1 kwi 2019

Od Victorii cd. Bellamiego

- A teraz muszę uciekać, chyba, że chcesz wpaść na drinka. Jeśli tak to jedź za mną. - powiedział do mojego ucha bardzo chłodno, ale za to bardzo przyjemnie. 
- Pewnie, mogę jechać. - rzuciłam bez chwili zastanowienie, bo chciałam się wyrwać z mojej bezdusznej rutyny. 
Gared mnie zabije, ale raz się żyje. Najwyżej jeszcze do niego zadzwonię i powiem, ze poleciałam na babskie pogaduchy. To będzie chyba jedyna dobra opcja, bo inaczej Dirge przyjedzie i będzie źle. Ruszyłam wraz z Jonem. Jego dom znajdował się nie daleko. Dość duży. Oj nawet bardzo. Piękny ogród. Zostawiliśmy swoje motory tuż przed wejściem. Zdjęłam kask i rozczochrałam zupełnie włosy. Nagle zza rogu wybiegł pies. Po prostu się na mnie można powiedzieć, rzucił. Na szczęście nie w złych zamiarach. Wskoczył mi na ręce i zaczął lizać po twarzy. Mmm... smacznie... 
Miałam ochotę krzyknąć do Jona aby zabrał te kreaturę ze mnie bo trochę narusza moją przestrzeń osobistą, ale pies miał za miękką sierść. Po prostu puch. Psiak był niestety cholernie ciężki wiec od razu upadłam na kolana. Gdyby był przy tym Gared pewnie walnąłby jakimś: No weź Victoria, tak przy ludziach? Nie klękaj już. 
Miałam szczęście ze go tam nie było. No właśnie. Zadzwonić do Gareda! Wyjęłam szybko telefon z kieszeni i wykręciłam jego numer. 
- Hej, słuchaj ja będę pewnie wieczorem. Wpadnę jeszcze tylko do Anki na babskie gadanie. Później ci to wynagrodzę. No to pa.
Odłożyłam telefon na jego wcześniejsze miejsce. Pies ze mnie zaskoczył, a ja wreszcie mogłam iść w kierunku Bellamiego. 
- Wynagrodzić? Jak? - zapytał i zrobił takie trochę lenny face. 
- Nie to co myślisz. Kupie mu jakąś czekoladę, wódkę i dzida. 
Facet parsknął śmiechem. Nie mogłabym być z Garedem. To taki mój młodszy ale starszy braciszek. A może i z charakteru to siostrzyczka. Weszliśmy wreszcie do domu. Biel i szarość. Po prostu poezja. Czułam się w tym domu perfekcyjnie. Białe ściany i rośliny. Istna sztuka, czyli to co lubię najbardziej. 
- Masz gdzieś jakąś łazienkę? Chciałabym się przebrać z kombinezonu.
- Pewnie. Tedy. - wskazał na drzwi. 
Weszłam do środka. Tu tak samo. Po prostu piękny dom. Duży, wszechstronny i piękny. Zdjęłam szybko z siebie czarny kombinezon i jak zwykle to bywa założyłam także czarny top i spodenki. Chyba za bardzo poczułam wiosnę. Chociaż to i tak tylko na pobyt u niego w mieszkaniu bo potem na drogę znów założę kombinezon. Był w kuchni. Swój strój i kask położyłam na przedpokoju. Przyglądałam się uważnie każdemu detalowi domu. Dobrze zrobione wykończenia okien i drzwi, a podoba po prostu lśniła. Usiadłam na krześle przy stole. Zapomniałam o istotnej rzeczy... Jeżeli mam na sobie top to zazwyczaj widać moje szerokie, umięśnione barki. No niestety figura tak zwanego „kieliszka” nie pomaga mi w zwykłym życiu. No chyba ze podczas walk. Do jadalni wszedł nagle Jon. Podał mi zgrabny kieliszek z drinkiem. 
Patrzyliśmy się na siebie przez pewien czas. 

Bellami?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz