3 lut 2019

Od Katfrin

Ukucnęłam przy małym stawie. Musiałam odbyć wartę. Nie wiem po jaką cholerę. Byłam spokojna mimo iż niedaleko mnie usłyszałam strzał z broni. Przycisnęłam swojego glocka do uda i wstałam. Usłyszałam odgłos wydobywający się z tamtej strony. Zajęli się już tym. Można iść dalej. Podniosłam się z przykuca i ruszyłam przed siebie, czyli w przeciwną stronę do miejsca gdzie ktoś skorzystał z broni.  Moje kroki były stawiane w miejsce, w których nie było suchych gałęzi oraz niepotrzebnych rzeczy typu stare szyszki. Śniegu nie było, co było wielkim plusem. Nie zostawiałam śladów, no i nie wydawałam żadnych dźwięków. Idealne warunki? Oczywiście, że nie. Było dużo błota. Nie bałam się brudu ale śladów. Podwinęłam rękaw i spojrzałam na zegarek. Jeszcze pięć godzinek. Nie tak dużo. Mogło być gorzej. Poprawiłam plecak na barkach i znów ruszyłam. Musiałam dojść tylko do końca i wrócić. Pięć godzin. Jestem tutaj już dwie. Czyli za jakąś godzinę może więcej powinnam dość do końca. Jeśli przyśpieszę będę zapewne pierwsza co oznacza lepszy wynik. Rywalizacja to coś co lubię. Jednak wiedziałam, że nie mogę się narażać. Czemu? Wśród tego lasu nie jesteśmy tylko my - ci którzy idziemy na warte. Nasz kochany kapitan uwielbia z nas żartować. Dołożył ludzi, którzy mają nas ostrzelać. Oczywiście strzelali z broni do paintballa jednak uderzenie także boli. No i mieliśmy go uniknąć. Ktoś cię trafi masz punkty minusowe. My - ci z warty oczywiście nie mogli strzelać. Chyba, że w razie zagrożenia, które oczywiście tutaj czeka. Wilki to nie jest jedyne zmartwienie. Tutejsi nie lubią wojskowych. Było kilka przypadków kiedy mundurowy został zaatakowany. Dwóch naszych zadźgano. Zawsze mamy przy sobie broń, ale jak wiadomo nie zawsze możemy jej używać. Po trzydziestu minutach wpadłam na bagna! Jebane bagna! Serio?! Ja pierdole. Wyjęłam broń zza paska by się nie ubrudziła. Sorry ale mój glock nie chce być brudny. Lubiłam go. Nie chciałam żeby się zepsuł. Westchnęłam i zastanowiłam się czy wrócić czy iść przed siebie. Rozejrzałam się swoim jakże czujnym okiem i stwierdziłam, że nie obejdę tego bagna. Ono było w trasie jaką wykonał dla nas kapitan. Kocham go. Wyjebie ci takie przedstawienie Henry, że zobaczysz. Sam ten staruszek nie byłby w stanie przejść takiego kawałka przez dany nam czas, a co dopiero jeszcze wrócić?! Mimo, że bardzo lubiłam kapitana i oczywiście musiałam mieć takie wyprawy byłam bardzo zdenerwowana. Nie chciałam po prostu dziś jechać tutaj. Dlatego byłam zła. W dodatku niedługo dostanę okresu, podwójny ból. Nienawidzę takich wypadów w takim momencie!
- Zaraz coś zrobię, zostań - usłyszałam męski głos. Kurwa co oni znów zrobili? Ruszyłam w kierunku, z którego dochodził głos. Po kilku minutach dotarłam na miejsce. To nie był nasz. To jakiś chłopak. Jego pies znajdował się w bagnie i nie mógł wyjść, a on sam biedny nie wiedział co ma zrobić. Chłopak mnie nie widział. Dobrze. Chciałam odejść jednak świadomość tego, że ten pies pozostanie w bagnie, które mi sięga prawie do cycków to robiło mi się go szkoda.
- Wystarczy go wyjąć, trochę błota nikomu krzywdy jeszcze nie zrobiło - powiedziałam i zaczęłam iść w kierunku psa. Czułam zdziwione spojrzenie chłopaka.
- Kim jesteś? - zapytał, a ja wywróciłam oczami.
- Wróżką chrzestną. Nie widać? - zapytałam i uśmiechnęłam się ładnie do niego. Spojrzałam na psa. Doberman. Hmm... może być mały kłopot patrząc na jego wzrok skierowany na mnie. Zauważyłam, że ma obroże, to duży plus.
- Ugryzie cie - powiedział i stanął zadowolony coś w stylu: zobaczysz, będziesz prosić o pomoc. Prychnęłam pogardliwie.
- Ja chociaż coś robię. A ty stoisz jak ciota i boisz się ubrudzić - powiedziałam, a on zacisnął szczękę zły.
- Nie wiesz z kim rozmawiasz - rzekł, a ja złapałam psa za pysk. Wiercił się i chciał otworzyć paszczę by mnie ugryźć jednak nie dałam mu tego zrobić. Złapałam obrożę psa w dłoń gdzie trzymałam jeszcze glocka dlatego było ciężej.
- Oj nie, to ty nie wiesz z kim rozmawiasz - powiedziałam i wyrzuciłam psa w stronę chłopaka, który został ochlapany przez błoto. Pies mimo to miał możliwość wyjścia co od razu uczynił i oczywiście wytrzepał się tuż obok swojego pana. Zaśmiałam się widząc minę chłopaka.
- Jesteś niemądra - prychnął, a ja uniosłam jedną brew. Ruszyłam w ich stronę chcąc wyjść z tego bagna.
- Nie powiedziałabym tego, jednak patrząc na twoje postawienie to ty jesteś głupi. Jesteś na terenie lasu, które należy do państwa i wynajmuje je siłą lądowym, czyli odbywają się tutaj warty. Mogą cię postrzelić jeśli wyczują zagrożenie. W szczególności, że masz psa - powiedziałam i wyszłam z wody. Stanęłam na wprost niego, a on zmierzył mój mundur wzrokiem pogardy. O ty mały szczylu.
- Zamilcz - rzekł bardzo zdenerwowany moimi słowami.
- Bo co? - zapytałam z lekkim uśmiechem.

Samuel? Myślę, że nie jest złe xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz