Walentynki, walentynki. Moje znienawidzone święto nadeszło! Milion par postanowiło uczcić ten dzień tatuażami, które przypominają im o drugiej połowie. Ciekawy tylko, co tymi tatuażami, kiedy się rozejdą? Pokręciłem głową i otworzyłem termos, upijając łyk gorącej kawy. Idealna, czarna, mocna i zabójczo smaczna. Mój wzrok zatrzymała niewielka wystawka biżuterii w sklepie jubilerskim obok salonu. Zerknąłem na drzwi i nie widząc pod nimi nikogo, zboczyłem z trasy. Sprzedawczyni z uprzejmym uśmiechem starała się mi pomóc.
- Coś dla tej specjalnej osoby? Może cienka obrączka z kamieniem? Kobiety to uwielbiają - Pokazała mi mały pierścionek.
- Problem, z tym że to nie kobieta. I nie są to oświadczyny. Bardziej obietnica? - Wzruszyłem ramionami czując, ze mój pomysł robi się coraz bardziej idiotyczny.
- Oh! To mam cos idealnego! Białe złoto, dwie sztuki, nie jest bardzo wyzywające, ale ma znaczenie. Możemy wygrawerować inicjały...
- Może lepiej nie inicjały, Da radę napisać na jednym lepsza połowa? Nic więcej...
- A na drugim?
- Nic, nie wygraweruję sobie przecież, gorszej połowy. - Wzruszyłem ramionami.
- Hm... To może datę? - Jej propozycje mnie powoli irytowały.
- Wie pani co ... Jednak nie, poproszę napisać mi to - Podsunąłem jej kartkę i uśmiechnąłem się widząc jej zaszokowanie.
- Jest pan pewien?
- Jak słońce, ile płacę? - Opłaciłem wszystko i wyszedłem z paragonem w kieszeni. Pierścionki miały być do odbioru wieczorem. Szybko znalazłem się pod salonem i popatrzyłem na niewielką kolejkę. Westchnąłem i otworzyłem drzwi, witając już pierwszych klientów. Młoda dziewczyna i jej o parę lat starszy chłopak. Chcieli swoje inicjały na nadgarstkach. Westchnąłem i popatrzyłem na nich.
- Może coś mnie oklepanego? Coś, co wam o sobie przypomina?
- No no nie wiem... - Chłopak popatrzył na wzór i lekko zagryzł wargę. Jezu, kocham takich. Albo zdecydowany, ale on w sumie nie wie, czego chce. Końcowo zdecydowali się na niewielki serduszka, z kwiatkami i odpowiednio pasującymi znaczkami. To byłem już gotów zrobić. Przecież takie cos jest łatwiej zacoverować albo wytłumaczyć nowemu partnerowi. Kolejni klienci i kolejne oklepane wzory. Nawet nie miałem, kiedy zjeść. Dzień zakończyłem na wielkim sercu, z imieniem partnera na udzie.
- To prezent
- Mam nadzieję, że się mu spodoba - Wysyczałem przez zęby, ze sztucznym uśmiechem na twarzy. Chyba bym szybko zakończył znajomość, jak bym miał dostać taki prezent. Wyszedłem, zamykając za sobą drzwi i powoli skierowałem się ku mieszkaniu. Jubiler był jeszcze otwarty, wiec w spokoju zabrałem co moje, przy spojrzeniu rozbawionej ekspedientki i ruszyłem do mieszkania. Drzwi otworzył mi Thomas. Róże na stole, wino.... Czułem, jak moje całe ciało drętwieje. Bałem się czegoś takiego? Nie, było to dla mnie po prostu... Pojebane.
- Muszę na chwilę wrócić do salonu, coś zapomniałem – Wymamrotałem szybko i wyskoczyłam z mieszkania. Usiadłem na ławce pod osiedlowym sklepem i odetchnąłem. To nadal, nic poważnego tak? Zawsze może ze mną zerwać, i to doskonale zrozumiałe. Zerknąłem na telefon, pół godziny na nabranie odwagi. Jakiej odwagi... Odwagi by mi nie brakowało. Ja po prostu miałem wrażenie, że to, co robię, jest idiotyczne. Żaden związek nie przetrwa, nikomu nie jest pisana miłość na zawsze. Po co więc sobie utrudniam życie? Bo mi na nim zależy, pytanie tylko czemu. To nadal przelotne uczucie. To nadal nie wytrwa. Sięgnąłem do kieszeni, otworzyłem pudełko, patrząc na dwa pierścienie. Wyglądały trochę jak obrączki. Nie były nimi. Uniosłem jeden i wsunąłem na swój palec serdeczny. Niby taki kawałek metalu, a jak potrafił dać społeczeństwu do zrozumienia. Przynależenie, to tak pojebana sprawa, ale każdy chce przynależeć. Taka jest prawda... Pokręciłem sam do siebie głową i odłożyłem świecidełko na jego miejsce. Dobra to co? Do przodu tak? Wszedłem do kamienicy i zatrzymałem się pod drzwiami. No to yolo. Albo mi się coś dzisiaj uda, albo zapewne skończę na kanapie. Otworzyłem drzwi i wszedłem powoli, patrząc na kwiaty na stole. Róże, jak babie kupił? Prychnąłem sam do siebie. No jestem pedałem, ale chyba to przesada? Powąchałem jedną i skrzywiłem się, jednak ten zapach nie należał do moich ulubionych. Kieliszek z winem... To już inna sprawa. Thomas siedział odwrócony do mnie, ze słuchawkami na uszach. Stanąłem w progu i upiłem łyka napoju. To samo, które nas zmusiło do kontaktu. Pokręciłem głową. Beznadziejny romantyk. Coś nucił i zapisywał. Odstawiłem torbę i zdjąłem buty. Wróciłem do pokoju, odstawiając kieliszek na bok i pochyliłem się nad chłopakiem. Przysunąłem się i delikatnie pocałowałem go w szyję. Podskoczył i szybko zapisał, to co robił. Zdjął słuchawki i odwrócił się do mnie. Wydawał się zirytowany.
- Przepraszam, ale nie byłem pewien czy zamknąłem drzwi – Palnąłem szybko i uśmiechnąłem się zaczepnie.
- To już ci na pamięć siada? - Uniósł lekko brew.
- Mhm, starszy się robię.
- To, co mam ja powiedzieć? - Wzruszył ramionami i odwrócił się do mnie. Zacisnąłem oczy i wyjąłem pudełko z kieszeni. Dobra albo to zrobię teraz, albo nigdy? Usiadłem na materacu i podsunąłem mu pudełko pod nos.
- Co to?
- Zobacz – Moje serce biegło właśnie maraton. Otworzył pudełko i zamarł. Obrączki razem tworzyły napis „Zjebany- idiota''. Nie było to może romantyczne, ale oddawało idealnie naszą relację. Moja była z napisem „Zjebany".
- Thomas, wiem, że jestem zjebem, ale pomimo tego... Nie obiecuję ci świata, obiecuję ci siebie. Zostaniesz... - Zaschło mi w gardle. To było aż obrzydliwie słodkie.
- Zostaniesz moim chłopakiem? - Niczym dziesięcino latek w przedszkolu, pytałem właśnie kogoś o chodzenie.
<Thomas?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz