Strony

8 kwi 2019

Od Elise cd. Bellami

Sennym wzrokiem omiotłam całe pomieszczenie - dwie czerwone bramy, trzy duże skrzynki z narzędziami i jeden plakat z roznegliżowanymi modelkami, reklamującymi trumny - wszystko było na swoim miejscu. Mały garaż, do którego ledwo mieściły się dwa samochody, znałam jak własną kieszeń, ale mimo wszystko nie przeszkodziło mi to w tym, żeby przypadkowo rozbić kubek z popołudniową kawą, po tym, gdy nie trafiłam nim na metalowy blat. Nocna zmiana w pubie, gdzieś po drugiej stronie miasta, gdzie przez większość czasu byłam na nogach, ostatecznie okazała się strzałem w kolano. Tak zmęczona nie byłam jeszcze nigdy i nie zapowiadało się na to, żebym chociaż przez kilka godzin mogła to jeszcze w spokoju odespać na starej kanapie za regałami, bo pod jedną z bram stał już klient... albo znajomy mojego przyszłego klienta? Teraz już nie byłam tego taka pewna, ścierając mopem napój, który miał mi dzisiaj uratować tyłek i trochę mnie orzeźwić. W każdym razie ktoś jeszcze z samego rana przyprowadził do mnie motocykl, a jakiś facet kręcił się na podjeździe.
- Kawy? - wychyliłam się zza jednej z bram, do mężczyzny, który ewidentnie czekał na tego drugiego. Pokręcił głową i wrócił do pisania SMSa.
Nieprzyjemny typ - skwitowałam w głowie. Wróciłam do środka i nawet nie zdążyłam pozbierać kubka z kwiatowym motywem, którego kawałki walały się po podłodze, bo niemalże po chwili do środka wpadł główny zainteresowany. Kolejny, którego zaliczyłabym do kategorii "nieprzyjemny", chociaż ewidentnie był mocno poddenerwowany. Wywnioskowałam, że motocykl nie był jego. Świeże otarcia, wgniecenia, mokra ziemia, znajdująca się między częściami i sam fakt, że gość wyglądał całkiem dobrze jak na taki wypadek, mówiły same za siebie jasno, że kierowcą był ktoś inny, ale nie dopytywałam. Cieszyłam się tylko, że nigdzie nie było śladów krwi, której osobiście nienawidziłam zmywać.
- Bellami Salvadore - mruknęłam pod nosem, zapisując numer w swoim telefonie.
Mężczyzna zniknął tak szybko, jak się pojawił, zostawiając mi tylko najważniejsze informacje dotyczące naprawy. Elementy wymagające wymiany miały być oryginalne, czyli jednym słowem po prostu drogie. Chwała bogom za istnienie ludzi, dla których żadna cena nie grała roli i którzy nieświadomie dokładali się do tego, żebym mogła w spokoju przeżyć następny miesiąc.

Muzyka grała głośno. Dla ludzi mieszkających w pobliżu byłam prawdziwym utrapieniem, ale tak czy inaczej, nie mieli większego wyboru. Cisza nocna zaczynała się po dwudziestej drugiej, więc miałam jeszcze dokładnie trzy godziny spokoju, zanim ktoś nie wpadłby na pomysł zgłoszenia mnie na policję za zakłócanie spokoju. Wieczór mijał mi więc zaskakująco spokojnie, biorąc pod uwagę weekend, podczas którego w pubie działo się sporo rzeczy. Grzebałam w przyprowadzonym rano motocyklu, zrobiłam zestawienie części, które nadawały się tylko do wymiany, zamówiłam pizzę. Dzwoniący telefon uznałam za dobry znak i będąc pewna, że znowu nieogarnięty dostawca pomylił ulice, odebrałam pewnie połączenie, nie zwracając uwagi na nazwę kontaktu.
- Spanie z klientami uważam za mało profesjonalne, panie Salvadore - wyszczerzyłam się tak, jakby mój rozmówca miał to niby zobaczyć. Sama pogratulowałam sobie inteligencji w myślach i starając się przybrać wygodną pozę, przypadkowo ręką strąciłam leżący na regale łom, który spadając, uderzył o moją nogę.
- Kurw... - jęknęłam, powstrzymując się przed wyrzuceniem z siebie wiązanki przekleństw.
- Coś się stało?
Wydało mi się po jego głosie, że trochę spoważniał.
- Mały wypadek, nic strasznego - schyliłam się, żeby zabrać żelastwo z ziemi. - W każdym razie, jeżeli będziesz mieć czas, to zapraszam na oględziny i podpisanie papierów, żebym mogła przystąpić do dalszej pracy.
Podeszłam do motocykla i zaczęłam wymieniać na szybko nazwy części, które nie przetrwały nagłego spotkania z podłożem. Wolałam od razu zapoznać klienta z kosztami, które miał ponieść, zamiast nagle postawić go przed faktem dokonanym i podstawić mu pod nos maszynę, za którą zapłaciłby więcej, niż za coś nowego prosto z salonu. Przyglądnęłam się jeszcze raz wszystkiemu.
- Były jakieś problemy z hamulcami? - zapytałam nagle, przerywając monolog, ze zgrozą zauważając przecięcie przewodu hamulcowego.


Bellami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz