Nagle moje myśli zbłądziły. Uderzyłam kogoś kogo nie powinnam. O boże!
- Przepraszam! Nie chciałam, ja... zaraz coś z tym zrobię, chodź, tylko pierw daj mi kluczę - powiedziałam lekko przerażona. Chłopak podał mi kluczę, a ja od razu ruszyłam do drzwi.
- Uprzedzam psy mogą być pierw miłe, nie ufaj im tak od razu -rzekłam, a on skinął, trzymał swój nos, z którego leciała teraz krew. Otworzyłam drzwi i weszłam pierwsza do domu, za mną od razu chłopak. Veron i Niala od razu wylecieli by się przywitać.
- Siat - powiedziałam do nich jedynie, a te zdziwione wykonały moje polecenie. Wyczuły nową osobę jeśli jednak wszedł ze mną to znaczy, że nie jest on groźny.
- Chodź - rzekłam i nie ruszyłam od razu do kuchni. Wzięłam chusteczki, które leżały na stolę i podałam chłopakowi.
- Schyl głowę - odpowiedziałam nachylając się nad zamrażalką. Odszukałam szybko lód i wzięłam ścierkę. Zawinęłam lód i położyłam na karku chłopaka, który usiadł i pochylał głowę nad stołem.
- Jeszcze raz przepraszam za to. Nie przedstawiłam się, jestem Katfrin - powiedziałam.
- Theo - odpowiedział, a ja uśmiechnęłam się smutno.
- Proponuje kawę, albo herbatę - rzekłam, a on spojrzał na mnie przez co lekko podniósł głowę. Położyłam mu dłoń na niej i zniżyłam ją znów.
- Poproszę herbatę - odpowiedział, a ja skinęłam głową i wstawiłam wodę. Moje ręce jak zawsze drżały jednak przyzwyczaiłam się już do tego. Odwróciłam się do chłopaka, a ten już odłożyły lód, a pod jego nosem widziałam tylko trochę zaschniętej krwi. Zmoczyłam chusteczkę i podałam mu do dłoni.
- Dziękuje - powiedział, a ja skinęłam głową i wyjęłam herbatę by zalać ją wrzątkiem i położyć przed Theo kubek.
- Jeszcze raz przepraszam. Mogę jedynie zaproponować miły wieczór i kolacje - rzekłam chcąc po prostu w jakiś sposób go przeprosić.
- Zapraszasz nieznajomą osobę do siebie do domu? - zapytał i zmarszczył czoło.
- Uwierz jestem tutaj bezpieczna - odpowiedziałam, a on skinął głową i lekko się uśmiechnął.
- A więc wstawię popcorn bo uznam to za tak. Możesz iść do salonu i włączyć telewizor - powiedziałam.
- Dobrze - odpowiedział i wstał idąc w kierunku wyznaczonego pomieszczenia. Wyjęłam popcorn do zrobienie i znalazłam dużo więcej przekąsek. Nawet nie wiedziała, że one tu są... jak one się tu znalazły? Nie ważne. Wstawiłam popcorn do mikrofalówki, a czipsy i orzeszki przesypałam do miseczek. Zaniosłam wszystko do salonu i położyłam na stoliku. Chłopa siedział na podłodze oparty o sofę i trzymał pilot w dłoni.
- Idę jeszcze po popcorn - powiedziałam, a on skinął tylko głową. Akurat gdy weszłam do kuchni mikrofalówka dała mi znać, że przekąska jest gotowa. Wyjęłam ją i także przesypałam do miseczki. Wyjęłam energetyka z lodówki i wzięłam sobie też napój. Wróciłam do Theo i położyłam wszystko na stoliku, z którego także zabrałam paczkę papierosów.
- Przeszkadza ci gdy ktoś pali? - zapytałam wyjmując już papierosa. Oczywiście jakby chłopak powiedział, że mu przeszkadza wyszłabym na zewnątrz.
- Nie, ale zastanawiam się po co marnujesz swoje zdrowie - powiedział, a ja wzruszyłam ramionami i wstałam by włączyć wiatrak, który łapać będzie dym.
- Inni marnują zdrowie na alkohol, na problemy rodzinę, dzieci, ja na papierosy - odpowiedziałam i zapaliłam fajka zaciągając się nikotyną. Theo jedynie uśmiechnął się, a ja wróciłam na sofę.
- Usiądź, nie siedź na ziemi - powiedziałam, a on tylko spojrzał. Chwila zawahania w jego spojrzeniu dała mi pewne obawy. Chłopak jednak usiadł na sofie, a ja znów się zaciągnęłam. Wzięłam pilot od Theo, który wyciągnął go w moją stronę.
- Nienawidzę walentynek, zawsze puszczają jakieś romanse i komedie - rzekłam skacząc na kanałach z powodu iż nie było nic interesującego.
- Zgadzam się z tobą - odpowiedział z lekkim uśmiechem.
- Co ty na to by włączyć horror? - zapytałam i spojrzałam na niego.
- Zgodzę się z tobą od razu - rzekł i tym razem to ja się uśmiechnęłam. Spetowałam fajka i wrzuciłam go do popielniczki. Poszłam po laptopa, który leżał obok telewizora i włączyłam go. Zdecydowaliśmy na wybrany horror po około pięciu minutach. Okazało się, że jesteśmy dość zgodni dlatego szybko poszło. Wstałam i podeszłam do barku, wyjęłam wino z ładnego rocznika bo 2020.
- To idealna okazja na wypicie. Trzymałam te wino zbyt długo by czekać na kolejną okazję - powiedziałam i położyłam butelkę na stół. Poszłam po korkociąg i dwa kieliszki do wina czerwonego. Wróciłam z nimi szybko. Położyłam wszystko na stolę, a Theo bez chwili wahania otworzył wino.
~~~~**~~~~~
- Ale poszekaj... patrz w jaskiniach często są klejnoty? Może kiedyś właśnie smoki je tam zbierały - przerwał ponieważ alkohol mu się odbił - a potem zdechły i one tam zostały! - krzyknął zadowolony i ja dolałam mu wina. Nie wiem, która butelka już poszła w ruch, ale okazało się, że Theo ma tak mocną głowę jak ja. Dlatego piliśmy na równo.
- Pierdolisz... ale poszekaj, ja się kurwa zastanawiam jak powstają centaury. No patrz - powiedziałam przerywając by znów pociągnąć solidny łyk alkoholu - noworodki nie umieją unieść głowy. A konie biegają po narodze...
- Chuj prawda. Nie prawda - powiedział przerywając mi.
- Poszekaj... kurwa nie przerywaj mi - rzekłam gestykulując dłonią.
- No i kurwa wyobrażasz sobie ten widok? - zapytałam nawiązując do poprzedniego tematu.
- Ni chuja - rzekł i we dwoje wybuchliśmy śmiechem.
- To co jeszcze jedna butelka? - zapytałam podnosząc chyba pustą butelkę. Theo zabrał mi ją z dłoni.
- Jeszcze coś tu jest - powiedział i zaczął pić z gwinta jednak trochę mu pociekł po szyi.
- A tylko kurwa ubrudzisz mi sofę to zajebie ci. Obiecuje ci to. Ale pierw pójdę po kolejną butelkę - rzekłam i wstałam zataczając się lekko. To mimo wszystko były najlepsze walentynki jakie mogłam mieć. Mimo iż byłam najebana w trzy dupy. Cieszyłam się ze spędzonego czasu z nieznajomym mi chłopakiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz