Po przeczytaniu dalszych powiązań Gustawa z dość niepokojącymi ludźmi i dość... Skomplikowaną organizacją, zaczął żałować swojej decyzji udziału z zasadzce z wariatką. Czara goryczy przelała się, kiedy Cassiopeia zgłosiła mu o pewnym cieniu, który podążał za nią na każdym kroku. Nie mieli zamiaru odpuszczać. Wtedy Phoenix zaczął potajemnie działania. Nagłośniona sprawa pływających zwłok daleko za miastem, stała się tematem numer jeden. Tajemniczy morderca postarał się upozorować zbrodnie na jedną osobę, która była znana policji od długiego czasu.
Przeszukując szafki w poszukiwaniu najpotrzebniejszych rzeczy do ugotowania obiadu, co jakiś czas spoglądał za siebie. Czuł na swoich plecach badawczy wzrok, który jakby mógł wypalił by dziurę w części ciała. Sytuacja rozgrywająca się w kuchni Noelli, miała wręcz charakter całkiem normalny w świcie. Jednak tylko dla osób niewtajemniczonych. Świadomość piekła znajdującego się pod jego stopami, przyprawiała go o zawrót głowy. Trace jednak miał dość chciwy jak na jego osobę plan,który bym wręcz idealnie zaplanowany. Pod możliwym kątem. Dlaczego nie poznać wroga of zaplecza, prawda?
- Nie zamierzam brać od Ciebie jakichkolwiek pieniędzy, wykorzystam ubezpieczenie zdrowotne i dobroć policji. - odpowiedział na spostrzeżenie jego towarzyszki, kiedy zaczął poszukiwać potrzebnych naczyń do gotowania. - Nie chcę od Ciebie nic. Spłacam tylko dług, względem Ciebie.
- Jednak wataha psów... Znaczy stróżów prawa ma jednak honor i szlachetne cechy? - zaśmiała się dość drwiąco, zasłaniając dłonią usta. Jakby chciała zachować pozory niewinnej dziewczynki.
- Jesteśmy tylko zgrają debili, biegających niczym dzikusy z bronią. - odparł, obierając potrzebne warzywa. - Robię to własnego poczucia obowiązku, jestem nade wszystko leniwym psem… Przez Twój jakże świetny plan ujęcia goryla, mam na głowie ludzi życzących mi śmierci.
~. *. ~
Czując obecność drugiej osoby w salonie, oparł narzędzie na kolanie. Dokładnie w miejscu, gdzie poprzednio spowodował szkody w ciele. Zastanawiał się, co może siedzieć w głowie takiej kobiety, jaką była Noellia. Kiedy rozmawiał z nią podczas przygotowania dość porządnego posiłku, okazała się ciekawą na swój sposób osobą. Która tak naprawdę była skrzywdzona przez ludzi jej niegdyś bliskich.
- Twoje jedzenie nie wygląda tak źle, jak na początku sobie wyobrażałam. - powiedziała na przywitanie po dłuższej nieobecności, siadając po drugiej stronie. Mężczyźnie nie uszło na uwadze jej powierzchowny problem, jakim były rany po ich akcji.
- Jednak sama nie jesteś zbytnio idealna… O spójrz! Kurz na stoliku.
- Jak na gościa na obcym sobie terenie, pozwalasz sobie o wiele za dużo. - zauważyła, wbijając morderczy wzrok w jego twarz. Trace jak na komendę uśmiechnął się wyzywająco. Tak chcesz się bawić, chyba zrozumiała przesłanie,które było dość jasne.
Nadal bawiąc się w najlepsze nożykiem, zbliżył się nieznacznie do starszej dziewczyny. Pogrywając w jej gierkę tym samym udając drapieżnika, zatorował jej drogi ucieczki. Oddechem drażnił jej skórę na szyi, specjalnie zahaczając nosem o jej skrawki.
- Przyznaj się, Noellio… Twój wzrok Cię zdradza, mówiąc “Wydłubie Tobie oczka, psie” - szepnął, kładąc dłoń na jej tali. Nim zdążył złożyć lekki pocałunek na jej żuchwie, szybko wstał z miejsca, w celu sprawdzenia pieczącej się w piekarniku potrawy. - Jeśli tak bardzo chcesz buziaka, wystarczy powiedzieć. obiad za chwilę gotowy, więc rusz zgrabny tyłeczek po naczynia. Żadnych ostrych narzędzi, blondi.
Noellia?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz