- A co u Ciebie? - zapytał mężczyzna.
- Nie widać? Rana mnie boli, twarz też. Chyba zostaje mi tylko podziękować. Nie mam pomysłu na szczególne przytulanie, bo zauważyłam, że tego nie lubisz, a do tego jakoś nie widać, abym była w stanie to zrobić. - to już chyba nie było znudzenie jego osobą. Może i potrzebowałam, aby w tym momencie ktoś ze mną był, bo pewnie w samotności wykończyłabym się psychicznie. I o dziwo nie był to ten Gared, który tak nieszczęśliwie we mnie zakochał, tylko mężczyzna, którego poznałam dzień wcześniej. Na jego miejscu nawet nie fatygowałabym się o zadzwonienie na policję. Nie jestem przecież ważną osobą, a już na pewno nie mam z nim jakichś bliższych styczności. Słabo mi się robiło na myśl o tym, że będę musiała się spojrzeć w oczy chłopakom z zespołu. Znając życie nadal nie wiedzą, że mnie nie ma. Może Pi się trochę zaniepokoi, bo uważa mnie za swoją starszą siostrzyczkę, ale wątpię, aby zrobiła to reszta.
- Do tego nie wiem ile razy jeszcze będę cię przepraszała za sytuację z policją, ale najwyraźniej do wybaczenia.
Zabrakło mi na chwilę tlenu, na co dość głośno zareagował respirator. Zaraz jednak oddech się unormował, a ja głośno westchnęłam. Do sali niespodziewanie wszedł Pi wraz z Chrisem. Antoni chyba nie chciał mieć z nimi styczności i zaczął już wychodzić.
- Nie, poczekaj. - powiedziałam w ostatnim momencie, aby potem znów na chwilę stracić dopływ tlenu. Mężczyzna zrobił obrót na pięcie i wrócił na wcześniejsze położenie. Eh... zatruwam ludziom życie.
- Akurat ta dwójka Ci nic nie zrobi. Gorzej gdyby był to Gared.
O wilku mowa... Niestety. Wcześniej wspomniany facet nagle przybył. Widziałam jego zdenerwowanie. Teraz Antek najwidoczniej już się nie wahał, aby wyjść.
No i nie wiem czy to ze stresu, czy jakiś inny czynnik to spowodował, ale nagle nie mogłam w żaden sposób złapać tlenu. Niebieskie plamki latały mi przed oczami. Respirator znowu szalał, a ja przed ponownym straceniem przytomności widziałam tylko wracającego Antka i lekarzy.
Antoni?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz