Obudziłam się w schludnym pomieszczeniu. Siedziałam, albo raczej leżałam na jednym z foteli tam się znajdujących. Jakby ktoś, gdy byłam nieprzytomna, niedbale mnie tam rzucił, jak zwykły worek ziemniaków. Na samym początku byłam zdezorientowana. Kompletnie nie wiedziałam, co ja tu robię i jak się tu znalazłam. Dopiero po dłuższej chwili i w momencie, kiedy się w miarę uspokoiłam, przypomniałam sobie o zdarzeniach sprzed prawdopodobnie paru godzin… Albo parunastu… Nie wiem, kompletnie nie zdawałam sobie wtedy sprawy, która jest godzina.
Wstałam z siedzenia, z zamiaram wyjścia z pokoju. Powolnym krokiem podeszłam do drzwi i chwyciłam za klamkę, by zaraz potem za nią pociągnąć. Zamknięte. Czułam, że się duszę. Dokładnie dusiłam się wewnętrznie. W tym pomieszczeniu. Bezradna i zagubiona. Bez ani jednej drogi ucieczki. Serce stawało mi w gardle. Mimo wszystko, że wokół mnie było bardzo spokojnie, ja czułam się strasznie nieswojo. Czułam zagrożenie, które mogło się czaić tuż za drzwiami. Mój zwierzęcy zmysł, który posiada każdy człowiek, podpowiadał mi, żebym uciekała. Rozglądałam się gorączkowo po ścianach. Nie było nawet okna. Jedyną drogą, którą mogłam się stąd wydostać, były właśnie te jedne, jedyne drzwi, które stały naprzeciwko mnie.
Podeszłam do szuflad, a raczej potruchtałam do nich i zaczęłam je szybko przeszukiwać. Drżącymi dłońmi grzebałam między papierami, cygarami i innymi bezużytecznymi śmieciami, które w żaden sposób nie mogły mi pomóc w ucieczce. Duszące uczucie wzrastało. Miałam wrażenie, że umieram. Musiałam się stąd wydostać.
Ten mój stan rozpaczy spotęgował dźwięk szczękającego zamka w drzwiach. Spojrzałam się zdenerwowana w tamtę stronę i szybko oddaliłam od tamtego miejsca, chowając się w jednym z kątów pomieszczenia. Gdy do pomieszczenia wszedł Tom w wyjątkowo schludnym garniturze, zamarłam. Bałam się. To on mnie uprowadził, a teraz stoi przede mną niczym biznesmen, do którego mu bardzo daleko.
- Czego chcesz? - spytałam drżącym głosem, trzymając mocno długopis w jednej dłoni. To była moja jedyna broń. Bezużyteczna, można by rzec, gdyż na jego pistolet, który trzymał za paskiem, nie miałaby żadnych szans.
Tom parsknął cichym śmiechem na moją reakcję na jego przyjście.
- Zabawnie wyglądasz, gdy się tak denerwujesz. - Zamknął za sobą drzwi. - Mam dla ciebie propozycję, którą wybłagałem od mojego szefa, więc powinnaś być mi wdzięczna.
- J-jaką propozycję? - spytałam spokojnie, rozluźniając ucisk na długopisie. Miałam wrażenie, że pertraktowanie z nim nie ma żadnego sensu, jednak doszłam do wniosku, że skoro chcę się stąd wydostać, to powinnam go wysłuchać.
- Słuchaj uważnie, bo nie będę się dwa razy powtarzał. - Mężczyzna usiadł niczym największy panicz na jednym z foteli i zapalił cygaro. Wyglądało to tak, jakby swoim zachowaniem chciał wzmocnić swoje wejście. Jednak nie skomentowałam tego w żaden sposób. Dla mnie nadal był nędznym i bezwartościowym robakiem, który w ogóle nie powinien istnieć. - Twój chłoptaś będzie bezpieczny, jeśli się do nas przyłączysz.
- C-co? - zamarłam. Nie chciałam tego robić. Nie było mowy o tym, żebym maczała w tym w jakikolwiek sposób palce. Jednak nadal po moim umyśle krążyła jedna rzecz. Daniel będzie bezpieczny. To jedno zdanie potrafiło mnie skłonić do wszystkiego, dlatego też od razu gdy je usłyszałam, miałam ochotę współpracować.
- Tak, jak słyszałaś. - Uśmiechnął się. - Będziesz dla nas pracować, sprzedawać narkotyki, może i nawet będziesz mogła zarządzać w burdelu, kto wie. Wszystko zależy od szefa. - Zaciągnął się cygarem. - Ale jest jeden chaczyk.
- Nie przerywaj w pół wypowiedzi i nie rób niepotrzebnego napięcia - powiedziałam lekko poddenerwowana po dłuższej chwili ciszy,
- Jak zawsze niecierpliwa - prychnął. - Chodzi o to, żebyś zerwała z nim kontakt. Odcięła się od niego całkowicie i wprowadziła do mnie, żebym miał na ciebie oko.
- P-po co to wszystko?
- Środki bezpieczeństwa. Musze cię pilnować, żebyś niczego nie kombinowała. Jeśli coś przeskrobiesz, to dostaniesz ode mnie osobiście. To jak? - Skierował na mnie swój przenikliwy wzrok. - Wchodzisz?
- Wchodzę - powiedziałam po chwili namysłu, kiwając głową.
▼▲▼
Po wyjściu z budynku, a raczej wyprowadzeniu mnie z niego, pierwszym moim celem bylo spotkanie się z Danielem i zerwanie z nim kontaktu. Mimo, że tego nie chciałam. Mimo, że moje serce rozpadało się doszczętnie, gdy o tym myślałam. Musiałam. Robiłam to dla jego dobra. Tak się chciałam przekonywać, jednak dobrze wiedziałam, jakie by było jego zdanie na ten temat.
Znalazłam go dosyć szybko. A raczej znaleźliśmy. Szukałam go razem z dwoma mężczyznami, którzy mieli dopilnować, bym załatwiła sprawy, które obiecałam załatwić. Daniel kręcił się po mieście razem z grupką policjantów i psów tropiących. Prawdopodobnie szukali mnie… Mężczyzna tak się o mnie martwił, że od razu, gdy w nocy nie było po mnie śladu, z rana poszedł na policje. Nie miałam przy sobie nawet telefonu, wypadł mi, gdy zostałam uprowadzana. Mogłam się jedynie domyślać, ile było na nim nieodebranych połączeń i smsów.
Oddaliłam się odrobinę od mężczyzn, by dać się znaleźć psom tropiącym, lecz nie tak daleko, by tamci mogli mnie bez problemu obserwować. Nie minęła chwila, gdy usłyszałam głośne szczekanie psów i donośny odgłos kroków zmierzających w moją stronę. Chwilę później przed oczami ukazał się on. Daniel.
- Daniel, musimy porozmawiać - powiedziałam dosyć szybko i wyraźnie w jego stronę, starając się zachować kamienny wyraz twarzy. Chciałam płakać i krzyczeć, jak najgłośniej potrafię, byleby tego nie robić. Zranię go tym, ale i też zapewnie bezpieczeństwo. Zranię, jednak mimo wszystko rana się zagoi, a on znajdzie sobie inną kobietę. Lepszą. Taką, która nie wciągnie go w żadne problemy. Będzie mu się żyło lepiej beze mnie…
- O co chodzi? - spytał drżącym głosem, jednak chwilę później przerwał mu policjant. Kurwa, nie utrudniajcie mi tego. Błagam. Muszę to załatwić jak najszybciej, by nikt nie widział, jak rozpadam się w środku.
- Proszę pani, wszystko w porządku? Jak się pani czuje?
- Wszystko jest dobrze, nic się nie stało, a teraz mogliby mi panowie dać czas, by porozmawiać z partnerem? Muszę załatwić ważną sprawę.
Spojrzeli na mnie, a później po sobie. Powiedzieli, że dadzą nam chwilę, jednak musiałam później do nich podejść, by mogli spisać protokuł. Niepotrzebnie. Nic mi nie było, poza tym i tak skłamię w kwestii tego, co robiłam i gdzie byłam.
- Co się stało? - Daniel ponowił pytanie, gdy policjanci odeszli. Podszedł do mnie bliżej, by mnie objąć, jednak ja odepchnęłam go jedną ręką i odsunęłam się od niego o jeden krok. Miałam kamienny wyraz twarzy, nie chciałam również okazywać żadnych emocji, jednak mam do siebie to, że moje oczy są jak otwarta księga. Wszystko da się z nich wyczytać. Ja mimo wszystko w dalszym ciągu się łudziłam.
- Musimy się rozstać - powiedziałam na jednym wdechu, najbardziej bezuczuciowo, jak umiałam. Zatuszowałam drżenie mojego głosu i rąk. W sumie to cała się trzęsłam, jednak dobrze to ukrywałam, a przynajmniej się starałam. Nie chciałam tego robić. Tak bardzo nie chciałam, lecz musiałam. On będzie bezpieczny, a za jakiś czas znajdzie szczęście. Tak będzie najlepiej dla nas obojga.
- C-co? Dlaczego? - Załamał się. Czułam to i widziałam w jego spojrzeniu. Martwił się o mnie całą, noc, gdy nie wróciłam, a teraz mu mówię prosto w twarz, bez żadnych skrupułów, że to koniec.
- To proste. Nie kocham cię, nigdy nie kochałam. Nawet nie wiem, dlaczego ci tak powiedziałam - westchnęłam. - Przepraszam, ale nie mogę dłużej tego ciągnąć. Tak będzie lepiej dla nas obojga.
Czułam, jak świat mi się wali pod nogami. Nienawidziłam siebie za to, że mogę udawać taką bezuczuciową osobę.
Byłam okropna...
< Daniel? :c >
+10 PD
+10 PD
Co za sssssucz
OdpowiedzUsuń