- Daleko ta kawiarnia ? - rzuciłem na nią przelotnym spojrzeniem.
- Nie. jakieś dziesięć minut.
- Jedziemy czy spacerujemy ?
- Możemy się przejść.
- Jasne jestem jak najbardziej za tym.
Ruszyliśmy spokojnym krokiem, nigdzie nam się w sumie nie śpieszyło. Wyjąłem z kieszeni paczkę fajek i wyjąłem jednego.
- Chcesz ?
- Nie, dziękuje... nie palę. Chyba też nie powinieneś skoro trenujesz ? - lekko zmrużyła oczy.
Zaciągnąłem się i wypuściłem powoli dym.
- Moja praca mnie stresuje, to dlatego.
- Bycie właścicielem klubu to wielka odpowiedzialność, ale jest wiele bardziej stresujących prac.
- To się tylko tak wydaje, muszę pamiętać o zamówieniach, DJ, tancerkach, alkoholu, rachunkach, ochroniarzach. To wszystko wymaga ogromnego poświęcenia. Często zarywam nocki, obsługuje ludzi stojąc za barem, czasami gram na fortepianie, organizuje imprezy też, dla ważnych osób i to wszystko musi być...perfekcyjne.
- No dobra, masz racje, to nie wydaje się takie banalne.
Gdy dotarliśmy na miejsce, otworzyłem drzwi kawiarni przepuszczając dziewczynę w drzwiach.
Zajęliśmy miejsce przy stoliku, i sięgnęliśmy po kartę. Gdy podeszła do nas kelnerka uśmiechnęła się do nie szeroko.
- Dawno pana nie było.
- Brak czasu - uśmiechnąłem się.
- Czy mogę przyjąć zamówienie ?
- Poproszę kawę z mlekiem - uśmiechnęła się.
- Dla Pana ?
- To co zawsze, tylko poproszę dodatkową babeczkę z owocami.
Anastasia spojrzała na mnie lekko zmartwiona. Udawałem, że niczego nie widzę.
- Czyli mogę liczyć na jakiś kurs gotowania ?
Po chwili na stoliku kelnerka położyła nam dwie kawy, jedna z mlekiem druga zaś podwójne espresso. Do tego dwie babeczki z owocami. Już miałem zaczynać nowy temat rozmowy. Gdy na ekranie pojawiły się wiadomości o napadzie na bank. Oboje wpatrywaliśmy się ekran, uważnie słuchając.
" Grupa terrorystyczna zabunkrowała się w banku, mają czterdziestu zakładników. Prawdopodobnie mogą wynieść ponad dwa miliony złotych. Policja negocjuje, robią wszystko by zdemaskować tożsamość złodziei. Jak na razie wojsko ma związane ręce obawiając się o życie zakładników, prze co wstrzymują wejście do środka siłą."
- Ktoś miał niezły pomysł i się wzbogaci jeśli ten napad wyjdzie, ja bym nie pogardziła takim przypływem gotówki. - zażartowała.
- Nikt by nie pogardził taką sumą - uśmiechnąłem się szeroko.
Gdy przyszło do zapłaty rachunku, dziewczyna wyjęła portfel. Spojrzałem porozumiewawczo na kelnerkę i pokręciłem głową. Ta zaś położyła terminal na stole a ja wyjąłem kartę i zapłaciłem.
- Ej to ja Cię zaprosiłam.
- Ale to ja płacę, cóż byłby ze mnie za facet gdybym pozwolił kobiecie płacić za siebie.
- To nie fair !
- Takie, życie... nie chciałabyś przyjść do mnie ? może jakiś obiad razem byśmy ugotowali ?
- Może następnym razem, czeka na mnie rodzeństwo, niestety muszę już wracać.
- Podwiozę Cię.
- Mogę się przejść.
- Sama powiedziałaś, że Ci się czas kończy więc...jak masz czas czy nie ?
Spojrzała na mnie,po czym uniosła ręce w górze lekko w geście bezbronności.
- Dobra masz mnie. Chętnie skorzystam.
Wstaliśmy, wzięliśmy nasze rzeczy i skierowaliśmy nasze kroki do wyjścia. Ponownie otworzyłem drzwi, puszczając dziewczynę przodem. Ponownie po drodze odpaliłem papierosa i skierowałem się w stronę siłowni gdzie nieopodal na miejscu parkingowym stało moje czerwone porsche.
Nacisnąłem przycisk na pilocie a drzwi otworzyły się do góry. Wsiedliśmy do auta, Anastasia pokierowała mnie prosto pod swój dom. Gdy zatrzymałem się wyjąłem ze schowka kartkę i długopis. Zapisałem swój numer telefonu i podałem jej.
- Gdybyś chciała iść na trening albo się spotkać dzwoń albo pisz.
- Jasne. - uśmiechnęła się szczerze po czym wysiadła z auta, zabrała swoje rzeczy i skierowała się w stronę swojego domu. Ja zaś ruszyłem jak najszybciej do siebie. Moi współpracownicy napadu zostali sami na kilka godzin a umawialiśmy się, że co sześć godzin będziemy się kontaktować. Gdy tylko wpadłem do mieszkania zadzwoniłem do nich.
- Marcus jak sobie radzicie ?
- Zakładnicy ponieśli bunt, jeden z naszych jest ranny, dostał rurką w tył głowy i stracił przytomność.
- Jaki jest jego stan ?
- Stabilny...
- W porządku, Marcus pamiętaj nie chcemy ofiar.
- Jasne.
Wykonałem telefon do panny Betty.
- Witam...mam propozycje ?
- Słucham.
- Potrzebujemy lekarza... wypuszczę ośmiu zakładników w zamian za lekarza.
- Nie, dziesięciu...
Wiedziałem, że jeden z moich ludzi, może zginąć, lub zostać warzywem do końca życia.
- Zgoda, ale proszę zrobić to w obecności mediów dzisiaj o osiemnastej.
- Dobrze.
Rozłączyłem się, odczekałem chwilę, po czym ponownie skontaktowałem się z Marcusem i powiedziałem mu jak to ma wyglądać. w obecności mediów i kamer nie mogą nas zaatakować, na dodatek wpuszczając do środka lekarza.
*** Dwa dni później ***
Moi ludzie nadal tkwili w banku, a ja gorączkowo prowadziłem negocjacje, kupiłem i czas, potrzebny na zapakowanie pieniędzy i wykopanie tunelu którym mieli uciec. w mediach było coraz głośniej. zakładnicy byli moją walutą. Z czterdziestu zrobiło się dwudziestu. Mieliśmy gotowe niemal wszystko potrzebowaliśmy jeszcze tylko trzech dni aby doprowadzić dzieło do końca. Wszystko szlo po naszej myśli. Akurat skończyłem rozmawiać z Marcusem gdy zadzwoniła Anastasia.
- Będziesz dzisiaj na siłowni ? - w słuchawce rozbrzmiał głos dziewczyny.
- Jeśli chcesz poćwiczyć razem, i znajdziesz czas aby wpaść do mnie i ugotować razem obiad to bardzo chętnie się tam zjawie.
Anastasia ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz