Strony

3 maj 2019

Od Odeyi C.D Samuel

    Po powrocie do domu starałam się zachowywać cicho, co było stosunkowo łatwym zadaniem. Wystarczyło, że przed wejściem ściągnęłam szpilki i powoli pomknęłam do swojego pokoju na palcach, gdzie jedynie zrzuciłam swoje ubrania i położyłam się do łóżka.
    Następnego dnia obudziły mnie nie tylko promienie słońca, wpadające przez okno do sypialni, ale i moja siostra, która bez żadnego ostrzeżenia rzuciła się na moje łóżko i przygniotła swoim cielskiem. Stęknęłam zaskoczona, jednak moje ciało ani drgnęło. Samo widocznie nie chciało się ruszać. W każdym razie w tamtym momencie podzielałam jego zdanie i z zamkniętymi oczami wsłuchałam się w to, co kobieta ma mi do powiedzenia.
     - Dzień dobry Oddy, mam dla ciebie misję specjalą - zaczęła. Bez problemu mogłam wyczuć, że na jej twarzy rozkwitł szeroki uśmiech. Nie dokończyła jednak swojej wypowiedzi, bo gwałtownie jej ją przerwałam.
     - Nie - mruknęłam stosunkowo cicho. Dodatkowo ten dźwięk zagłuszała poduszka, która była szczelnie przytwierdzona do mojej twarzy.
     - Ale ja nawet nie skończyłam tego, co miałam ci powiedzieć. - Szturchnęła mnie w ramię parę razy, na co nie zareagowałam.
     - Moja odpowiedź i tak brzmi nie. Daruj sobie dalsze namawianie, stara - wymruczałam, z emfazą wypowiadając ostatnie słowo.


     - Nie, nie daruje, młoda - powiedziała tym samym tonem co ja i jeszcze bardziej zaczęła mnie maltretować. Jej szturchanie stało się bardziej brutalne i nie doświadczałam go tylko na ramionach. Obiektem jej zainteresowania stał się też mój brzuch, plecy, oraz szyja. Co jak co, ale Jane doskonale wiedziała, jak wrażliwa jestem w tych miejscach. Dobrze wiedziała gdzie uderzyć, aby zabolało. - Wstawaj, ubieraj się i jedziemy.
     - Gdzie znowu - warknęłam niezadowolona, powoli otwierając oczy i kierując swój wzrok w jej stronę. Sama nadal była w piżamie, jednak na nogach musiała być już od jakiegoś dłuższego czasu. Dobrze wiem, jak wygląda zaraz po przebudzeniu, oraz jak długo musi się doprowadzać do porządku, by czuć się i wyglądać w miarę normalnie. - Kiedy wstałaś?
     - Dwie godziny temu - powiedziała od razu, a zaraz potem zeszła ze mnie, kładąc się na plecach na drugiej połowie łóżka. - Idź do łazienki się ogarnąć, ja się ubiorę w tym czasie. Śniadanie zjemy na mieście… Znaczy ty zjesz śniadanie, a ja drugie śniadanie. - Podrapała się po głowie, by później dokończyć. - A wybieramy się po farby do ścian i zamówić meble do mojego nowego mieszkania. - Rozciągnęła się.
     - A nie mogłaś tego zrobić z Isaaciem? - Uniosłam jedną brew, powoli podnosząc się z łóżka. Isaac to koniec końców jej partner, a to jest ich wspólne mieszkanie, więc wydaje mi się, że powinni omawiać takie sprawy razem, a nie strącając tych spraw na barki tylko i wyłącznie jednej osoby. Jakby ktoś był niedoinformowany, to tak, ich małżeństwo jest tak samo aranżowane, jak moje. Jedyną różnicą, jaka dzieli związek mój i Tobiasa od ich związku, to fakt, że oni utrzymują między sobą przyjacielskie stosunki i całkiem nieźle się ze sobą dogadują. Zazdroszczę im tego...
     - Nie, nie ma czasu, aktualnie teraz pracuje i pewnie w nocy też będzie. Dlatego poprosił mnie, żebym zrobiła to sama. Powiedział tylko, czego nie chce, a tak to dał mi wolną rękę.
     - Biedny facet, na jego miejscu to ja bym ci nie ufała - westchnęłam ciężko i ruszyłam w kierunku łazienki, która była bezpośrednio połączona z moją sypialnią.
     - Cicho - zaśmiała się. Chwilę później usłyszałam zamykające się drzwi od mojego pokoju i westchnęłam, zabierając się do pracy nad samą sobą. Klasycznie wzięłam prysznic, bo nie zrobiłam tego przed snem, załatwiłam potrzeby fizjologiczne i całą masę innych rzeczy, z czego połowa była kompletnie niepotrzebna. Jednak mimo wszystko wyrobiłam się z tym w pół godziny i wróciłam do pokoju, gdzie założyłam na siebie w miarę pospolite ciuchy. To znaczy, wyglądały pospolito, ale były drogie, jak cholera.
     - Gotowa? - Usłyszałam głos mojej siostry i dźwięk otwieranych drzwi, gdy zapinałam ostatnie guziki koszuli. Spojrzałam się na nią przez ramię.
     - Tak tak, już już, jeszcze tylko dam jeść Phoebe i możemy jechać - oznajmiłam, by chwilę później podejść do ogromnej klatki, w której znajdowała się moja papuga. Aktualnie spała, więc najciszej jak potrafiłam nasypałam jej trochę mieszanki ziaren do pustej miski. Równie ostrożnie jak wcześniej zamknęłam drzwi od klatki i złapałam za torebkę, by zaraz później minąć moją siostrę w drzwiach. - Idziemy.
    Wsiadłyśmy do jej samochodu, który stał już przygotowany pod domem, a stamtąd ruszyłyśmy w stronę centrum, z zamiarem wpadnięcia do jednej z lepszych knajp w Avenley River. Właśnie taką knajpą jest lokal prowadzony przez Adama Lancastera. Ogółem restaurację założył jego dziadek, a on sam przejął ją po swoim ojcu. Chociaż teraz nie ma to znaczenia, ważne jest to, jak pyszne jedzenie tam serwują.
    Spędziłyśmy tam z jakieś pół godziny, jak nie więcej, korzystając z dobrodziejstw tego magicznego miejsca. Ja standardowo zamówiłam najlepsze naleśniki jakie w życiu jadłam i ledwo się powstrzymałam, żeby nie zamówić kolejnej porcji. Niestety czas nas gonił, a nie miałyśmy go zbyt wiele. Trzeba było się sprężyć, bo z tego co zdążyłam się dowiedzieć od Jane, to dostałam specjalne zaproszenie na malowanie jej sypialni. Pomijając już też to, że trzeba kupić farby, a w planach mamy też wstąpienie do sklepu meblowego, by rozejrzeć się wiadomo za czym. Za meblami. No a niby dlaczego miałybyśmy tam jechać?
    Jak na złość na zewnątrz spotkała nas niemiła niespodzianka. Auto mojej siostry nie chciało odpalić, a ona sama mocowała się ze stacyjką jakąś dłuższą chwilę.
     - Laska, to nie ma sensu. Lepiej jest po kogoś zadzwonić. - Westchnęłam ciężko. - Podaj mi numer do Isaaca.
     - On teraz nie może, mówiłam ci przecież, że jest w pracy - wyjaśniła. - A tata?
     - Tata też jest w pracy - mruknęłam, przeglądając kontakty. - Mama?
     - Mama to dzbanie nie ma prawa jazdy - Jane parsknęła, uśmiechając się delikatnie. Jednak chwilę później na jej twarzy ponownie zagościła powaga.
      - Ano tak - westchnęłam, scrollując kontakty w dół i w dół, aż nie natrafiłam na numer do Sama. Przez chwilę się zastanawiałam, czy nie zrezygnować z klikania zielonej słuchawki i poszukania kogoś innego, jednak po dłuższym namyśle zdecydowałam się zaryzykować. - Zadzwonię do kolegi, może on nam pomoże.
      - Jakiego kolegi? [( ͡° ͜ʖ ͡°)]- Jane posłała swoje dwuznaczne spojrzenie w moją stronę i znacząco poruszyła brwiami, co ja zbyłam machnięciem dłoni i nie odpowiedziałam na jej pytanie. Odczekałam parę sekund, wsłuchując się w charakterystyczny dźwięk oczekiwania na połączenie. Zaraz potem usłyszałam znajomy męski głos.
     - Halo?
     - Samuel? Jak dobrze, że odebrałeś. Tu Odeya. - Weschnęłam ciężko, spoglądając na siostrę porozumiewawczo. Przekazałam jej też spojrzeniem, że chyba wyszło i będzie nam dane zaznać pomocy.
     - Co się stało?
     - Mam problem… to znaczy mamy problem, ja z moją siostrą. Z autem konkretnie. Nie chce odpalić, więc chciałabym się ciebie spytać, czy dałbyś się namówić na wożenie się z nami po mieście?


< Samuel? :3 >

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz