Obudziłem
się dopiero po południu. Miałem dużo czasu, dziś nie musiałem gnać do warsztatu
ani na żadną sesję. Mogłem po prostu odpocząć. Jednak, pasowałoby zrobić coś do
jedzenia, wiec włączyłem muzykę, po czym tanecznym krokiem ruszyłem do kuchni.
Nie spodziewałem się nikogo, więc nie krępowałem chodzić się w spodniach od
starych dresów. Zrobiłem sobie omlety, a kiedy zasiadłem do stołu z talerzem i
kubkiem kawy, mój telefon wręcz ledwo przebił się przez dźwięk muzyki.
Wyłączyłem ją i odebrałem.
-
Ellie? Co jest siostra?
-
Spencer, mam nadzieję, że przyjdziesz dziś na kolację – Stanąłem jak wryty.
Kolacja?
-
Kolacja? Ja…
-
Mam nadzieję, że nie zapomniałeś! Dziś urodziny mamy! Nawet Bella
zadeklarowała, że przyjdzie. – Ellie mówiła do mnie tonem, który ja nazywałem „Jestem starsza, więc masz się słuchać
gówniaku”. Wywróciłem oczami.
-
Ta, ta, przyjdę. Może – Nie pozwalając jej na odpowiedź, rozłączyłem się i
rzuciłem telefon na kanapę. Nie miałem najmniejszego zamiaru przychodzić na ich
śmieszną kolacyjkę, gdzie Bella będzie udawać, że nas kocha, Ellie będzie się
starać potrzymać towarzystwo, Riley będzie miał wyjebane i mecz będzie ważniejszy,
a mama znów będzie płakać, że jej dzieci to cholerne debile które nic nie
potrafią. A no i za tatą, za nim też będzie płakać.
Zjadłem
wszystko i wypiłem kawę po czym skierowałem się pod prysznic. Wychodząc z
łazienki, wypuściłem mnóstwo pary do pokoju. Ubrałem się w jeansy, podkoszulek
a na to zarzuciłem czarną bluzę. Do uszu włożyłem słuchawki po czym wyszedłem.
Miałem zamiar pojeździć po mieście na motorze, może zobaczę jakiś fajny klub do
którego będę mógł iść kolejnego dnia?
Parkując
przy ścianie lokalu, zauważyłem ile ludzi jest w środku mimo wczesnej pory. Nie
jestem pewien ile tam byłem, jednak dość szybko wkręciłem się w imprezę.
Wyszedłem, kiedy słońce chyliło się ku zachodowi, jednak byłem całkowicie
trzeźwy, ciesząc się, że już od dawna nie piję alkoholu. Tak właściwie, z tej
imprezy poszedłem na kolejną a z kolejnej wróciłem już do domu. Cóż, więc tak poszedłem na kolację do mamy.
Kolejnego
dnia, już od rana byłem na mieście. Chodziłem po ulicach, rozglądając się za
czymś, co mogłoby być moim nowym wyzwaniem. Nie muszę wspominać o awanturze z
siostrą prawda? Skręciłem do parku, rozglądając się po niebie. Wtedy też
zobaczyłem dziewczynę, która najwyraźniej czegoś szukała. Wyglądała na
zrozpaczoną i przerażoną. Patrzyłem na nią dłuższą chwilę, aż w końcu odezwał się
we mnie miły człowiek. Kiedy ruszyłem w jej kierunku, nagle traciłem coś stopą.
Był to telefon, leżał w dość dużej odległości od niej, więc nie mogła go
zobaczyć. Podniosłem telefon i szybkim krokiem, znalazłem się obok dziewczyny.
-
Przepraszam, ale czy tego szukasz? Znalazłem go w trawie – Wyciągnąłem rękę,
pokazując jej telefon.
Taylor?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz