Godziny wolności od chociażby kieliszka alkoholu pozwoliły mi pozbyć się nieznośnych zawrotów głowy. Jedyne, co mi zostało, to wciąż narastające zmęczenie i wyjątkowo przyjemne uczucie, że nic dookoła nie miało żadnego większego znaczenia — jak gdyby ktoś wparował z dłonią w mój umysł i przerwał najważniejsze kabelki nerwowe. Ale tak działa alkohol. Dostajesz parę pięknych chwil, w których nie czujesz nic, albo czujesz za dużo, ale nadmiar smutku dzisiaj na szczęście mnie nie dotyczył, dlatego nie zakończyłam tego wieczoru płacząc na ramieniu siostry. Bez narzekania, jaki to świat jest zły i niesprawiedliwy.
Kiedy Javier ze starym Santosem szczególnie upodobali sobie część salonu z telewizorem, mnie nie pozostało nic innego, jak posprzątać po rodzinnym stowarzyszeniu. Alkohol dalej krążył w moich żyłach, każdy alkomat by mi to udowodnił, jednak nie przeszkadzało mi to w zmywaniu naczyń. Przypadałaby się w końcu zmywarka.
— Nie, wiesz co — wymamrotałam i dopiero teraz, słysząc swój głos, uświadomiłam sobie, jak trudno wymówić mi pełne, trzeźwe zdanie. — Dobrze mi tu tak. Mogę sobie w spokoju pomyśleć nad życiem.
— Dalej jesteś wstawiona — komentuje z rozbawieniem, chyba nie zamierzając mnie opuszczać, bo swój bok oparła o najbliższy blat, a głowę skierowała w moją stronę. — Myślenie nad życiem pod wpływem alkoholu chyba nigdy nie kończy się dobrze — dodała.
— Masz rację. — Skinęłam głową. Szybko uniosłam brew. — A ty skąd o tym wiesz?
— Krasnoludki mi powiedziały — wymamrotała, jakby prawdziwa odpowiedź była aż zbyt oczywista. No bo była. Przecież dzieciaki tak szybko dorastają, zwłaszcza te dzisiejsze, które zamiast wychować się na bazach z poduszek albo na wyprawach do najbliższego lasu, wychowują się z jointem w jednej ręce i setką w drugiej. Rzecz jasna Lucia kwalifikowała się jeszcze do tej w miarę wychowanej młodzieży, bo gdybym nazwała ją niewychowaną, obraziłabym także siebie.
— Jasne. — Parskam rozbawiona. W jednej chwili pohamowałam strumień wody płynący z kranu i wyłożyłam ostatnie lśniące talerze na suszarce obok. Siły uleciały ze mnie tak, jakby to była najbardziej wykańczająca czynność ostatnich dni. — A ty dlaczego jeszcze nie śpisz?
— Przysnęłam i dopiero się obudziłam — wymruczała faktycznie lekko zaspana. Obie podskoczyłyśmy cicho na palcach i zajęłyśmy miejsca obok siebie na blacie. Cisza była wszystkim, przynajmniej dopóki chrapanie tamtej dwójki nie stało się zbyt głośne.
— Wiem, że mówię to za późno, ale nie życzę ci szybkiego dorastania. — Uśmiechnęłam się pod nosem, spuszczając wzrok na bezwładnie ułożone na kolanach dłonie. — Dorosłe życie jest w chuj do kitu.
Siostra patrzyła na mnie jak na idiotkę, ale po skupionym spojrzeniu mogłam dojść do wniosku, że pozwalała mi mówić dalej.
— Masz okazję posłuchać jednej takiej chujowej, życiowej historii. — Chwyciłam szklankę, potem dochodząc do wniosku, że powinnam wziąć jeszcze jedną, i zaraz leniwie sięgnęłam po półpustą butelkę z winem. Nalałam mojej siostrze do połowy, sobie również. Kiedy podałam jej alkohol, tak, jakby to był zwykły sok, patrzyła na mnie ze sceptycznym uniesieniem brwi.
— Jest tak chujowa, że na trzeźwo nie wytrzymam? — Parsknęła rozbawiona. Nie napiła się, tylko zakołysała cieczą w szklance, przyglądając się w słabe odbicie światła. Ja natomiast pociągnęłam zdecydowanego łyka, który okazał się być niemal połową tego, co sobie wlałam.
— Prawdopodobnie. — Uśmiechnęłam się krzywo. — Oszczędzę ci pikantnych szczegółów z okresu, kiedy byłaś małym, podstawówkowym wypierdkiem. No dobra, może nieco starszym.
— Kiedy wracałaś tak późno w nocy? — spytała, zanim zabrała się do picia napoju.
— Tak, to ten, ale tego ci nie powiem. Niedługo po tym znalazłam pracę. Wiesz, jaką pracę. Chujową. — Kolejny raz dzisiaj użyłam tego słowa, co mogło niezaprzeczalnie wskazywać na to, że życie stało mi się obojętne pod wpływem działającego alkoholu. W moim żołądku grzało coraz mocniej, a zawroty głowy stały się intensywniejsze.
— Alth, kotku, na pewno nie chcesz się przespać? — Zmartwiona siostra nieustannie wpatrywała mi się w twarz. Pokręciłam głową.
— Nie, nie. Zasługujesz na to, żeby wiedzieć o mnie to, czego często nie chcę ci powiedzieć, bo w normalnym stanie to ciężkie.
— No dobrze.
Wypiłam swoją szklankę do końca i odstawiłam ją ze stukotem na blat obok siebie.
— Wracając zatem do pracy, bywało ciężko. Mój szef jest kawałem chuja, często wyładowywał na mnie swoją frustrację... nie wiem, żona go nie kochała, może dzieci przynosiły złe oceny ze szkoły. Ale sprawa kierowała się ku jednemu: przy innych udawał aniołka, a z racji moich częstych nieobecności próbował namówić mnie do innego nadrobienia godzin. Nie zgodziłam się. Stał się gorszy. I tu wchodzi jeden z moich byłych przyjaciół, znasz go, bo nazywał się Billy. Swoją drogą on to miał problemy, że hoho. Ale mój szef go lubił i raz wyszło to, co nie miało wyjść, i Billy dowiadując się o tym, jaki szef jest, ustawił go do pionu. — Uśmiechnęłam się do siebie na to niewyobrażalnie piękne, miłe wspomnienie. — I od tej pory jest dobry, mimo że nie mam kontaktu z Billym.
Lucia upiła swój pierwszy mały łyk wina, chyba dbając o to, by starczyło aż do końca mojej historii. Nie wiem, dlaczego ją opowiadałam. Lata duszenia w sobie tej frustracji skończyło się na tym, że jakiś tani, półsłodki alkohol wyciska mnie z problemów niczym miękką gąbkę z wody.
— W międzyczasie próbowałam popracować przez chwilę jako asystentka w archiwum instytutu. Słyszałaś o tym. Był tam chłopak, miał na imię Felix i swego czasu byłam z nim blisko. — Zagapiłam się w jeden, martwy punkt. Wspomnienia, każde z osobna, uderzyły moje serce wielką falą smutku. Alkohol tylko podsycał te uczucie. — Z nim też już nie rozmawiam. Wprawdzie nie wiem dlaczego. Moje znajomości są tak kruche, nieokreślone i nietrwałe... Dlaczego tak jest? — Głośno westchnęłam, wypuszczając z ust całe swoje zmęczenie.
— Masz okazję posłuchać jednej takiej chujowej, życiowej historii. — Chwyciłam szklankę, potem dochodząc do wniosku, że powinnam wziąć jeszcze jedną, i zaraz leniwie sięgnęłam po półpustą butelkę z winem. Nalałam mojej siostrze do połowy, sobie również. Kiedy podałam jej alkohol, tak, jakby to był zwykły sok, patrzyła na mnie ze sceptycznym uniesieniem brwi.
— Jest tak chujowa, że na trzeźwo nie wytrzymam? — Parsknęła rozbawiona. Nie napiła się, tylko zakołysała cieczą w szklance, przyglądając się w słabe odbicie światła. Ja natomiast pociągnęłam zdecydowanego łyka, który okazał się być niemal połową tego, co sobie wlałam.
— Prawdopodobnie. — Uśmiechnęłam się krzywo. — Oszczędzę ci pikantnych szczegółów z okresu, kiedy byłaś małym, podstawówkowym wypierdkiem. No dobra, może nieco starszym.
— Kiedy wracałaś tak późno w nocy? — spytała, zanim zabrała się do picia napoju.
— Tak, to ten, ale tego ci nie powiem. Niedługo po tym znalazłam pracę. Wiesz, jaką pracę. Chujową. — Kolejny raz dzisiaj użyłam tego słowa, co mogło niezaprzeczalnie wskazywać na to, że życie stało mi się obojętne pod wpływem działającego alkoholu. W moim żołądku grzało coraz mocniej, a zawroty głowy stały się intensywniejsze.
— Alth, kotku, na pewno nie chcesz się przespać? — Zmartwiona siostra nieustannie wpatrywała mi się w twarz. Pokręciłam głową.
— Nie, nie. Zasługujesz na to, żeby wiedzieć o mnie to, czego często nie chcę ci powiedzieć, bo w normalnym stanie to ciężkie.
— No dobrze.
Wypiłam swoją szklankę do końca i odstawiłam ją ze stukotem na blat obok siebie.
— Wracając zatem do pracy, bywało ciężko. Mój szef jest kawałem chuja, często wyładowywał na mnie swoją frustrację... nie wiem, żona go nie kochała, może dzieci przynosiły złe oceny ze szkoły. Ale sprawa kierowała się ku jednemu: przy innych udawał aniołka, a z racji moich częstych nieobecności próbował namówić mnie do innego nadrobienia godzin. Nie zgodziłam się. Stał się gorszy. I tu wchodzi jeden z moich byłych przyjaciół, znasz go, bo nazywał się Billy. Swoją drogą on to miał problemy, że hoho. Ale mój szef go lubił i raz wyszło to, co nie miało wyjść, i Billy dowiadując się o tym, jaki szef jest, ustawił go do pionu. — Uśmiechnęłam się do siebie na to niewyobrażalnie piękne, miłe wspomnienie. — I od tej pory jest dobry, mimo że nie mam kontaktu z Billym.
Lucia upiła swój pierwszy mały łyk wina, chyba dbając o to, by starczyło aż do końca mojej historii. Nie wiem, dlaczego ją opowiadałam. Lata duszenia w sobie tej frustracji skończyło się na tym, że jakiś tani, półsłodki alkohol wyciska mnie z problemów niczym miękką gąbkę z wody.
— W międzyczasie próbowałam popracować przez chwilę jako asystentka w archiwum instytutu. Słyszałaś o tym. Był tam chłopak, miał na imię Felix i swego czasu byłam z nim blisko. — Zagapiłam się w jeden, martwy punkt. Wspomnienia, każde z osobna, uderzyły moje serce wielką falą smutku. Alkohol tylko podsycał te uczucie. — Z nim też już nie rozmawiam. Wprawdzie nie wiem dlaczego. Moje znajomości są tak kruche, nieokreślone i nietrwałe... Dlaczego tak jest? — Głośno westchnęłam, wypuszczając z ust całe swoje zmęczenie.
— Alth... — zaczęła mówić, jednak mój głośny, niekontrolowany szloch wyrywający się z mojej piersi przerwał jej.
Nie płakałam, bo tak chciałam. W zasadzie ogarnął mnie ogromny smutek, ale nie wiedziałam, dlaczego. Wziął się nie wiadomo z jakiej otchłani umysłu, momentami zdawało mi się, że nie należał do mnie. To jak płakać czyimiś łzami. Wycierałam je rękawem, choć przybywały w podwojonych ilościach. Siostra patrzyła na mnie niczym na delikatny eksponat, jaki nie można ruszyć, bo podnosiła ręce, jakby chciała mną potrząsnąć. Coś ją powstrzymywało.
— Nie, spokojnie, jest dobrze. — Zaszlochałam, obejmując siostrę ramieniem. — O czym to ja mówiłam? Już wiem! — Uniosłam gwałtownie palec ku górze, pociągając jeszcze parę razy nosem.
— Alti, ale na pewno chcesz o tym rozmawiać? — Cienki, biedny głosik przeszył mnie niczym strzała.
— Tak, chcę — wymamrotałam tak po prostu. Wino rozgrzewało mnie bardziej niż robiła to wódka jakieś trzy godziny temu. — Z Felixem już się do siebie nie odzywamy. To było do przewidzenia, patrząc na to, jakiego mam farta. Ale spokojnie, spokojnie. Potem poznałam Tylera. Jego też znasz, pamiętasz też, że był koszmarem. Nawet nie powiedziałam ci, że odkąd dał mi odejść wolno, znowu mam z nim kontakt. Znowu niszczę sobie życie! Znaczy nie wiem, czy sobie niszczę, bo to się dopiero okaże — wytłumaczyłam jej dokładnie. — Po prostu… Lucia, nawet nie wiesz, jaka jestem zmęczona… tym wszystkim. Tak, wszystkim to dobre określenie na ten cały cyrk. Chcę tylko odpocząć. Nie wiem, dłużej pospać.
Mój głos stawał się coraz cichszy, aż zmienił się w milczenie. Oczy szczypały mnie od płaczu i musiały być równie czerwone oraz pulsujące ciepłem. Lucia nie wypowiadając ani słowa ułożyła dłoń na mojej głowie i zaczęła przeczesywać palcami po nieco roztrzepanych włosach.
— Shh, nie płacz już. — Jej głos koił moje postrzępione nerwy.
— E tam. To tylko płacz. Nawet nie wiem, dlaczego ryczę jak bóbr. — Poczułam wilgotną plamę na kołnierzu pod podbródkiem.
Nie spodziewałyśmy się, że siostrzańskie wyznania wyrwą ze snu starszego Santosa. Przekręcił się na kanapie i zerknął na nas spod przymrużonych oczu, a my szybko oddałyśmy równie pytające spojrzenie.
Nie płakałam, bo tak chciałam. W zasadzie ogarnął mnie ogromny smutek, ale nie wiedziałam, dlaczego. Wziął się nie wiadomo z jakiej otchłani umysłu, momentami zdawało mi się, że nie należał do mnie. To jak płakać czyimiś łzami. Wycierałam je rękawem, choć przybywały w podwojonych ilościach. Siostra patrzyła na mnie niczym na delikatny eksponat, jaki nie można ruszyć, bo podnosiła ręce, jakby chciała mną potrząsnąć. Coś ją powstrzymywało.
— Nie, spokojnie, jest dobrze. — Zaszlochałam, obejmując siostrę ramieniem. — O czym to ja mówiłam? Już wiem! — Uniosłam gwałtownie palec ku górze, pociągając jeszcze parę razy nosem.
— Alti, ale na pewno chcesz o tym rozmawiać? — Cienki, biedny głosik przeszył mnie niczym strzała.
— Tak, chcę — wymamrotałam tak po prostu. Wino rozgrzewało mnie bardziej niż robiła to wódka jakieś trzy godziny temu. — Z Felixem już się do siebie nie odzywamy. To było do przewidzenia, patrząc na to, jakiego mam farta. Ale spokojnie, spokojnie. Potem poznałam Tylera. Jego też znasz, pamiętasz też, że był koszmarem. Nawet nie powiedziałam ci, że odkąd dał mi odejść wolno, znowu mam z nim kontakt. Znowu niszczę sobie życie! Znaczy nie wiem, czy sobie niszczę, bo to się dopiero okaże — wytłumaczyłam jej dokładnie. — Po prostu… Lucia, nawet nie wiesz, jaka jestem zmęczona… tym wszystkim. Tak, wszystkim to dobre określenie na ten cały cyrk. Chcę tylko odpocząć. Nie wiem, dłużej pospać.
Mój głos stawał się coraz cichszy, aż zmienił się w milczenie. Oczy szczypały mnie od płaczu i musiały być równie czerwone oraz pulsujące ciepłem. Lucia nie wypowiadając ani słowa ułożyła dłoń na mojej głowie i zaczęła przeczesywać palcami po nieco roztrzepanych włosach.
— Shh, nie płacz już. — Jej głos koił moje postrzępione nerwy.
— E tam. To tylko płacz. Nawet nie wiem, dlaczego ryczę jak bóbr. — Poczułam wilgotną plamę na kołnierzu pod podbródkiem.
Nie spodziewałyśmy się, że siostrzańskie wyznania wyrwą ze snu starszego Santosa. Przekręcił się na kanapie i zerknął na nas spod przymrużonych oczu, a my szybko oddałyśmy równie pytające spojrzenie.
Lucia?
Przepraszam, że jest takie bezpłciowe
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz