Uśmiechnąłem się do telefonu i rozłączyłem połączenie. Powoli dźwignąłem ciało i starałem się ogarnąć mieszkanie. Nie było brudne, co zawdzięczałem mojemu... Co zawdzięczałem Thomasowi. I tyle. A wspomniany chłopak miał być w domu za jakieś dwie godziny, no to się spokojnie uporam z projektem i jeszcze może cos mi się uda skombinować? Wzruszyłem ramionami i zmieniłem koszulkę na czystą. Do drzwi zapukał kolega.
-No wejdź, otwarte ! -Krzyknąłem i stanąłem na progu, trzymając się framugi. Łysy, wysoki, wielki facet wszedł do mieszkania obwieszony torbami. Miał swoje prace i pewno jeszcze coś. Jego dość charakterystyczne perfumy wbiły się w mój nos. Niby zapach przyjemny, ale zawsze kojarzył mi się z salonem, wiec wąchanie go w domu dawało mi odrobinę spokoju. Rozwalił się na kanapie i wyciągnął laptopa i szkicownik.
-Ktoś ci pomaga? Sam tak mieszkasz teraz?
-Pomaga mi mój nowy facet -mruknąłem i potarłem oczy pięścią.
-Czyli jednak? Ile jesteście ze sobą?
-Nie nazwałbym tego związkiem, sam nie wiem co to
-Ale nie macie nikogo poza sobą?
-No ja nie mam
-A on?
-Nie wiem, chyba go już wkurwiam
-O to nie ciężko, najważniejsze, żeby cię znosił.- Prychnąłem na te słowa, chyba jednak nie bo Thomas wydawał się być mocno zmęczony moją osobą i moimi słowami.
-Najważniejsze to się kochać co nie? Moja Marlenka mnie wkurwia, ale jest najcudowniejsza – Dodał z uśmiechem.
-Twoja Marlenka?
-No jo, moja żonka.
-Kochanie się to chyba skomplikowana sprawa.
-A tam, skomplikowana. Albo ci na kimś zależy, albo nie, proste słowa. A teraz sadzaj dupę i robimy.
Spokojnie klapnąłem u jego boku i rozpocząłem pracę. Niby zwykły rękaw, ale cholera klient miał ciekawe wyobrażenie, tego, co powinno się na jego skórze znaleźć. Kolejny szkic i cicho jęknąłem.
-Stary, to mocno nie tak, zobacz, jak polecisz tu z owalami, to wszystko się zjebie -Warknąłem i oparłem twarz na dłoniach.
-To jak byś ty to zrobił? -podał mi tablet graficzny. Skrzywiłem się i złapałem e długopis w dłoń. Powoli dodałem dwa niewielkie koła, które przeciąłem i złączyłem.
-No dobra, ale teraz nam to nie gra z początkiem – Pokazał mi górną część rysunku. Skrzywiłem się mocno.
-Ten facet kompletnie nie ma gustu.
-Jego ciało, on wie, co chce, na sobie mieć.
-Niby tak, ale kto normalny łączy komputer z psem? - Przerobiłem jedno psie oko i dodałem parę szczegółów. Oparłem lekko głowę na oparciu i znów jęknąłem. Jezu czemu czasem mam takich klientów. Przysięgam, nienawidzę takich ludzi.
-Słuchaj, a jak by tu dodać klawisze? Tak jak by miał je na łapach?
-To robimy cyborga?
-No...
-Ja nadal uważam, że kabel zamiast ogona to dobre wyjście -Mruknąłem i pokazałem mu swój zarys pracy. Drzwi do mieszkania otworzyły się i wmaszerował Thomas z gitarą w futerale pod pachą. Zamarł, widząc mnie z kimś obcym na kanapie.
-Hej, jak próba? -podniosłem głowę i starałem się uśmiechnąć pomimo irytacji pracą.
-Dobrze? Przeszkadzam?- Miałem mu powiedzieć, że tak, bo cholernie dobrze wyglądał w tej koszulce, z lekko mokrymi od śniegu włosami i obcisłymi spodniami. Nie będę mógł myśleć, jak mi krew odpłynie do innego miejsca.
-Siadaj, może ty na to popatrzysz świeżym umysłem? - Łysy poklepał miejsce po swojej lewej i uśmiechnął się.
-Uh, jasne, jestem Thomas tak przy okazji.
-Łysy, ty jesteś tym nowym facetem Oliego?
-Nowym facetem? -wydawał się zaskoczony określeniem. Abort Mission, ABORT MISSION. Klepnąłem Łysego w kark i uśmiechnąłem się przepraszająco do chłopaka.
-To, co myślisz o projekcie? -Wskazałem na rysunek na ekranie Łysego.
-Cos mi nie gra z łapami?
-MÓWIŁEM, że klawisze się nie nadają? -Uśmiechnąłem się perfidnie do mojego współpracownika. Westchnął i starł łapy, powoli nakładając inny szkic.
-Jak próba ? -Ponowiłem pytanie.
-Nic ciekawego... Nie zainteresuje cię to -Mruknął spokojnie i patrzył zaciekawiony na pracę Łysego. Uniosłem brew, był na mnie zły?
-Ale mnie to interesuje?
-Całkiem dobrze, pojutrze gramy na scenie -Podniósł na mnie wzrok. Łysy zaczerpnął głośno powietrza i popatrzył na chłopaka.
-Koncert? Marlenka kocha muzykę, gdzie gracie?
-Dartanian...
-Przyjedziemy, masz to, jak w banku.
-A ja mogę przyjść? -Popatrzyłem na chłopaka pytająco. Popatrzył na moją nogę.
-No jak dasz radę to tak
-To się cos wymyśli...
-Grasz czy śpiewasz? -Łysy skupiony na rysunku dalej pytał.
-Oba...
-No to jako chłopak gitarzysty i wokalisty to musisz tam być Oli -Łysy postawił ostatnią kreskę. Zamurowało mnie.
-Jako kto? -Thomas był chyba tak samo zaszokowany, jak ja.
-To nie jesteście razem czy jesteście ? - Zamknął laptopa i popatrzył najpierw na mnie, a potem na niego. Milczałem, nie wiedziałem co powiedzieć.
-No... - Starałem się powiedzieć cokolwiek, popatrzyłem na Thomasa, ale był zajęty oglądaniem swoich paznokci.
-Dobra, to do zobaczenia na koncercie, zamknę za sobą -pocałował mnie w policzek i się ulotnił. Łysy naprawdę postanowił mnie dobić.
-Jest hetero, ma żonę – Powiedziałem, zanim cokolwiek zostało wypowiedziane przez Thomasa.
-Nie pytałem?
-Nie chcę, żebyś nabrał złych skojarzeń
-Nie mam po co- Mruknął i podniósł się.
-Jesteś na mnie zły? -Nie wiedziałem już, o co go pytać, niby był zły, ale nie był?
-Dlaczego tak myślisz?
-Nie dostałem buzi na dzień dobry? - Pochylił się nade mną i złączył nasze usta. Uśmiechnąłem się lekko i pochyliłem pogłębiając pocałunek. Był przyjemny. Szczególnie z tym, jak wyglądał. Odsunął się i uśmiechnął. Jezu, gdyby nie to, co miałem z organizmem to przysięgam.
-Już lepiej? Humor poprawiony?
-Tak, już lepiej. A na próbie się cos działo? Cos ciekawego? - Sięgnąłem po szkicownik i wróciłem do rysowania twarzy chłopaka. Na szkicu miał lekki uśmiech i była to mina ektazji, stanu euforii.
-Raczej nie, pogadane, pograne, musieliśmy omówić tekst nowej piosenki- Podniosłem wzrok, patrząc, jak zdejmuje koszulkę i uśmiechnąłem się, widząc malinki.
-Jakiś ciekawy tytuł?
-Nope, Harry pisał- Prychnąłem śmiechem i zagryzłem usta. Lekko napinał mięśnie, kiedy sięgał po koszulkę z szafy.
-Nie mam już nic czystego -Mruknął niezadowolony.
-Mogę cię ubrać na koncert, jak chcesz?
-No nie wiem
-Oj zobaczysz, będziesz wyglądał mega seksownie... Obiecuję? -Prawdą było, że chciałem go zobaczyć w tych ciasnych spodniach i obcisłej czarnej koszulce w serek, do tego miałem piękną kurtkę, która nadałaby mu wyglądu ideału. Przełknąłem ślinę na samą myśl, jeszcze jak by pozwolił mi się uczesać? Widziałem oczami wyobraźni jego loki zaczesane na odrobinę żelu tak, że wyglądają na jeszcze mokre po prysznicu. Ikona seksapilu...
-Okay, ale nic z dziurami. Okay? - Mruknął i wziął jedna z moich koszulek. Uśmiechnąłem się do siebie zadowolony. Cicho gwizdałem nutę pod nosem i kontynuowałem szkic, dodawałem dalszą część ciała. Tors, nogi, biodra, i biała plama w miejscu krocza. Nie narysuję mu fiutka, tak na przekór siebie. Zaśmiałem się sam do siebie i umieściłem mu liść winogrona pomiędzy nogami. Z kuchni wrócił Thomas z miską i spokojnie usiadł do komputera.
-Mógłbyś mi pomóc? -Moje wymówki wydawały się obrzydliwe, ale chciałem, żeby mnie dotykał. Wstał i na spokojnie podniósł mnie i przeniósł na materac obok siebie. Podsunąłem się do jego boku i delikatnie ułożyłem głowę na jego udzie. Przymknąłem oczy i cicho mruczałem. Jego dłoń po chwili znalazła się na mojej głowie i delikatnie masował mi czaszkę, co chwilę ciągnąć za kosmki włosów. Odetchnąłem i relaksowałem się.
-Masz złote ręce- Wymamrotałem w jego kierunku, czułem się jak masło, w tej chwili. Taki ciepły i topniejący, ale tak mi było dobrze.
-Mhm -Nie odpowiedział mi niczym konkretnym, tylko kontynuował klikanie na klawiaturze i masowanie mi głowy. Podsunąłem się bliżej jego krocza i oparłem głowę, na złączeniu jego ud. Powoli usypiałem, czując, jak mi ciepło i przyjemnie.
+10 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz