Wróbel wiedział, kiedy wpakował się w wystarczające kłopoty, żeby nie załatwiła ich ucieczka i przeczekanie u znajomego przez kilka dni. Przez wiele lat nauczył się doskonale, jak ciężką rękę miał Larry i jak długo jego temperament dawał się we znaki po niesfornym żarcie, niesprostaniu oczekiwań czy zwykłym odpyskowaniu w ciężkim momencie dnia. Tym razem jednak sprawa zaszła za daleko, a wizja mocniejszego przetrzepania skóry niż zwykłe ściskała chłopaka za gardło, drapała w stresie paznokciami ręce i uciekała wzrokiem od chłodnego spojrzenia ciemnych, brązowych oczu. Wiecznie śledzących, wiecznie podążających, wiecznie udających, że wszystko było jak najbardziej w porządku, choć po całej reszcie świata ostały się wyłącznie gruzy.
— Myślę, że damy radę — oświadczył, uśmiechając się i wzdychając. — Postaramy się choć odrobinę wyciągnąć się na ten test, później zobaczymy co dalej i w którą stronę to pociągnąć. Ale jeżeli jesteś bystry i konkursowy, to wydaje mi się, że tragedii być nie powinno. W razie czego będę krzyczeć. — Lawrence wyszedł z pomieszczenia, rzucając ostatnie spojrzenie na ucznia i nauczyciela pozostawionych w środku, zanim zamknął drzwi.
Sam spojrzał się tylko na profesora od siedmiu boleśni, wciąż trzymającego dłonie na oparciu krzesła.
— Nie wiem, czy pan wie, w co się wpakował — przyznał ze znudzeniem wyraźnie słyszalnym w głosie — ale wszyscy, którzy do tej pory próbowali czegoś uczyć w tym domu źle kończyli. — Wspomniał wizytę upierdliwych świadków Jehowy, którzy potem magiczne zniknęli, a złośliwy uśmieszek Lawrence`a wyraźnie wskazywał, że mężczyzna miał z tym coś wspólnego. Podobnie jak z poprzednim nauczycielem Słowika od gry na skrzypcach, który nie przypadł mu do gustu (głównie dlatego, że Lindzie aż za bardzo).
— Poza tym, cała fizyka jest bez sensu. Po co się uczyć określonych faktów dzisiaj, skoro jutro mogą zostać obalone? Wystarczy wspomnieć drastyczne różnice w teoriach dotyczących budowy i samego istnienia atomu, przecież to się kupy nie trzyma, a tak w ogóle, to ziemia jest płaska. — Wzruszył ramionami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz