11 mar 2019

Od Anastazji cd. Rafaela

Przez chwilę z niedowierzania zamrugałam swoimi powiekami, trzepiąc przy tym swoimi czarnymi rzęsami, na których znajdował się tusz do rzęs, by dokładniej spojrzeć na twarz Rafaela, a konkretnie na jego usta, które wypowiedziały te magiczne dla mnie słowa. Dotąd myślałam, że jestem dla niego tylko nic nie znaczącą gąską, która jak jedna z wielu kobiet się obok niego kręciła, by uszczknąć chociaż trochę jego towarzystwa, a tu nagle coś takiego! No bo na serio... Ktoś tak przystojny chce taką szarą myszkę jak ja? No może przesadzam z tą szarą myszką, gdyż przez mój intensywny rudy kolor włosów nie można tu mówić o ukrywaniu się wśród tłumu, ale samo to że taka osoba jak on, gdzie może mieć praktycznie każdą na zawołanie, sprawiało że poczułam się na swój sposób nieco wyjątkowa. To na pewno sen i pewnie zaraz się obudzę - pomyślałam szybo, nie dowierzając w to co właśnie ma teraz miejsce. Myślałam że zaraz ktoś mnie uszczypnie, albo że ktoś sobie zrobił po prostu jakiś głupi żart ze mnie, by mieć ze mnie ubaw... Jednak gdy po dłuższej chwili nic takiego nie następowało, pomyślałam że może jednak faktycznie dostałam dar od losu! Miałam tylko nadzieję, że nie był to dar chwilowy i... ulotny jak dmuchawiec, z dmuchany przez lekki powiew wiatru. Spojrzałam niepewnie w jego oczy, próbując doszukać się jakiegoś cienia kłamstwa z jego strony, lecz on cierpliwie czekał, pozwalając mi się oswoić z tą sytuacją, lecz jego ciemne i męskie oczy zdradzały wszystko co buzowało w jego ciele w tej chwili. Dostrzegłam w nich strach i nadzieję, której dotąd jeszcze u niego nie widziałam.
- Na prawdę tego chcesz? - spytałam cicho, tak by tylko on mógł to usłyszeć.
- Niczego innego nie pragnę Anastazjo - odparł tym swoim cholernie seksownym głosem, który był na wpół ściszony, po czym pochwycił delikatnie moją dłoń. Ciepło jakie biło z jego ręki sprawiało, że poczułam momentalnie jak od czubków palców u nóg, aż po samą głowę, przeszedł dziwny dreszcz zmieszany z podnieceniem. Serce momentalnie zaczęło bić mi szybciej. Moje ciało przy nim zachowywało się zupełnie inaczej, zupełnie jakby miał nade mną jakąś dziwną kontrolę, po przez zaczarowanie mnie. Jego dotyk sprawiał mi przyjemność i czułam się bezpiecznie, a przy tym jeszcze ten spokój od niego bijący, który był tak zaraźliwy, że moje mięśnie same się rozluźniały. Robił to w sposób nie gorszy od Harry'ego Pottera! To była dla mnie magiczna chwila i miałam wrażenie że on lubi patrzeć jak moje ciało zachowuje się tak pod wpływem jego najmniejszego dotyku. Co jak co, ale on to chyba już widział u nie jednej kobiety z jaką był w swoim życiu i umiał to świetnie wykorzystywać.
- Jeśli tego chcesz, to bardzo chętnie zostanę taką osobą dla Ciebie Rafaelu - odpowiedziałam w końcu z lekkim uśmiechem na ustach, delikatnie się przy tym rumieniąc. Po chwili poczułam jak podnosi moją rękę i delikatnie całuje ją swoimi ustami, zupełnie jakby witał jakąś damę dworu z dawnych lat. Ponownie poczułam ten przyjemny dreszczyk na swoim ciele, a następnie odważyłam się spojrzeć mu ponownie w oczy, z których teraz biła radość i samcza siła. Zapewne nie zdawał sobie z tego sprawy ile mówią jego oczy, lecz ja nie zamierzałam mu tego powiedzieć, bo w końcu my kobiety musimy mieć jakieś sposoby, by wiedzieć kiedy coś kręcą prawda? Cholera, co on na miłość boską ze mną robi? - pomyślałam, czując jak odgarnia mi niesforny kosmyk włosów z policzka na bok, a następnie pochylił się lekko złączając nasze usta w namiętnym i długim pocałunku. W tym momencie po moim ciele przeszła dosłownie fala przyjemnych dreszczy, przez które moje ciało całkowicie się poddało, pozwalając mu na to co właśnie teraz robił.
Niby tylko pocałunek, lecz tak magicznego jak z nim nigdy nie przeżyłam, a też miałam kiedyś tam facetów, jednak nigdy nie czułam z nimi tego, co czułam właśnie teraz. Ale co ja tam będę porównywać szczenięce miłości, do tej prawdziwej? To są zupełnie dwa różne światy i nie ma co tu dużo gadać. Z pewnością nasz pocałunek trwałby dłużej, gdyby nie to, że oboje byliśmy istotami żyjącymi, więc w końcu każde z nas musiało wziąć wdech powietrza do płuc, przez który musieliśmy się od siebie na chwilę oderwać. Miałam ochotę zostać na tym balkonie, lecz niestety śmiechy dobiegające z sali, w której przebywała reszta gości oraz odbywała się dalej zabawa, przypomniała mi że tak po prostu nie wypada. Rafael musiał dostrzec mój żal o to, gdyż delikatnie pogładził mnie swoją silną dłonią po mojej, jakby chcąc mnie uspokoić.
- Będziemy mieć jeszcze sporo czasu dla siebie kochana... Na razie wracajmy do reszty gości, nie wypada wychodzić na tak długo z takiego towarzystwa - oznajmił mi spokojnie, na co delikatnie skinęłam głową przyznając mu rację. Widząc że czas ruszać z powrotem na wielką i bogato ozdobioną salę, sięgnęłam po swoją małą torebeczkę kopertówkę do ręki z pięknej, betonowej barierki, która miała przepiękne wzory, po czym ruszyłam z Rafaelem na salę. Ponownie zasiedliśmy na swoich miejscach, a po chwili zrobiła i to część "naszego" wyszukanego towarzystwa, zmęczona tańcami na parkiecie. Ogólnie rzecz biorąc cała ta impreza charytatywna była bardzo ładnie zrobiona i byłam mile zaskoczona, że nie otaczało nas takie... hm... jak to powiedzieć? Szalone towarzystwo? Chyba to będzie odpowiednie słowo...
W każdym razie chodzi mi o to, że nikt z gości się nie upijał w trupa, tylko spokojnie po kieliszeczku wina sobie pili albo tam trzy i bawili się kulturalnie dalej, bo gdyby było by tak, że ludzie by się schlewali, to zostawiało by to wiele do życzenia! Tak więc byłam bardzo mile zaskoczona i nawet takie coś mi się spodobało, mimo iż nie za bardzo lubiłam chodzić w sukienkach i w szpilkach. Zabawa na poziomie, ale ludzka i przyjemna - pomyślałam, gdy jeszcze raz omiatałam dyskretnym spojrzeniem całe towarzystwo. Czując nieco głód, postanowiłam spróbować nieco krewetek w gulaszu, które o dziwo bardzo mi zasmakowały! Natomiast Rafaelowi posmakował homar w sosie czosnkowym.
Skoro byliśmy już na takiej imprezie, co wypadało by spróbować różnych rzeczy, których na co dzień się nie je prawda? Mięso z homara bardzo mi zasmakowało, ale jednak krewetki w tym gulaszu z kurczakiem po prostu były dla mnie numerem jeden! Miałam tylko nadzieję że następnego dnia nie dostanę po nich zatrucia pokarmowego... Niestety nie byłam przyzwyczajona do takich rzeczy luksusowych dla mnie, więc mój żołądek tak na prawdę mógł zareagować bardzo różnie, aczkolwiek nie czując żadnego dyskomfortu w żołądku, miałam nadzieję że nic złego się nie wydarzy.
Później jeszcze trochę porozmawialiśmy z resztą ludzi, a najwięcej z tymi, którzy obok nas siedzieli i stwierdzam, że mimo iż byli to bardzo bogaci ludzie, to mieli bardzo poukładane w głowach. Dopiero koło godziny drugiej rano wszyscy zaczęli się powoli zbierać, wiedząc że już pora iść spać, dlatego też żegnając się ze wszystkimi kulturalnie opuściliśmy nieco wcześniej towarzystwo, udając się do samochodu Rafaela. Oczywiście przed wejściem do samochodu, zbadaliśmy się oboje alkomatem, który był na korytarzu, by się upewnić czy na pewno możemy prowadzić pojazdy. Mimo iż wypiliśmy tam dwa kieliszki, to woleliśmy mieć pewność czy aby na pewno wszystko jest w porządku, gdyż każdy organizm inaczej reaguje.
- I jak Ci się podobało? - spytał, gdy już siedzieliśmy oboje w wyziębionym aucie przez panujący na dworze mróz i śnieg.
- Było bardzo miło - odparłam spokojnie z lekkim uśmiechem, zapinając swój pas bezpieczeństwa.
- Ciesze się - powiedział odwzajemniając uśmiech, po czym odpalił silnik auta.
- Najpierw musi się nieco zagrzać... Masz jeszcze zaparowane szyby - odezwałam się spokojnie, choć zaczynało mi być zimnawo nieco, mimo płaszcza który miałam na sobie, lecz poza tym nie miałam ani szalika, ani rękawiczek, ani ciepłych butów, tylko cienką sukienkę.
- Zaraz odparują - odparł jedynie, włączając siny nawiew na przednią szybę, dzięki czemu po dwóch minutach z można było normalnie widzieć i jechać. Widząc to Rafael ostrożnie wrzucił jedynkę, a następnie oglądając się czy aby na pewno nic nie jedzie, włączył się do ruchu.
- Może będziesz dzisiaj u mnie nocował? - spytałam nagle, co najwyraźniej go zdziwiło, więc na chwilę na mnie spojrzał pytającym wzrokiem, lecz nie zbyt długo, gdyż musiał uważać na to co się dzieje na drodze.
- U Ciebie? - spytał jakby próbując się upewnić, czy aby na pewno dobrze usłyszał.
- No... tak... Masz w końcu dalej niż ja, a poza tym było by miło, gdybyś został i bym nie musiała sama być w domu - odparłam spokojnie, patrząc jak jedzie.
- Moje psy zostaną same w domu, ale raczej jedna noc im nie zaszkodzi... i tak byłem z nimi na spacerze przed wyjazdem, więc w sumie było by miło gdybym mógł u Ciebie przenocować - odparł w końcu po chwili namysłu - Tylko jest jedne problem... - oddał zaraz, co mnie zdziwiło.
- Jaki? - spytałam niepewnie nieco, martwiąc się że moje zaproszenie może nie wypalić.
- Nie mam żadnych ciuchów ze sobą na przebranie - westchnął lekko, nieco zmniejszając stopień grzania powietrza w aucie, gdyż zrobiło się nieco za duszno i gorąco.
- Ja mam jakieś rzeczy, więc Ci dam - odparłam szybko, patrząc na niego znowu.
- Och na prawdę? Dasz mi znowu śliczny szlafroczek różowy, tak jak u Twoich rodziców? - spytał rozbawiony.
- Och ale przeżywasz ten różowy szlafroczek! - odparłam rozbawiona także - Ładnie Ci w nim było! - dodałam, przypominając sobie jak paradował w nim u moich rodziców, kiedy to wszystkie nasze rzeczy zostały w aucie, które musieliśmy porzucić gdzieś na zadupiu w środku lasu przez to iż zabrakło nam zwyczajnie paliwa. Do tej pory gdy sobie przypomniałam iż mogliśmy tam umrzeć z wyziębienia gdyby nie nasz stary poczciwy sąsiad, który nas znalazł i podwiózł do mojego rodzinnego domu.
- Oj na pewno było mi w nim do twarzy! Różowy w końcu teraz jest w modzie czyż nie? - spytał łobuzersko się do mnie uśmiechając, na co parsknęłam cichym śmiechem.
- Rafael Ty baranie, jesteś nie możliwy - odparłam śmiejąc się lekko i kręcąc z niedowierzaniem głową na jego słowa.
- A czyżbym się mylił? - spytał rozbawiony, dalej ciągnąc swoje.
- Nie skądże, ma pan całkowitą rację - odparłam z lekkim uśmiechem, rozsiadając się bardziej w wygodnym fotelu audi. W powietrzu doskonale było czuć zapach nowości tego auta. Zapewne takie auto kosztowało bardzo dużo, więc wolałam uważać by aby czegoś przypadkiem nie zepsuć. Czarne audi sunęło przez tętniące nadal życiem miasto niczym czeka płynąca swoim korytem, które zostało zostało wyżłobione przez wiele wiele tysięcy lat swojego stałego szlifowania podłoża. Patrząc przez szybę zobaczyłam jak ludzie stoją przed różnymi kasynami i barami, bawiąc się do białego rana. Byli to w większości młodzi jak i starsi mężczyźni, którzy mając pieniądze chcieli je wydać tylko na zabawę. Jakby nie mogli tych pieniędzy wydać na jakieś fundacje... I tak się nudzą i nie wiedzą co robić z tymi wszystkimi pieniędzmi - pomyślałam zniesmaczona takim zachowaniem. Rafael który patrzył na mnie kątem oka musiał to dostrzec.
- Tacy jak oni nigdy nie zrozumieją tego że mogli by pomóc innym - zaczął spokojnie, zatrzymując się powoli na czerwonym świetle.
- Niestety tacy ludzie to wielcy egoiści - odparłam wzdychając lekko.
- Nic nie zrobisz... - odparł także wzdychając, a widząc jak światło zmienia się z czerwonego na żółte i zielone, wrzucił pierwszy bieg i łagodnie ruszył, podczas gdy inne audi w kolorze czerwonym, które skręcało w prawo, zaryczało głośno i bardzo szybko nabrało prędkości znikając nam z oczu.
- Wariat... - mruknęłam pod nosem cicho.
- Taki nic we łbie nie ma... a przecież dla pieszych świeciło się zielone światło - odparł zwracając na to uwagę - Gdyby ktoś przechodził po pasach, to nie miał by szans, zwłaszcza że tak szybko ruszył, a często tutaj przebiegają dzieci - dodał jadąc prosto do następnego skrzyżowania, by następnie zająć pas do skrętu w lewo, włączając kierunkowskaz.
- Młody gówniarz za kierownicą, co się dziwić? Pewnie jeszcze tatusia auto, a jak coś złego się stanie to z podkulonym ogonem do niego przyjdzie jeśli nie daj bóg w kogoś wjedzie - powiedziałam, a po chwili zasłoniłam delikatnie usta ręką, by ukryć swoje ziewanie.
- Powinien się uczyć życia, a nie głupot - mruknął, a ja zobaczyłam że jesteśmy już blisko mojego domu.
- Ano - odparłam tylko, widząc jak parkuje przed blokiem.
- Jesteśmy na miejscu - powiedział lekko się uśmiechając i szybko wysiadł, co mnie bardzo zdziwiło. Gdy odpięłam pas, on nagle otworzył moje drzwi, a następnie pomógł mi wysiąść z auta, co było bardzo miłe z jego strony. Następnie zamknął drzwi i jednym kliknięciem przycisku na kluczyku elektronicznym, zamknął samochód. Ja natomiast w tym czasie wyjęłam z kopertówki klucze od mieszkania, a następnie ostrożnie wchodząc po schodach, weszłam na klatkę schodową, a mężczyzna zaraz za mną. Włożyłam kluczyk w zamek, przekręciłam dwa razy, a po chwili weszliśmy do środka, gdzie wreszcie mogłam zdjąć obcasy od których bolały już mnie nieco nogi. Tak więc gdy uwolniłam wreszcie swoje nogi od nich, poczułam się jakby moje nogi były lekkie jak piórka.
- Poszukam Ci rzeczy, a Ty się rozgość - odezwałam się do niego spokojnie, po czym czmychnęłam do swojego pokoju. Chwilę mi to zajęło ale wreszcie znalazłam dla niego jakąś niebieską długą koszulkę oraz spodnie od piżamy, które powinny być dla niego dobre.

 Rafael? ;3
Przepraszam że tak długo ale mam pełno nauki ;c

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz