Strony

16 lut 2020

Od Mallory - CD. Noelii

          Wpadła mi w oko już kilka dni wcześniej. Nie wiem, co mną kierowało, gdy zdecydowałam się odkryć, kim jest ta dziewczyna, ale czułam, że się nie zawiodę. Biła od niej dziwna aura, która jedynie utwierdzała mnie w przekonaniu, że to nie jest zwykła, szara istota, tylko osoba skrywająca w sobie jakąś tajemnicę. Tajemnicę, którą zamierzałam prędko odkryć. Bo jeśli ja stawiam sobie coś na cel, prędko go osiągam.
          Przy moich kontaktach nietrudno było dowiedzieć się, jak ma na imię, czym się zajmuje i gdzie oraz kiedy będę miała okazję ją spotkać. A propòs właśnie tego, teraz pałeczkę od mojego informatora przejmowałam ja. Do mnie należało dokładne zaplanowanie przebiegu pierwszego spotkania z nią i wypełnienie wszystkiego punkt po punkcie, zgodnie z planem. Bo skoro już zadałam sobie ten trud zdobycia informacji, wiedziałam, że muszę sprawdzić, czy ta dziewczyna jest warta dalszego dochodzenia. Musiałam ją przetestować, by dowiedzieć się, czy się opłaciło. W końcu mój szósty zmysł nie odzywa się zbyt często, a skoro dał o sobie znać właśnie na jej widok, coś zdecydowanie musiało być na rzeczy.
          Stojąc nieopodal wysokiego, elegancko wyglądającego budynku, wystukiwałam obcasem szybki rytm na chodniku, w oczekiwaniu na Kaia. Jego zadaniem było prędkie rozeznanie się, jak sprawy mają się we wnętrzu agencji, w której aktualnie znajdował się obiekt całego tego zamieszania. Jak twierdził mój informator, właśnie zawierała tam jakąś umowę, ale to niekoniecznie mnie interesowało. Czekałam jedynie na sygnał, że już wychodzi.
          Kai spokojnym krokiem wyszedł z budynku na chodnik i skinął mi znacząco głową. Pospiesznie oddalił się w przeciwnym kierunku, tak, jak było to zaplanowane już wcześniej. W domyśle przy naszym małym, uroczym przedstawieniu miało nie być żadnych świadków. O to już moi chłopcy zadbali.
          Poprawiłam włosy, które zaledwie godzinę temu dokładnie prostowałam i wygładziłam materiał opinającej moje ciało koszuli. Miałam na sobie czarną, przyległą spódnicę, podkreślającą moje długie nogi, koszulę z rękawami trzy czwarte i marynarkę oraz czarne, nowe szpilki. Pokusiłam się również o staranny makijaż i założyłam moje ulubione kolczyki. Na moim lewym nadgarstku widniał piękny, złoty zegarek, z którym ostatnimi czasy nie rozstawałam się ani na chwilę. Wyglądałam zarazem elegancko, jak i niewinnie. Wszystko po to, by mój wygląd nie budził żadnych podejrzeń. Miałam obrazować młodą, niewinną kobietę, której wygląd wręcz zachęcał do drobnej kradzieży jej szykownych dodatków i zdecydowanie mi się to udało. Zdążyłam jeszcze obejrzeć swoje odbicie w małym, kieszonkowym lusterku i z zadowoleniem stwierdzić, że czerwona szminka na moich wargach prezentuje się dziś perfekcyjnie, po czym przeciągle gwizdnęłam i skierowałam swoje kroki w stronę wąskiej uliczki między agencją, a sąsiadującym z nią budynkiem. Tam czekali już na mnie moi znajomi, czekając na znak co do rozpoczęcia akcji, która pokaże, ile ta kobieta jest warta.
          — Gdzie ta lala? — spytał zaczepnie Smith. — Za pół godziny zaczyna się mecz. To finał ligi — wyburczał.
          Na moje pełne wargi wpłynął szeroki uśmiech. Poprawiłam włosy, oparłam się o ścianę budynku i spoglądając kpiąco na mężczyznę, odpowiedziałam mu w pełni spokojnym tonem.
          — Ed, rozumiem, że przesiadywanie przed telewizorem z piwem w łapie dwadzieścia cztery godziny na dobę jest tak fascynujące, że promienie słoneczne zaczęły być ci wrogiem, ale dwadzieścia minut poza tą twoją śmierdzącą klitką cię nie zbawi. Stój i czekaj.
          Edward Smith. Kochany, ponad czterdziestoletni były włamywacz, który swoje intrygi i kradzieże porzucił dla piętnaście lat młodszej Arabelii, kobiety z dobrego domu, dla której stracił głowę i odciął się od przestępczej przeszłości. To było trzy lata temu. Od tego czasu cudowna, opalona i lokowłosa dama zdołała zdradzić go paręnaście razy, porzucić, a później prosić o przebaczenie. W tym samym czasie ja zdążyłam kilkakrotnie pocieszyć go w toalecie w klubie. Miał do mnie słabość, właściwie nadal ją ma, bo jako jedyna wyciągam go od czasu do czasu z jego mieszkania, które pewnie niedługo zabierze komornik. Idiota nie rozumie, że powrót do jego świetlanej przeszłości, dzięki której swojego czasu opływał w luksus, jest świetną opcją i uparcie twierdził, że już nie para się kradzieżami, przez co z westchnieniem co jakiś czas przelewałam na jego konto drobne sumy avarów. Najwidoczniej ja również miałam do niego słabość.
          Nie mógł być na mnie zły za te słowa.
          Przyuważyłam moją małą ofiarę. Szła w przeciwną stronę ulicy, najwidoczniej kierując się do któregoś ze znajdujących się tam sklepów z krzykliwymi szyldami. Spokojnie odczekałam, aż wejdzie do jednego z nich, zrobi swoje i wyjdzie. Gdy przystanęła na chodniku, by odpalić papierosa, coś mnie w środku ścisnęło. Żałowałam, że nie mam akurat przy sobie swoich małych przyjaciół w paczce.
          — Cholera, aż mi się zachciało. Ma ktoś coś? — Henrik powiódł błagalnym spojrzeniem po naszej dwójce. Ed już zaczął poklepywać się po kieszeniach, ale zatrzymałam go ruchem ręki.
          — Idziemy — zarządziłam krótko, przechodząc w lepiej widoczne miejsce. Widziałam, jak dziewczyna kieruje się w stronę swojego samochodu. Podeszłam bliżej i poczułam ostre pchnięcie w ramię. Odwróciłam się w stronę mojego pseudo napastnika.
          — To nawet zabawne — zachichotał Edward i pchnął mnie ponownie. Przez dobrą chwilę udawaliśmy szamotaninę, a w momencie, gdy dłonie Henrika spoczęły na kieszeniach mojej marynarki, do naszych uszu dotarł obojętny głos.
          — Nie nudzi wam się?
          Chłopcy drgnęli, idealnie odgrywając scenę zaskoczenia nowym przybyszem. Za moment obydwoje udali, że odzyskują rezon. Ja za to grałam rolę przestraszonej sierotki, wpatrując się z błagalną nadzieją w mój "ratunek".
          Później wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Moje oczy zabłysnęły złośliwą satysfakcją, gdy patrzyłam, jak obiekt moich obserwacji wymierza precyzyjny i wzmocniony kastetem cios w twarz Henrika, który po nim padł jak nieżywy na chodnik. Posłała tam również Edwarda, który opadł tuż obok kolegi, uderzając głową w jego nogę podczas upadku. Nie przejmowałam się nimi. Z gorszych ran się kiedyś wylizywali, poza tym sami zgodzili się mi pomóc. Co prawda, Henrikowi podrzuciłam już wcześniej dwie darmowe działki za fatygę, ale taka opłata to dla mnie nic, biorąc pod uwagę to, że z wieloma dilerami jestem na ty — lub po prostu kiedyś z nimi sypiałam — i z chęcią częstowali mnie takimi "gratisami". Czułam się w pełni zadowolona. Reakcja kobiety oznaczała, że mój instynkt mnie nie zawiódł. Miałam rację. W tej z pozoru niegroźnej dziewczynie kryło się coś niebezpiecznego. W końcu nie każda mieszkanka tego cholernego miasta nosi przy sobie kastet i potrafi w kilka sekund znokautować dwóch, dwukrotnie starszych i kilkukrotnie od niej większych mężczyzn. Teraz miałam pewność, że tak łatwo nie zostawię jej w spokoju. Zastanawiałam się, czy jedynie była przygotowana na każdą okazję, jak napad, czy gwałt, czy też miała na swoim koncie bardziej niebezpieczne zabawy, coś, czym parałam się ja, i dlatego była tak wyćwiczona. Z tym, że dla odmiany ja musiałam teraz udawać grzeczną, lekko nieporadną dziewczynkę, zdaną na łaskę "bardziej doświadczonej" koleżanki. Bułka z masłem.
          — Nic pani nie jest? — spytała, spoglądając na moją trzęsącą się sylwetkę.
          — Nie, nic. Ale dziękuję bardzo, sama nie dałabym sobie z nimi rady — odpowiedziałam wdzięcznie, w środku bardzo dobrze się bawiąc. Nie mogła wiedzieć, jak wiele interesujących faktów o sobie właśnie mi przedstawiła. A ja dobrze radziłam sobie z wykorzystywaniem takich informacji do własnych celów. Aktualnie postawiłam sobie za punkt zaczepienia lepsze poznanie kobiety i potwierdzenie, czy moje teorie co do niej są słuszne. Jeśli okaże się, że tak, to czeka nas bardzo interesująca pogawędka.
          Zgodziłam się na propozycję podwózki i w odpowiedzi na jej przedstawienie się, również podałam swoje imię i nazwisko yv. Nawet, jeśli była jakkolwiek zamieszana w mój świat, nie mogła skojarzyć mnie teraz po prawdziwych danych, bo tylko oficjalnie się nimi przedstawiałam. Dla moich "partnerów biznesowych", tych, z którymi razem brukamy wszelkie sądowe prawa, byłam zupełnie inną osobą. Tak samo w środku, jak i na zewnątrz. Zmiana stylu ubierania, inne ułożenie włosów i makijaż często daje więcej, niż ludzie mogliby pomyśleć.
          Razem z nią wsiadłam do samochodu. Upewniając się, że nie patrzy, uśmiechnęłam się szeroko i podparłam dłonią policzek. Udawanie kogoś zupełnie innego niż jestem było zabawne i ciekawe, ale z drugiej strony moja nowa osobowość wiała nudą. Cicha, niepewna i bojąca się otoczenia dziewczyna to podstawa każdego fanfiction, taki charakter nie upoważnia jednak do przetrwania w prawdziwym życiu, gdzie każdy kopie cię w dupę, a prawie każdej decyzji żałujesz potem przez lata. Tutaj trzeba być twardym. Też kiedyś byłam tak naiwna, jak teraz udawałam, że jestem, jednak w porę otrząsnęłam się na tyle, by dać sobie radę z własnym życiem, a potem piąć się w górę po drabinie własnego sukcesu. Aktualnie byłam na niej bardzo wysoko i z każdym rokiem nabierałam coraz większego rozpędu.
          Droga minęła nam na uprzejmej rozmowie, z której wiele nie mogłam wywnioskować. Jak przez mgłę przypomniałam sobie, że Tyler zostawał dziś dłużej w pracy — jak zresztą codziennie przez ostatni tydzień, miałam ochotę przewrócić oczami — i miałam jeszcze kilka godzin dla siebie. Zdecydowana przyspieszyć pogłębianie mojej znajomości z Noelią, zaprosiłam ją do środka w ten sposób, że nie mogła odmówić. Weszłyśmy do mieszkania, a ja bardzo zadowolona z siebie odwiesiłam marynarkę na jeden z wieszaków i zaproponowałam gościowi coś do picia.
          — Może być kawa — odpowiedziała machinalnie, rozglądając się po salonie, do którego ją zaprowadziłam.
          Zostawiłam ją samą, znikając w drzwiach kuchni, a wróciłam kilka minut później z dwoma kubkami kawy, łyżeczkami, śmietanką, cukrem w kostkach, a także dwoma kieliszkami do wina na tacy, jak prawdziwa gospodyni. Pod pachą trzymałam butelkę bardzo dobrego wina, jednego z tych, które Tyler trzyma tylko na specjalne okazje.
          Postawiłam tacę na stoliku do kawy stojącym tuż obok białej, wygodnej kanapy, a obok ustawiłam wino. Pozwoliłam sobie puścić oko do nowo poznanej.
          — Na przełamanie lodów. — Posłałam jej delikatny, uroczy uśmiech. Tak, wiele tego będzie nam potrzebne, skoro potrzebuję konkretnych informacji.
          Ale w końcu nie na darmo potrafię idealnie czytać między wierszami.

Noelia?
1569

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz