Odette&Adam
- Odette, będę mówić szybko, bo jestem trochę zestresowany i nigdy tego nie robiłem. - Podrapałem się w tył głowy. Zestresowałem się wtedy i to cholernie. Momentami nawet się jąkałem, a temperatura mojego ciała prawdopodobnie podskoczyła w górę. Nie było już odwrotu. - Przepraszam cię, że dopiero teraz to zrozumiałem i pozwoliłem ci cierpieć, przez tak długi czas. - Pod wpływem chwili zdecydowałem się przed nią uklęknąć i złapać ją za dłonie. - Kocham cię i naprawdę bardzo nie chcę cię stracić. Zostań moją kobietą. Tylko moją.
[...]
- Adam, ja… — zacięłam się, bo w gardle zabrakło mi powietrza. Wzięłam większy oddech, posyłając mu szeroki uśmiech. — Jestem teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie. — Adam rozumiał mnie bez słów. Wstał uśmiechnięty, ten uśmiech zmieszał się z ulgą, i męskie ramiona zagarnęły mnie w mocny uścisk, odrobinę odnosząc do góry. Świat dookoła zupełnie przestał istnieć. Opuściły mnie wszelkie wątpliwości, które mogłyby zniszczyć tą piękną, wypełnioną tylko nami chwilę. Chciałam, by zostało tak na dłużej.
- To znaczyło, że tak? — Parsknął śmiechem, odsuwając się minimalnie. Jego dłonie ujęły mnie w talii, zaś twarz przybliżył na tyle, że mogłam poczuć woń jego mocnych, eleganckich perfum.
- A jak myślisz? — Nie spuściłam z niego oczywistego wzroku.
- Odette, będę mówić szybko, bo jestem trochę zestresowany i nigdy tego nie robiłem. - Podrapałem się w tył głowy. Zestresowałem się wtedy i to cholernie. Momentami nawet się jąkałem, a temperatura mojego ciała prawdopodobnie podskoczyła w górę. Nie było już odwrotu. - Przepraszam cię, że dopiero teraz to zrozumiałem i pozwoliłem ci cierpieć, przez tak długi czas. - Pod wpływem chwili zdecydowałem się przed nią uklęknąć i złapać ją za dłonie. - Kocham cię i naprawdę bardzo nie chcę cię stracić. Zostań moją kobietą. Tylko moją.
[...]
- Adam, ja… — zacięłam się, bo w gardle zabrakło mi powietrza. Wzięłam większy oddech, posyłając mu szeroki uśmiech. — Jestem teraz najszczęśliwszą kobietą na świecie. — Adam rozumiał mnie bez słów. Wstał uśmiechnięty, ten uśmiech zmieszał się z ulgą, i męskie ramiona zagarnęły mnie w mocny uścisk, odrobinę odnosząc do góry. Świat dookoła zupełnie przestał istnieć. Opuściły mnie wszelkie wątpliwości, które mogłyby zniszczyć tą piękną, wypełnioną tylko nami chwilę. Chciałam, by zostało tak na dłużej.
- To znaczyło, że tak? — Parsknął śmiechem, odsuwając się minimalnie. Jego dłonie ujęły mnie w talii, zaś twarz przybliżył na tyle, że mogłam poczuć woń jego mocnych, eleganckich perfum.
- A jak myślisz? — Nie spuściłam z niego oczywistego wzroku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz