- Że co, że ja Cię niby podrywam? - zapytałam i kiedy Gared wzruszył ramionami wybuchnęłam jeszcze głośniejszym śmiechem. Mężczyzna przyłożył mi dłoń do ust.
- Ciszej... Jak te debile się obudzą to ty będziesz ich ogarniała. - powiedział już nieco zdenerwowany i wstał z krzesła. Wyszedł z kuchni i najwyraźniej wszedł do swojego pokoju. Wiedziałam, że i tak nie zaśnie. To człowiek, który jeżeli już raz wstał w nocy, to już nie pójdzie spać. Wyszłam jeszcze raz do salonu. Coś go chyba tchnęło bo całe pomieszczenie było idealnie wysprzątane. Ani śladu po brudzie, alkoholu czy porozrzucanych filtrach po fajkach. Czyściutko. Dobrze, niech sprząta i oszczędza mi pracy. Takiego Gareda właśnie uwielbiam. Pozbyłam się z twarzy już niepotrzebnego makijażu i rzuciłam się na łóżko. Oczywiście z pokoju obok dało się słyszeć śmiech Gareda i zaraz dźwięk zapalniczki. Taka godzina, a temu jeszcze mało palenia... Eh. Uznałam, że dobrym pomysłem będzie wbicie mu do pokoju. Oczywiście leżał sobie bez koszulki na łóżku i palił blanta. Pojeb. Jednak mamy coś ze sobą wspólnego. Usiadłam przy biurku i także zwinęłam sobie jointa. Podpaliłam go złotą zapalniczką i uwaliłam się obok mojego współlokatora. Taką ciszę mogłabym przesiedzieć wieki. Nie dość, że zaczynam się rozweselać, to jeszcze wygodne łóżko. No po prostu marzenie. Wypaliłam całą bibułkę. No może nie zupełnie, bo nie chciałam poparzyć sobie ust. Byłam już bardzo rozbawiona. Widziałam przed sobą tylko mroczki, a każde przekręcenie się było dla mnie po prostu niewykonalne. Czułam na sobie spojrzenie Gareda. Kilka chwil wcześniej zgasił blanta w popielniczce.
- Ale ty masz ładne oczy.
- A gdzie się debilu patrzysz? Bo to raczej nie są kurwa oczy. - wybuchnęliśmy śmiechem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz