- Po pierwsze chcę spać, a po drugie to, czy wy właśnie pijecie moje Whiskey? - zapytałam nieco nieprzytomna i zbulwersowana. Gared oczywiście schował butelkę za plecy, a ja ze względu na to, że nie kontaktowałam, poszłam do kuchni i zabrałam z szafki szkło z czystą. Usiadłam pomiędzy Pi, a Chrisem i przeglądając telefon popijałam zbawienny trunek. Oczywiście ich zaskoczenie było dość duże, ale zaraz kontynuowali grę. Położyłam się na kolanach Stoffersa i dalej piłam wódkę. Jako, że mamy przerwę od trasy i chwilę odpoczynku uznałam, że trzeba się trochę wyluzować. Skończyli grać w to szatańskie ustrojstwo. Miałam zamiar już ogarnąć sobie ubranie na jutrzejszy dzień, ale Bo dosłownie zaciągnął mnie do tańca. Puścili chyba ,,Spiel in meinen Glied'', albo coś takiego. Six tańczy po prostu świetnie. Doświadczyłam tego już na niejednej imprezie. No ale w własnym mieszkaniu to jeszcze nie. Oczywiście powalali mnie swoim przesadzonym, wysokim śpiewem. Już tylko czekałam, aż mój sąsiad z góry przyjdzie i znów mnie opieprzy. Jebać. Raz się żyje. Przetańczyłam z nim kilka piosenek i wreszcie dał mi wyjść do pokoju, a sam wyrwał tym razem Gareda. Uśmiechnęłam się pod nosem i weszłam do sypialni. Otworzyłam szafę. Tym razem była już posprzątana. Wszystko idealnie ułożone zgodnie z kategorią. Byłam nawet z siebie dumna, bo wreszcie ruszyłam to grube dupsko i coś zrobiłam w tym mieszkaniu. Wyjęłam czarne spodnie i bluzę, czyli zupełny standard. Położyłam się na łózku. Patrzyłam zupełnie tylko w sufit i nawet nie zauważyłam kiedy dołączył do mnie Gared.
- Co tak myślisz? - zapytał niespodziewanie.
- Czy iść na fajka czy nie. - zaśmiałam się.
- I co tu długo myśleć. Idę z Tobą.
- Okej. - miałam iść sama, ale niech będzie. Towarzysz mi nie zaszkodzi.
Zeszliśmy szybko ze schodów. Usaidałam na ławce przy bloku. Podpaliłam obydwa papierosy. Chwilę siedzieliśmy w zupełnym bezruchu. Ja tylko delektowałam się papierosem. Gared był zupełnie spięty. Nie wiem czemu. Oparłam się o jego ramię. Momentalnie się uśmiechnął i na mnie spojrzał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz