Strony

1 cze 2019

Od Rachel C.D Lionell

Czuła się niekomfortowo w nie swoim mieszkaniu, w dodatku mając korzystać z nie swojego prysznica. Nie rozumiała do końca, czemu tak naprawdę wciąż u niego tkwiła. Co oznaczało to uparcie się, żeby została? Brała pod uwagę nawet fakt, że mógłby nie chcieć, żeby coś jej się stało - ale to jedna z najmniej prawdopodobnych wersji. Wydał się jej dziwnie spięty, jakby coś go trapiło. Miała jednak wrażenie, że spytanie o to jedynie pogorszyłoby i sytuację, i i tak już napiętą relację między nimi.
Łazienka nie mogła zająć jej więcej niż dziesięć minut. Mycie włosów męskim szamponem nie było dla niej w żadnym stopniu kłopotliwe, natomiast zdjęcie kolczyka okazało się za dużym wyzwaniem dla psychiki, dlatego po prostu postanowiła zostać w nim przez cały czas. Wyszła z pomieszczenia, ręcznikiem wciąż przejeżdżając po włosach. Być może i Lionell "pozwolił" jej tutaj zostać, ale zmoczenie wszystkiego wokół byłoby już chyba po prostu niewłaściwe. Czuła się również źle z tym, że to ona będzie spała na kanapie. Co prawda wizja podłogi nie była miła, ale jednak to on jest tutaj gospodarzem i sam fakt, że ktoś inny przez nią będzie musiał zrezygnować z czegoś wygodniejszego i lepszego przytłaczał ją. W dwójkę jednak nie będą spać. Sama wizja spania w jego obecności ją przerażała. Co prawda miała wrażenie że nic jej nie zrobi, ale podejrzane zachowanie oraz czarne scenariusze w głowie robiły swoje. Obecnie problemem wywierającym największą presję okazało się zamówione jedzenie. Miała nadzieję że nie będzie to coś w stylu fast fooda, ale to właśnie tego najbardziej się spodziewała. Dlatego też od razu gdy przeszła do pomieszczenia, w którym znajdował się Lionell, postanowiła zainterweniować.


- Niedobrze mi - mruknęła niemrawo, a on podniósł na nią wzrok jak na szaleńca,
- A to mi mówisz bo...? - zdecydowanie jego wypowiedź ociekała niezainteresowaniem jej wcześniejszym wyznaniem. Podeszła do kanapy i usiadła na jej drugim końcu, zdawać by się mogło, że chciała od niego uciec jak najdalej. Przynajmniej się już ubrał. Swoją drogą był dość dobrze zbudowany, obstawiała że chodzi na siłownię lub też uprawia sport w jakiś inny sposób. Jedyne, co Rachel lubiła, to siatkówkę i jazdę konną. Jeśli chodzi o inne gry zespołowe, to kompletnie sobie nie radziła. Potrafiła rzucić piłkę do kosza, ale nie grać w koszykówkę. Ta gra wydawała się dla niej jakby brutalna, chociaż sama nie pojmowała, skąd to stwierdzenie.
- Po prostu, mówiłeś że zamówisz jedzenie. Jeśli jeszcze tego nie zrobiłeś to dla mnie może nie bierz, jak zjem to zwymiotuję... - wytłumaczyła, a płynność jej wypowiedzi mogłaby podsunąć na myśl kłamstwo. Jednakże każdemu czasem jest niedobrze i to raczej nic dziwnego, a obecne zdarzenia były stresujące, więc kiepskie samopoczucie dodatkowo nie powinno być aż tak zadziwiające. Zmierzył ją jedynie wzrokiem, po czym wykonał coś na wzór zmęczonego westchnięcia. Nie rozumiała do końca, czy był zirytowany jej postawą, czy może coś innego chodziło mu po głowie, ale postanowiła nie pytać i pozostawić ten temat w spokoju.
- I tak już zamówiłem, zjesz jak będziesz chciała - oznajmił z jakby znudzeniem, a ta poczuła się na wygranej pozycji. Ulga jaką odczuła była ogromna i musiała się mocno postarać, by nie było tego po niej widać. Mimo wszystko głód nie był w żadnym stopniu przyjemny i fakt, że za niedługo ktoś będzie przy niej jadł budził w jej wnętrzu jakiś mały płomyk wściekłości na wszystko wokół.
- Więc, co przeważnie robisz jak jesteś na mieszkaniu? - spytała po chwili ciszy, bardziej pchnięta przez niezręczność, niż faktyczną ciekawość.
- Nie... - zaczął, jednak przerwał mu głośny grzmot poprzedzony błyskawicą za oknem. Burza jest blisko, bardzo. Cały się spiął, co było widoczne głównie dzięki jego umięśnieniu. Sama lekko podskoczyła na ten nagły hałas, więc reakcja jej towarzysza jakoś specjalnie jej nie zdziwiła. - Nieważne - dokończył w końcu. Spodziewała się właśnie podobnej odpowiedzi, jednak mimo wszystko miała nadzieję na jakąkolwiek podpowiedź. Nie była pewna, na jaki temat mogłaby zacząć temat, żeby Lionell jakkolwiek się zaangażował w konwersację.
- O której idziesz spać? - zadała kolejne pytanie.
- W przedszkolu też zadajesz tyle pytań? - jego mimika twarzy wyrażała co najmniej zirytowanie. Nie była pewna, czy czasem kac nadal go nie męczył. Pewnie tak. Kompletnie się na tym nie znała, musiałaby sama przeżyć coś podobnego żeby zrozumieć, jak mógłby się teraz czuć. Być może położy się spać szybciej? Taką miała nadzieję, czułaby się pewniej wiedząc, że śpi.
- Tak, ale moim pluszakom jakoś to nie przeszkadza - oznajmiła, na co jedynie zmierzył ją spojrzeniem mówiącym "Jeśli próbujesz zabłysnąć, posyp się brokatem". - W każdym razie, piszę jutro z historii, muszę się uczyć z telefonu. Będzie ci to przeszkadzać? - spytała, na co on prychnął.
- Naprawdę widać, że jesteś dzieckiem - nie była pewna, czy to było szczere, czy po prostu ciągłe wyśmiewanie jej wieku było dla niego przyjemne. Wzruszyła ramionami, sięgając po telefon leżący obok niej na kanapie. Zaczęła rozwijać kabel od słuchawek owinięty wokół niego.
- Używanie telefonu w czyimś towarzystwie podobno jest niegrzeczne, więc chciałam wiedzieć, czy nie miałbyś czegoś przeciwko - wyjaśniła. Na jego wciąż w jakimś stopniu niepewnej twarzy pojawiło się czyste rozbawienie - raczej w tym negatywnym sensie. Kolejna uszczypliwa uwaga była tylko kwestią czasu, jednak kolejny grzmot uciszył Lionella na parę następnych sekund. Zacisnął szczęki, na dłuższy moment zamykając oczy. Wyglądało to jakby powstrzymywał wybuch złości, ale zaczynała podejrzewać, że po prostu nie czuł się dobrze podczas burzy. Wielu ludzi się jej boi albo też po prostu jej nie lubią, to raczej nic dziwnego. Być może to też dlatego nie chciał, żeby sobie poszła? To trochę absurdalne, w końcu na pewno niejedna samotna burza za nim.
- Jeśli będziesz siedzieć cicho, to to będzie przyjemność - odezwał się w końcu, co nieco ją przybiło. Od zawsze miała wrażenie, że ludzie jej nie lubią. Sama nie rozumiała, co tak naprawdę robiła źle, ale najwyraźniej coś musiało być. Może faktycznie za dużo mówi, pyta? Postanowiła już siedzieć cicho i zająć się nauką.
Po niecałych dwudziestu minutach w mieszkaniu rozległo się pukanie do drzwi. Nie była pewna, jak dostawca jedzenia dostał się na klatkę - być może była otwarta, albo ktoś inny go wpuścił? Albo też drzwi były zepsute lub coś w tym stylu, co raczej by ją nie zdziwiło. Obserwowała jak Lionell wstaje w ciszy i zmierza w kierunku drzwi. Słyszała już tylko dźwięk uderzania metalu o metal wydawany przez klucze, otwierania drzwi i późniejszej rozmowy. W chwili, gdy Lionell pojawił się z powrotem z papierowymi torbami w dłoni, momentalnie poczuła zapach jedzenia. Ucisk w żołądku zwiększył się, momentalnie poczuła się bezradna. Ten jedynie beztrosko położył na jej udach torbę, nie odzywając się nawet słowem.
- Boże, niedobrze mi - powiedziała szybko, po czym postawiła pakunek na podłogę przed sobą.
- Zarzygaj mi pokój to nie żyjesz - odezwał się, na co popatrzyła na niego przestraszona. Spięła się cała, gdy ten jedynie westchnął głęboko i przewrócił oczyma. - Przecież nic ci nie zrobię... - był wyraźnie zawiedziony jej łatwowiernością. Dalsza nauka sprawiała jej duże trudności, skupienie się było wręcz niemożliwe, przynajmniej z początku. Z czasem jednak zaczęła wpadać w ten trans przepełniony datami, postaciami oraz bitwami.

<Lionell?>

+10 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz