Zaciągnąłem się głęboko papierosem i włączyłem telefon, sprawdzając zegarek. Po chwili namysłu stwierdziłem, że dam sobie jeszcze godzinę. Jeśli po tym czasie nie opuszczę klubu z napaloną małolatą, z godnością przyjmę swój okropny los i spędzę resztę wieczoru, jeżdżąc czołgiem OBJECT 705A w World of Tanks. Pracować zakazała mi jedna z moich koleżanek, twierdząc że poświęcam temu za dużo czasu. Niestety, na razie nic nie zapowiadało zbytnich fajerwerków. W klubie jak zawsze roiło się od wytapetowanych gówniar czekających na darmowego drinka oraz zaobrączkowanych trzydziestek szukających przygody. W drugich nie gustowałem, zaś co do pierwszych, żadna nie wydawała się na tyle ładna, by chciało mi się spędzić obowiązkową godzinkę na gadce szmatce o niczym uwieńczoną zaprowadzeniem delikwentki do swojego mieszkania.
Zgasiłem papierosa i wróciłem do klubu. Usiadłem przy barze i zamówiłem Jacka Danielsa u swojego znajomego Tylera, który spełniał marzenia o odpoczynku od prawniczej korporacji, realizując się jako barman. Wyglądał na szczęśliwego jak nigdy dotąd.
- Co jest, Zimny?- Tyler prawie krzyczał mi do ucha, usiłując przebić się przez dudniący wokół bas.- Pustynia, nie?
- Biednie tu masz.
- Właśnie widzę. Wszystko, co ładne, już zajęte. Chociaż jedna niezła jeszcze została, ta w czerwonej kiecce. Choć pewnie dla ciebie za stara, wygląda jakby mogła tu być legalnie.
Rozejrzałem się po parkiecie. W prawym rogu sali tańczyła dziewczyna. W ciemności dostrzegłem jedynie blond czuprynę i krótką czerwoną sukienkę. Spostrzegłem także chłopaka kręcącego się przy niej. Uśmiechnąłem się pod nosem, ale zrobiło mi się żal biedaka. Zabierał się do tego jak pies do jeża, mogłem dokładnie powiedzieć, co robił nie tak: maślane spojrzenie, wszędobylskie ręce i wyraz uwielbienia na twarzy.
Nic z tego nie będzie, chłopaczku.
Jakby czytając w moich myślach, dziewczyna odwróciła się i zaczęła iść w stronę baru. Podeszła bardzo blisko i ignorując mnie zupełnie, przechyliła się nad moim ramieniem i sięgnęła po stojącego na ladzie drinka.
- Pilnowałem- odezwał się do niej Tyler, puszczając oko i uśmiechając się.
- Dzięki- powiedziała zadyszanym głosem.- Szkoda, że nie upilnowałeś też miejsca.
Tyler parsknął śmiechem i dopiero zorientowałem się, że to ja zająłem jej stołek. Wstałem i podsunąłem krzesło w jej stronę.
Uśmiechnęła się w taki sposób, że poczułem się jak kompletne zero. Mój przyjaciel i skończony idiota teraz już ryknął śmiechem.
- Następny na koszt firmy- jeszcze raz wyszczerzył się do blondynki.
Usadowiłem się na zwolnionym przed chwilą miejscu, sąsiadującym z dziewczyną. Przyjrzałem się jej dobrze, kiedy sięgnęła po drinka przygotowanego przez nadal śmiejącego się jak debil Tylera. Była wysoka, miała długie nogi i całkiem niezły biust, ale małolatą nie była.
Bóg mnie całkowicie opuścił, bądź też zidiociałem do reszty, gdyż po chwili usłyszałem, jak moje usta wypowiadają najgorsze z możliwych pytanie.
- Jak masz na imię?- zagadałem i w tym samym momencie zwymyślałem się od kretynów.
- Michaela- odparła z uśmiechem.
- Carney- wyszczerzyłem zęby.
- No to zdrówko, Carney- skinęła w moją stronę szklanką.
Po lekko niepewnych ruchach stwierdziłem, że nie był to jej drugi, ani też trzeci drink. Wyprostowałem się, czując jak krew szybciej krąży mi w żyłach. Zignorowałem już całkowicie fakt, że jest starsza niż laski, które zazwyczaj są w kręgu mojego zainteresowań.
"Łatwo poszło" było w tym przypadku eufemizmem. Michaela wypiła drinka, porozmawialiśmy chwilę o atmosferze w klubie i innych pierdołach, których nawet gdybym chciał, nie umiałbym przytoczyć. Następnie pochyliła się i z lekkością zaproponowała opuszczenie klubu. Oszczędziła mi przynajmniej godzinę gadki o niczym. Obejmując ją w pasie, posłałem tryumfujące spojrzenie do posmutniałego nagle Tylera i wyprowadziłem ją z lokalu. Moje kroki automatycznie skierowały się do oddalonego o sto metrów mieszkania. Szliśmy szybko, nie udając nawet, że mamy ochotę o czymś rozmawiać. Mocno ściskałem jej nadgarstek. Czułem, że nie jestem tylko podniecony. Budziła we mnie złość. Za to, że mimo iż wydawała się inna, ostatecznie okazała się kolejną głupią panną.
Wepchnąłem ją do bramy i przycisnąłem do zimnej ściany. Uniosłem jej ręce nad głowę i wepchnąłem jej język w gardło. Oddała pocałunek z pełnym zaangażowaniem i mimo, iż byłem podirytowany, spodobało mi się. Przycisnąłem ją mocniej do ściany, a dziewczyna uniosła nogę i zarzuciła na moje biodro. Zakląłem cicho i niezbyt delikatnie szarpnąłem ją w str onę drzwi starej kamienicy.
Michaela?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz