Strony

5 kwi 2019

Od Victorii cd. Antoniego

Obudził mnie dziwny jęk. Należał on do nikogo innego, jak do Gareda, który uderzył stopą w kant szafki. Znam ten ból, jednak nadal byłam na niego wściekła za jego zupełny egoizm. Nie zgadzało mi się kilka rzeczy. To nie było już to samo szpitalne światło. Było bardziej przygaszone i o wiele przyjemniejsze. Po drugie raczej łóżka w szpitalu nie są takie szerokie. I trzecie, najważniejsze - moja cholerna szafa. No super. Dlaczego ja do cholery jestem w swoim mieszkaniu?!
- Gared. Możesz mi wytłumaczyć co się stało? - zapytałam z niesamowicie zdenerwowaną miną, jednak nadal próbowałam zachować kamienną twarz.
- Yyy... Bo... Straciłaś przytomność przez środki nasenne, które Pi dodał do kroplówki. Zaraz po tym jak twój przyjaciel wyszedł z sali my ciebie po cichutku zabraliśmy do domu. - powiedział jak gdyby nigdy nic. Miałam ochotę wybić mu te jego piękne ząbki, ale przy małym ruchu rana zaczęła okropnie boleć.
- Ty mnie jeszcze bardziej nie denerwuj, tylko idź mi po leki przeciwbólowe, bo nie wytrzymam. Przy okazji kup mi Relanium, bo Ci przywalę, jak nie będę czuła bólu.
Gared wyszedł z pokoju. Chwilę zajęło mu opuszczenie mieszkania. Zanim założył swoje ciężkie glany, do tego płaszcz, w którym wyglądał istnie jak SS'man i do tego czarne rękawiczki. No i mamy osiedlowe Gestapo. Wiedziałam, że przejście do apteki trochę mu zajmie, bo była oddalona od naszego bloku o dobre dwa kilometry. Powoli zaczęłam schodzić z łóżka. Okazało się to być trudniejsze niż się wydawało. Rana przy każdym wyprostowaniu po prostu wydawała się jeszcze powiększać, a przez trud w poruszaniu co chwilę upadałam na twarz, która także bardzo bolała. Te upadki jeszcze złe uczucie powiększały. Jęczałam z bólu, ale wreszcie udało mi się dotrzeć do salonu. Wygięłam dziwnie rękę i sięgnęłam swoją bluzę. Narzuciłam ją tylko szybko na siebie. Kierowałam się w stronę drzwi. Jednak już po ich otwarciu padłam na twarz. Zwinęłam się znów z bólu. Widziałam tylko czyjeś buty.
Antoni?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz