-
David, proszę cię. Mówiłem już, potrzebuję tego na koncert inaczej nie wychodzę
jasne? No pewnie, to będzie jedno z większych wydarzeń, tak oczywiście. –
Rzuciłem telefonem na kanapę. Nie chciałem go już dłużej słuchać. Żałowałem, że
mój menager zachorował. Dałem mu trochę wolnego, ale dalej utrzymywałem z nim
kontakt.
Już
pół godziny czekałem na chłopaków. Nagle, ktoś wszedł do środka. Jak mogłem się
spodziewać, chłopaki weszli, załapali mnie za ramiona i wyprowadzili z
mieszkania śmiejąc się w niebo głosy. Idąc w kierunku samochodu, wiedziałem, że
ta impreza przejdzie do historii. W końcu, nie codziennie organizowany jest
wieczór kawalerski twojego przyjaciela.
Jadąc
do klubu, alkohol pił już każdy. Śmieliśmy się do rozpuku, a ja i przyszły pan
młody, wystawaliśmy i machaliśmy do ludzi. Nie muszę mówić, że robiliśmy
furorę, zwłaszcza, że już od kilku dni było głośno o moim koncercie. Telewizja,
gazety, radio. Wszyscy mówili o tym, a z tego co wiedziałem, bilety sprzedały
się jak ciepłe bułeczki. Kiedy podjechaliśmy pod klub, wyskoczyłem z samochodu
przez dach, mimo ukłucia w lewej nodze – pozostałości po wypadku- ruszyłem z
chłopakami do środka.
Budynek
oświetlany był różnokolorowymi światłami, stały tam trzy stoły do bilarda,
miliony krzeseł i ławek, oraz kanapy. Nie zapominając o barze i podium, na
którym szalał DJ. Nicolas podszedł do mnie.
-
Billy Joe, zabawimy się! Cały klub będzie nasz! – Zaśmiałem się. Usłyszałem dźwięk
sms-a, a kiedy zobaczyłem kto to, wywróciłem oczami. Althea napisała mi wiadomość
z przestrogą, abym niczego nie odwalał. Co ja jestem, dziecko?
Przez
kolejne godziny, wlewaliśmy w siebie zdumiewające ilości alkoholu, nie muszę
ukrywać, że po chyba dwunastej kolejce, powoli chłopcy siadali. Jednak, pan
młody chciał pić dalej, więc ja, jako ten najtrzeźwiejszy, ruszyłem do baru.
Siedziała tam dziewczyna, a jako, że nie mogłem dojrzeć barmana, usiadłem obok
niej. Wypatrując barmana, mój wzrok padł na ową dziewczynę. Miała blond włosy,
oraz z tego co widziałem – ale nie wykluczone, że oczy płatały mi figle – miała
błękitne oczy. Kiedy w końcu barman podszedł do mnie, uśmiechnąłem się.
-
Znów to samo Moliere? Co to za impreza?
-
Kawalerski przyjaciela – Wskazałem na mężczyznę, który właśnie stał na stole od
bilarda i doskonale się bawił z jakąś brunetką, barman tylko się zaśmiał, a po
chwili podał mi tacę shotów. Nie przewidziałem jednak tego, że Mikey, będzie chciał
mi pomóc.
-
Bolly, aj mi to – Język mu się plątał, nie mógł nawet wymówić mojego imienia.
Złapał za tacę, a zanim się zorientowałem, odszedł kilka kroków, a kiedy ja
stanąłem przed nim, zatoczył się i wyrzucił
tacę w powietrze. Kieliszki się potłukły, a shoty spadły na ową
blondynkę, która siedziała obok mnie przy barze.
Victoria?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz