Strony

18 kwi 2019

Od Oliego Cd Thomasa

Prychnąłem głośno i ponownie odepchnąłem mojego chłopaka. Miałem dość. Oficjalnie dość. Ja Oli, osoba, która nigdy się nie nudzi i zawsze chce dalej się awanturować, ma dość. Thomas się odsunął lekko i dalej uśmiechał tymi swoimi pijanymi oczkami. Nie wypił mało. To mu przyznam. No i jednak był zmęczony. A alkohol łapie zmęczenie. Mój metabolizm był jednak zaletą, kiedy chodziło o przytomność. Jego wzięła wyraźna pijańcza chcica. I znowu, jego ciepła dłoń powoli wędrowała pod moją koszulkę i delikatnie gładziła brzuch. O co ja byłem zły? Aj, Borys, sytuacja w klubie, jego słowa. Cholernik potrafił mnie zranić. I to naprawdę mocno. Przymknąłem lekko oczy, starając się sprowadzić myśli na ziemię. Całość świata płynęła dookoła mnie, ludzie pojawiali się i znikali, przechodzili z twarzami wbitymi w chodnik, albo swoich towarzyszy. Szarość tej chwili mnie wykończy. Nabrałem powietrza i powoli je wypuściłem, powracając wzrokiem na chłopaka, który aktualnie uśmiechał się lekko i wsunął dłoń we włosy, ciągnąc odrobinę za swoje artystycznie roztrzepane loki. Zrobiłem wydech i mruknąłem cicho. Wiedziałem, czego chce. Problem był w tym, że mnie nagle wzięło na przemyślenia. Miałem natłok myśli w głowie. Może numerek to obierze? Wzruszyłem ramionami, niech to ma. Przecież i tak bym z nim to zrobił. Pochyliłem się i złączyłem nasze usta, czując posmak ostatniego piwa, które pił Thomas. Mruknął i oddał pocałunek. Moje ciało fizycznie paliło się do tego, co się właśnie działo, ale umysł dalej galopował swoimi drogami. O co chodziło? Złapałem taksówkę i wepchnąłem do niej brutena, sam wskakując na tył i tłumacząc kierowcy gdzie jechać. Do mojego mieszkania dotarliśmy w 10 minut. Nawet mniej. Zapłaciłem i wyleciałem z chłopakiem ku klatce schodowej. Jego dłonie łapczywie jeździły po moim ciele, odpowiadałem na muśnięcia, dalej czując, jak coś w moim umyśle, mnie dzisiaj blokuje. Otworzyłem drzwi i wepchnąłem Thomasa do mieszkania, zamykając za nami drzwi. Powoli zdjąłem buty, czując, na sobie jego palące spojrzenie.
-I jak? Nadal okres?- Przysunął się lekko, gryząc płatek mojego ucha. Westchnąłem. Może powinienem? Zmęczę się i będę mógł przestać myśleć? Pozwoliłem mu się zaprowadzić do sypialni i odpowiadałem na każdy gest.
Po pół godziny Thomas opadł obok mnie i lekko wtulił się w mój bok, mamrocząc coś o przyjemnościach i zaletach awantur. Mój mózg pompował właśnie milion myśli na minutę. Czułem, jak świat mi się dosłownie rozmywa i zlewa w jedną wielką plamę. Zmęczenie nic nie dało. Spokojny oddech chłopaka wybił mnie na chwile z zamętu myśli. Spał jak dziecko. Powoli podniosłem się i naciągnąłem spodenki na tyłek. Ruszyłem do kuchni i sięgnąłem po niewielką puszkę, która kryła się w kuchni. Nowy towar, całkowicie mi nieznany i dwie tabletki, które dostałem jako gratis. Poczuje, jak zapalę... i będzie zły. Otworzyłem woreczek i wysypałem jedną tabletkę, od razu wsuwając ją pod język. Zamknąłem pudełko i schowałem w odpowiednie miejsce. Słodki posmak rozszedł mi się po języku. Po chwili świat zaczął odrobinę falować, kolory wydawały się jaśniejsze. Przymknąłem oczy i zakrztusiłem się śliną. Natłok myśli powoli malał. Uchyliłem oczy i spojrzałem na swoje odbicie w lustrze. Twarz wydawała mi się kompletnie obca. Kim ja jestem? Czy moje istnienie naprawdę zależy tylko od mojej osoby? Czemu nie potrafię się do końca odnaleźć w realiach życia? Czy potrafiłbym ustatkować się i odnaleźć szczęście u boku jednej osoby? Czemu człowiek jest społecznikiem? Wypuściłem powietrze i przyłożyłem dłoń do zimnej tafli lustra. Osobnik po drugiej stronie zrobił to samo. Poruszyłem palcami, on zrobił to samo. Przeniosłem wzrok na jego twarz, powoli mrugnął do mnie i uśmiechnął się. Jego usta zaczęły się poruszać, jak by coś mówił. Odsunąłem się i szybko wróciłem do sypialni. Thomas słodko spał. Usiadłem na kanapie i złapałem za szkicownik. Powoli przelewałem wszystko na papier w postaci szkicu. Śpiący drewniany, zakorzeniony. I lustro, lustro nad łóżkiem, w którym widziałem fragment swojego odbicia, które powoli puściło mi oczko. Spuściłem wzrok na papier i kontynuowałem pracę. Umysł zaczął działać na jeszcze pełniejszych obrotach. Moje ciało, powoli przestawało być moje. Czemu widzę to wszystko jako obce? Przymknąłem oczy i zacisnąłem usta. Wszystko pojebane a ja nie chcę prawdy. Nawet nie wiedziałem kiedy, na kartkę papieru zaczęły padać promienie słońca. Podniosłem wzrok i rozejrzałem się pokoju. Thomas powoli się przeciągnął.
-Hej, już wstałeś?- Popatrzył na mnie i podniósł się do pozycji siedzącej. Popatrzyłem na niego, po czym bez słowa spojrzałem na kartkę. To było … Jezu, szkic był pełen ukrytych wzorów, osób, gestów. Postać śpiąca na łóżku dawno przestała przypominać modela, postać w lustrze przypominała mi diabła.
-Mhm.
-O której wstałeś? - Uśmiechnął się lekko Thomas.
-niedawno- Skłamałem, ale tak było lepiej.
-Wory pod oczami mówią coś innego, wszystko okay?
-Tak, nie mogłem spać
-Oj, czemu?- Wzruszyłem ramionami w odpowiedzi i podniosłem się, odkładając papiery na bok. Ruszyłem do kuchni, szukając kawiarki wzrokiem. Tym razem stała pod okapem. Nalałem wody i nasypałem zmielonych ziaren, czekając, aż się zaparzy. Thomas wszedł do kuchni i sięgnął po jabłko, powoli wgryzając się w twardy miąsz.
<T>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz