Strony

22 mar 2019

Od Nivana cd Victorii

Zdenerwowane spojrzenie nastolatki, które padało to na mnie, to na Kumara, który wcześniej postanowił mistrzowsko się zbłaźnić.
Cholera zawsze wyjeżdżała z takimi popierdolonymi akcjami. Chociaż równie dobrze mogły być to znamiona po rosyjskiej dziwce, tak dobrze znanej, tak nienawidzonej i tej, o której człowiek najchętniej by po prostu zapomniał, bo zrobiła mi z niego wywłokę. To jednak chyba nie było nam dane. Obu, żeby nie było.
Może powinienem przestać aż tak bardzo przejmować się głupstwami Yamira, który chyba miał jakiś niedosyt i ciągle pchał się w jakieś popaprane relacje. Jak nie ja, to tamta, jak nie ona, to znowu, według niego, platoniczna miłość do Przewalskiej, która powinna już dawno zostać przez niego nawiedzona i zaproszona na kolację.
Nie, hindus ubzdurał sobie, że jego uczucia wobec równie zagubionej dziewuchy nigdy nie zostaną odwzajemnione, a ja znalazłem się między młotem a kowadłem udręczonej dwójki, których historia była godna jednej z Szekspirowskich sztuk.
I ponownie.
Zdenerwowane spojrzenie nastolatki, moje, nieco bardziej beznamiętne. Kroki gdzieś w tle, jak się później okazało, należące do współlokatora, który definitywnie miał ochotę mi wpierdolić. Dłonie zaciskały się w pięści, już nie wiem, czy jego, czy moje, czy może... Kumara?
Złote oko błysnęło. Groźnie. Nietypowo dla niego. Odcień nagle się pogłębił, jakby z czternastu wskoczyło nawet na dwadzieścia cztery karaty.
A co z równowagą wszechświata, Yamir?
Ściągnąłem brwi, patrząc wymownie na mężczyznę. Na baranka bożego, który zawsze tak pokorny, teraz zboczył ze ścieżki. Teraz wystawiał kły.
A ja już chyba absolutnie niczego nie rozumiałem.
Złagodniały nagle, wraz z momentem, gdy blondynka uderzyła o ziemię. Znowu przepełnione empatią i paniką, rzuciły się do kobiety, nim zdążyłem go powstrzymać. Nim zdążyłem zaśmiać się z okazji tej gry aktorskiej.
— Wszystko... Wszystko do — zaczynał. Zaczynał i nie kończył jak zawsze.
— Yamir — przerywałem, nim dał radę wydukać coś więcej, jednocześnie nie spuszczając wzroku z domniemanego współlokatora. Bo nawet nie wiedziałem, gdy przerodziło się to w zwykłe lustrowanie spojrzeniem. Jakby to ktoś nazwał, walkę?
Hindus się odsunął, szybko zastąpił go kolega dziewczyny.
Jedynie pokręciłem głową, gdy Yamir zwrócił złote oczy na moją osobę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz