Strony

4 maj 2019

Od Samuela cd. Odeyi


                - Odeya, bardzo cię lubię ale już nie żyjesz – Odwróciłem się w jej stronę, łapiąc pędzel którym posługiwała się Jane, zamoczyłem go w farbie i chlapnąłem na dziewczynę. Ta zareagowała piskiem, oraz otarciem twarzy. Starałem się zachować powagę, jednak nic z tego. Dziewczyna miała na twarzy zielone smugi, śmiałem się jak nienormalny. Kiedy Odeya wpatrywała się we mnie morderczym wzrokiem, ja sam uśmiechałem się triumfalnie.
                Nie trzeba długo myśleć, że zrodziła się bitwa na farbę, gdzie zarówno Odeya jak i wyglądaliśmy koszmarnie, ale świetnie się przy tym bawiliśmy. W pewnym momencie po prostu złapałem dziewczynę w pasie i uniosłem do góry, na co ona znów zaczęła krzyczeć i wymachiwać nogami. Po pewnym czasie, oparłem się o ścianę ręką patrząc na Odeyę. Dziewczyna próbowała zabić mnie wzrokiem, ale ja tylko uśmiechnąłem się szeroko.
                - Co? Tylko ja miałem być zielony? – Odeya tylko odwróciła się a ja pokręciłem głową i wróciłem do malowania. Po chwili jednak znów poczułem na sobie spojrzenie dziewczyny, odwróciłem się w jej kierunku i uniosłem brew – No, o co chcesz zapytać?
                - Bardzo bolało? – Odeya podeszła do mnie bliżej i przejechała dłonią po jednym z tatuaży na ramieniu. Wzruszyłem ramionami.
                - Kiedy jesteś przyzwyczajony do bólu od raz postrzałowych, to ból spowodowany igłą z tuszem nie jest tak straszny. Ale oczywiście, każdy jest inny. Mnie nie bolało wcale. – Odeya widocznie chciała coś powiedzieć, ale do pokoju weszła jej siostra, a ja usłyszałem tylko jak bierze głęboki oddech.
                - Jak wy wyglądacie! Odeya, znowu wpadłaś na jeden z swoich genialnych pomysłów? – Uśmiechnąłem się, jednak nic nie powiedziałem. Moja rozmówczyni odwróciła wzrok, a ja spojrzałem na Jane – Przepraszam cię za moją siostrę.
                - Przestań, sam mam młodszą siostrę, całe w farbach kończę przynajmniej dwa razy w miesiącu. – Spojrzałem na Odeyę – Idź się umyć, ja to dokończę.
                - Słyszałaś Oddy? Samuel sam to dokończy, poza tym, musimy porozmawiać – Odeya westchnęła zrezygnowana, jednak wyciągnięta przez siostrę wyszła z pokoju. Ja sam szybko zabrałem się ponownie do pracy.
                Samemu, szło mi znacznie szybciej. Skończyłem malowanie ścian i zabrałem się za sufit, kiedy przyszła do mnie Jane, najwyraźniej skontrolować jak idą prace. Uśmiechnęła się, po czym zwróciła do mnie.
                - Samuelu, może się czegoś napijesz? – Spojrzałem na nią i pokręciłem głową – Nalegam, naprawdę.
                - Przepraszam Jane, ale chcę to skończyć i muszę jechać do domu. Jutro mam pogrzeb mojego przyjaciela.
                - Przykro mi – To były ostatnie słowa jakie powiedziała do mnie, bo chwilę potem usłyszałem tylko jej podniesiony głos – Odeya, musimy poważnie pogadać.
                Po kolejnej godzinie, wszystko było pomalowane. Byłem zadowolony z efektu, aż przypomniało mi się, jak remontowałem własne mieszkanie. Nawet nie wiedziałem, kiedy zrobiło się tak późno. Wyszedłem z pokoju i dołączyłem do dziewczyn, nie musiałem nic mówić. Jane od razu załapała, że malowanie skończone.
                - Naprawdę ci dziękuje za pomoc. – Odeya wywróciła oczami, a Jane zgromiła ją wzrokiem – Łazienka jest tam, jeśli chciałbyś się wykąpać.
                - Cóż, w takim stanie ciężko pokazać się innym. – Od razu skierowałem się do łazienki, gdzie zmyłem z siebie całą farbę.
                Przyglądając się sobie w lustrze, po raz kolejny zastanawiałem się, dlaczego większość ludzi którzy znają i mnie i mojego ojca, mówią, że jestem jego kopią. Wyszedłem z łazienki. Usłyszałem też coś, czego najpewniej nie powinienem.
                - Odeya, nie tłumacz się jak dziecko. Jesteś zaręczona, a ciągnie cię do tego chłopaka. Naprawdę myślisz, że to w porządku wobec Tobiasa? – Wchodząc do kuchni, odchrząknąłem i Jane natychmiast przestała mówić. Odeya nawet na mnie nie spojrzała w pierwszej chwili. Po raz kolejny poczułem jak Odeya przygląda się moim tatuażom. Uśmiechnąłem się do dziewczyn.
                - Miło mi było, ale muszę już uciekać. Cieszę się, że mogłem pomóc. Polecam się na przyszłość .
                - Nie zostaniesz na kolacji? Napracowałeś się dzisiaj, nie mam sumienia puszczać się do domu o pustym żołądku.
                - Dzięki, ale odmówię. Ja… muszę coś jeszcze załatwić na mieście. Jeśli chcecie, mogę was jeszcze podrzucić do domu.
Odeya?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz