Strony

3 maj 2019

Od Bellamiego CD. Althei

Kupiłem właśnie kilka produktów spożywczych nieprzekraczającą wartość 50 avarów Inaczej musiałbym wpisać pin, którego oczywiście nie znam. Czemu? Posługuje się kartą Niala. Robię to już dziewiąty dzień. Dziś to będą "jego" ostatnie zakupy. Mój garaż oczywiście nie ma śladu morderstwa. A ja sam zachowuje się normalnie. Wiem, że jeśli coś się zmieni w moim zachowaniu można to zobaczyć. Po co więc wdrażać w to inne osoby? Spakowałem zakupy do torby i wyszedłem ze sklepu kierując się w stronę ulicy. Przecież nie będę tak głupi i nie będę stawiał samochodu pod sklepem gdzie płace kartą osobą, która zaraz zaginie. Oczywiście, że o tym pomyślałem. Przeszedłem przez ulicę i skręciłem w prawo. Założyłem okulary przeciwsłoneczne, które wcześniej były założone na głowę. Moje myśli przeszły do Alt, która przecież została porwana. W sumie może pora ją uratować? W jakiś sposób to moja wina, że ją porwali. Raczej nie odwieźli jej do domu i ukołysali do snu. Westchnąłem i skręciłem w lewo wkraczając w uliczkę pełną domów. Westchnąłem i podszedłem do swojego samochodu, który zaparkowany był pod jakimś starym domem. Oczywiście sprawdziłem wcześniej czy na pobliskich domach nie ma kamer. Nie było. Tak dla ścisłości. Wsadziłem zakupy do bagażnika i sam wsiadłem na siedzenie kierowcy. Odpaliłem samochód i ruszyłem w stronę domu by tam odłożyć zakupy. Sięgnąłem po telefon i wybrałem numer do Katfrin od razu włączając ją na głośnik.

- Co chcesz - odezwała się niemal od razu. Uśmiechnąłem się słysząc jej jakże oziębły ton głosu.
- Pomocy. Pamiętasz o moim ostatnim włamaniu. Myślę, że jednak ją porwali - powiedziałem i wjechałem właśnie w alejkę, która miała mnie wyprowadzić na ulicę z większym ruchem.
- No co ty kurwa nie powiesz - rzekła i usłyszałem jej śmiech. Wywróciłem oczami i skręciłem w lewo.
- Będę u ciebie za piętnaście minut - powiedziała i rozłączyła się, a ja uśmiechnąłem się jedynie dumny z tego, że nie musiałem przyznawać jej racji, którą oczywiście od początku miała. Jednak sam ja wiedziałem, że to było porwanie. Jednak świadomość tego co się z tym wiąże sprawiała, że miałem ochotę na alkohol. A to była już wtedy dłuższa sprawa.

~~~~**~~~~

- Zostań tutaj - powiedziałem do Katfrin, która trzymała broń wysoko uniesioną. Moja dłoń nie była przyzwyczajona do tak długiego trzymania broni, która stawała się z czasem coraz bardziej niewygodna.
- Nie wiesz ilu ich jest - rzekła do mnie i stanęła tuż obok omijając jednego trupa pod nogami.
- I tak wiedzą, że ktoś tu jest - odpowiedziałem, a ona wywróciła oczami.
- Przyślij ją tutaj do mnie - rzekła, a ja skinąłem głową. Dziewczyna oparła się o ścianę i zjechała po niej jednak nie usiadła na ziemi. Katfrin klęczała zaraz obok martwego mężczyzny. Panował półmrok dlatego tak drobna osoba jak ona jest teraz mało zauważalna. Ma przewagę nad znaczną ilością wrogów. Zszedłem powoli na dół po schodach.  Na ostatnim schodku przywarłem do ściany i wyjrzałem lekko. Dwójka ludzi stała tuż obok drzwi. Zapewne kogoś pilnowali. Czyli Alt. Wątpię by mieli tutaj kogoś innego prócz dziewczyny. Wymierzyłem broń w tego co stał najbliżej. Jeśli ten padnie drugi odwróci się w jego stronę by ogarnąć sytuacje. Wtedy i on dostaje kulkę. Położyłem palec na spuście, a mężczyznę miałem już na muszce. Jak zawsze strzał był i dla mnie zaskoczeniem. Mężczyzna dostał w lewe ucho, a nabój poleciał w głąb głowy. Drugi odwrócił się w moją stronę tak jak przewidziałem i także on dostał. Jednak nie wycelowałem tak jak powinienem. Dostał w lewe ramie. Wyjął broń i przeładował ją. Wymierzyłem znów w niego i wystrzeliłem jednak kolejne spudłowanie. Trafiło w udo. Mężczyzna za każdym razem wydawał z siebie odgłos bólu. Wymierzył we mnie bronią i wystrzelił. Schowałem się za ścianę jednak nabój drasnął mój brzuch. Zacisnąłem szczęki z bólu i wychyliłem się strzelając i tym razem trafiając. Z przyzwyczajenia jednak schowałem się znów za ścianę dopóki nie usłyszałem jak ciało upada na podłogę. Wyszedłem więc na spokojnie zapominając o tym by sprawdzić czy ktoś się nie pojawi. Dostałem w lewe ramię. Jęknąłem z bólu i na oślep wymierzyłem broń. Wystrzelałem do wyczerpania magazynku. Usłyszałem wtedy kolejny upadek ciała. Westchnąłem i otrząsnąłem się z tego. W tym momencie uratowało mnie tylko i wyłącznie szczęście albo mój fart. Wymieniłem magazynek i ruszyłem w stronę drzwi, które uchyliłem. W rogu pokoju siedziała postać. Tłuste włosy przyklejały się do brudnej budzi. Jej ubrania były podarte, a gdy na mnie spojrzała pierw mnie zapewne nie poznała, Nie dziwie się. Byłem ubrudzony krwią. Nie dostałem tylko w ramię  ani brzuch. Nim przybyliśmy z Katfrin mieliśmy jeszcze trochę potyczek i więcej trupów. Moja siostra zapewne też jest cała uwalone we krwi. Nie tylko swojej.
- Alt? - zapytałem - Kurwa, ciekawie to to nie wygląda - dodałem i wszedłem głębiej do pomieszczenia.
- Długo ci to zajęło - rzekła jedynie, a ja tylko spojrzałem na nią.
- Boli ci coś? - zapytałem trochę zmartwiony. Może i nie chciałem jej odbierać im. Ale gdy zauważyłem jej sytuacje byłem na siebie zły. To wzmocniło moje przekonanie, że Neil musi za to zapłacić.
- Wszystko. Po prostu się stąd wynośmy - powiedziała i wstała. jej nogi zachwiały się.
- Oczyściłem drogę, a przynajmniej tak mi się wydaje- rzekłem i wychyliłem się zza drzwi by sprawdzić czy ktoś może i nie doszedł. Nikogo jednak nie widziałem. podszedłem do dziewczyny i wziąłem ją pod ramię. Posuwałem ją powoli do przodu. Oczywiście w innym znaczeniu posuwania. Żeby nie było. Wyszliśmy na korytarz, a Alt chyba nawet nie dostrzegła ciał leżących pod jej nogami.
- Na górę po schodach i w prawo. Dasz radę sama? Katfrin czeka tam na ciebie, ja mam tu jeszcze coś do załatwienia - powiedziałem.
- Neil jest na drugim piętrze. Żelazne drzwi - rzekła cicho, a ja zdziwiłem się tym, że posiada takie informacje.
- Skąd wiesz? - zapytałem by odpowiedzieć na swoje pytanie.
- Jeden z nich wspominał o tym. I o żelaznych drzwiach, za którymi siedzi ich szef. Nieważne, pośpiesz się i nie pierdol z nimi - powiedziała i oparła się o ścianę idąc w kierunku schodów, za którymi czekała na nią Katfrin. Spojrzałem na nią jeszcze raz i wyjąłem szybko telefon wysyłając Katfrin pierwszą lepszą liczbę. Nie miałem czasu na to by pisać wiadomość: Alt do ciebie idzie, możesz po nią zejść bo w sumie to wygląda chujowo. Dlatego właśnie ustaliliśmy, ze wysyłam jej cokolwiek. Katfrin do niej wtedy zejdzie i ta będzie szybciej znów bezpieczna. Ruszyłem w lewo skąd zapewne przyszedł trzeci facet, którego zabiłem przy drzwiach do "celi" Alt. Ujrzałem to co chciałem. Schody. Wchodziłem po nich i oczywiście nasłuchiwałem czy aby ktoś nie wchodzi bądź schodzi. Jednak zdawało mi się, że byłem sam. Czyżby wszyscy już zostali zabici? Wątpię. Neil zapewne wysłał ich w teren. Nie spodziewał się ataku. To dobrze. Mniejszy problem. Większy zysk.  Kiedy dotarłem na drugie piętro od razu odszukałem żelazne drzwi. Długo nie było trzeba szukać. Na piętrze nikogo nie było. Przyłożyłem ucho do drzwi nasłuchując czy ktoś tam jest, a jeśli tak to ile osób. Nic nie słyszałem. Czyżby go nie było? A może robi coś czego nie da się usłyszeć przez jebane żelazne drzwi?! Zacisnąłem szczękę i przeładowałem broń. Otworzyłem drzwi i ujrzałem od razu biurko, za którym siedział mężczyzna. Zaraz później strzał wymierzony w moją stronę utknął w drzwiach tuż obok mojego uda. Odwróciłem się i postrzeliłem mężczyznę co we mnie celował. Zaraz później kolejny strzał utknął w mojej lewej dłoni. Jęknął z bólu i opuściłem ją. Trzymanie broni jedną ręką jest chujowe i niewygodne. Wymierzyłem broń w stronę mężczyzny jednak ten zdążył jeszcze raz wystrzelić. Gdyby nie to, że zrobiłem krok w lewo zapewne dostałbym w prawe ramię. Wtedy broń upadłaby mi na ziemię. Postrzeliłem faceta wprost w głowę, a krew opryskała gabinet.
- Długo ci się to zeszło - powiedział Neil, a ja wywróciłem oczami i usiadłem naprzeciwko niego wymierzając w jego stronę naładowaną broń.
- Pójdziesz po dobremu czy będzie trzeba cię zawlec? - zapytałem, a ona spojrzał na mnie znad sterty papieru. Był spokojny jak na człowieka, do którego wymierza się broń.
- Nie zawleczesz mnie patrząc na twój stań - powiedział i polizał swój palec by następnie przerzucić nim kartkę na drugą stronę.
- Ja nie. Ale wiele innych osób tak. Pytam po raz ostatni. Po dobremu? - rzekłem, a ona odsunął fotel i wstał. Ja także to zrobiłem. Podszedł do mnie i nachylił się.
- Nigdzie się nie ruszam - powiedział i w tym momencie dostał z broni w lewe ucho. Ogłuszony padł na ziemie. Czyli jednak będę musiał go zawlec. Co do tego, że jest wiele osób, które pomogą mi go znieść to kłamstwo. Ale nikt nie powiedział o tym, że nie mogę go sturlać po schodach. Obije się trochę, ale to tylko doda mu uroku. Zamierzałem spakować go do bagażnika i jechać do domu. Ale pierw zapewne odwieźć dziewczyny.

Alt?

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz