Całe szczęście, że nie zdążyłam nic zamówić. Na widok kobiety
uwieszonej na szyi mojego aktualnego obiektu westchnień poczułam ogromne
ukłucie zazdrości. To uczucie sprawiło, że brakło dosłownie kilku sekund do
powrotu wszystkich posiłków spałaszowanych przeze mnie tego dnia. Czułam narastającą
złość, której starałam się po sobie nie okazywać.
- Zobacz, kogo spotkałem – powiedział Jason o mnie, jakbym była jakimś
eksponatem w muzeum. Chociaż… czy idąc do muzeum opowiada się o spotkaniu z
obrazami? Raczej nie. W takim miejscu wystawę się ogląda, więc jeśli ja
zostałam spotkana to w takim razie chociaż przez chwilę poczuć się jak jakaś
ważna osobistość. No, gwiazdeczko Jasonie, czas na 5 minut pani fotograf!
- Hej Beth, jejku, gdybym wiedziała że masz wolny wieczór, kazałabym
Jay’owi do ciebie zadzwonić – towarzyszka mężczyzny zaczęła się tłumaczyć.
Jay’owi?! Mimo, że trochę go poznałam nigdy nie spodziewałabym się, że bez
słowa zgadzałby się na takie określenia. Ale skoro się tak do niego zwraca, to
między nimi coś musiało być. Beth, na litość boską, jak mogłaś tego wcześniej
nie zauważyć? Mia dość często pojawiała się na nagraniach, opuściła tylko jedną
sesję zdjęciową i głównie gadała z Jasonem. Skoro byli razem, to czemu w Internecie nie
było żadnej informacji na ten temat? I to nie tak, że jestem jakąś stalkerką,
po prostu zawirusował mi się telefon i od jakiegoś czasu ciągle wyświetla mi
stronę z informacjami o nim. Tak czy tak, musiałam uciec z tego niezręcznego
spotkania i zachowując pełen profesjonalizm na mojej twarzy pojawił się
delikatny uśmiech.
- Tak właściwie, czekam na kogoś – wzrok miałam wbity w tłum ludzi
znajdujących się gdzieś dalej. – Przepraszam, muszę do toalety.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcję złapałam za torebkę i zniknęłam
gdzieś między chmarą śmiejących się i rozmawiających ludzi. Miałam duże
szczęście, że gości w restauracji było naprawdę sporo i moi wcześniejsi
rozmówcy nie widzieli, że skierowałam się w stronę wyjścia. Starając się
powstrzymać łzy wsiadłam do samochodu, zwiększyłam głośność radia i z piskiem
opon ruszyłam w stronę marketu znajdującego się niedaleko mojego miejsca
zamieszkania. Wyłączyłam silnik, wzięłam torebkę i chwilę później stałam przed
półkami z różnymi winami. Ciężko było mi się skupić nad wyborem, myślami
błądziłam wokół Jasona i Mii. Co miała ona, czego nie miałam ja? Bo… bo się
dłużej znali? Bo Daniel jest jej wujkiem, a jednocześnie jest bardzo blisko z
zespołem i to była jego ingerencja?
- Czy mogę jakoś pomóc? – z zamyślenia wyrwał mnie głos pracownika
sklepu. Skoro zagadał do mnie, to chyba musiałam stać za długo i wyglądać co
najmniej dziwnie.
- A sprawi pan, żeby pewien mężczyzna dostrzegł, że się w nim
zakochałam? – zapytałam smętnie, ale widząc jego minę stwierdziłam, że to nie
było odpowiednie pytanie. – Potrzebuję wina. Dużej ilości wina.
Zeszło nam dobre kilkanaście minut, zanim zdecydowałam się na
konkretny trunek. Wzięłam trzy butelki, do tego dorzuciłam lasagne do
przygotowania w piekarniku i kilka puszek z karmą dla zwierzaków. Colin,
pracownik sklepu, jeszcze trochę pokręcił się wokół mnie. Starał się mnie
zagadać, pocieszyć, jednak za bardzo się starał. Miarka się przebrała, kiedy
zarzucił (tak mi się wtedy wydawało) żartem, że jestem tak piękną kobietą, że
dla mnie zostawiłby ciężarną żonę. Może i bym poszła na taką propozycję, jednak
nigdy nie kręcili mnie tężsi mężczyźni z myszą twarzą, krzywymi zębami i
łysiną, którą mogłabym polerować tą myjką, którą na ogół traktuję swoje
samochody. Inną drogą, chyba przydałoby się w końcu je umyć. Ruszyłam w stronę
kas, a nawet zrobiłam slalom między alejkami, by z prędkością zawodowego
kasjera poprzykładać moje zakupy do tego śmiesznego pikającego urządzenia
zwanego kasą samoobsługową. Byłam w nienajlepszym humorze, a próba rozmowy ze
strony potencjalnego kasjera spowodowałyby, że prawdopodobnie nigdy więcej nie
pojawiłabym się w tym sklepie. Złośliwość rzeczy martwych sprawiła jednak, że
bez potwierdzenia pracownika nie mogłam zakupić alkoholu bez nadzoru. Miałam
naprawdę ogromne szczęście, że Colin zajął się inną bezbronną kobietą.
Zapłaciłam za zakupy, wróciłam do samochodu i wróciłam do mieszkania. Tam
przygotowałam sobie jedzenie, otworzyłam pierwszą butelkę wina i zasiadłam na
kanapie. Przytuliłam się do Chmurki i wyszukałam na telefonie playlistę z moimi
ulubionymi piosenkami. Odpaliłam ją, komórkę odłożyłam na bok i zaczęłam
szlochać; łzy smutku i zazdrości kapały na śnieżnobiałą sierść mojej psiej
towarzyszki. Z każdą chwilą zawartość butelki się zmniejszała, a kiedy się
skończyła otworzyłam kolejną. W końcu mi się należało. Z telefonu zabrzmiała
melodia kolejnej piosenki. Kiedy zaczęły lecieć słowa pijackim bełkotem
zaczęłam wyć swoją wersję.
- OTWIERAM WINO ZE SWOJĄ PSINĄ – zaśmiałam się. – CHCIAŁABYM ŻEBY TEN
CZAS NIE PRZEMINĄŁ, NIGDY NIE PRZEMINĄŁ.
Cmoknęłam Chmurkę w nos, co spowodowało, że zaczęła mi oblizywać całą
twarz. Śmiałam się jak głupia, wypite procenty jak i uczucia siedzące we mnie
powodowały, że moje humory zmieniały się częściej niż rękawiczki. Czy jak to
tam się mówiło. Wyciągnęłam pamiętnik spod poduszki, złapałam za długopis i
zaczęłam pisać.
Drogi pamięntniku,
Nie uwierzyż mi, ale JH ma dziewczyne! I on miał czelność zataić
tom informacje! Co on sobie wyobrarza? W którym miejscu JA jestem od niej
gorsza, co?
- Kurwa – jęknęłam, kiedy chciałam napić się wina lecz użyłam zbyt
dużo siły, by przechylić butelkę. Ciecz popłynęła po moim ciele przy okazji
brudząc notes.
No właśnie! Ja mam zainteresowańa! No i… no, jak trzeba to umiem
zostać w domu, a jak nie trzeba to umiem wyjść do lódzi, no i… no, dla niego to
ja bym się nawet gotować nauczyła! Ale skoro on woli niom nie mnie, to się nie
nauczę!
Koham, Betch.
Zamknęłam wilgotny pamiętnik. Schowałam go pod poduszkę i wypiłam
resztkę wina. Kiedy odłożyłam butelkę w kącikach oczu pojawiły się łzy.
Niepewnym krokiem weszłam na balkon, oparłam się o balustradę i spojrzałam w
gwiazdy.
- Ciekawe, czy teraz je ogląda z tym babskiem Mią – prychnęłam. Ze mną
na pewno lepiej by mu się oglądało, w to nie wątpię. A może on wybrał ją, bo
nie wiem, bardziej podoba mu się jej makijaż, czy styl ubierania, czy może
charakter? To ostatnie ciężko byłoby mi zmienić, ale przecież zawsze mogę przez
jakiś czas pochodzić w sukienkach i się zacząć malować. To chyba nie jest
trudne, stracić nie mam co, a zyskać mogę więcej niż mi się może wydawać. Beth, jesteś genialna! Zasługiwałam
na kolejną butelkę wina.
- I look up at the
stars, Hoping you're doing the same, And somehow I feel closer and I can hear
you say – znowu zaczęłam wyć pijackim bełkotem.
- Ciszej, kurwa! Ludzie tu próbują spać – ktoś krzyknął.
- Przepraszam! – odkrzyknęłam i wróciłam do salonu. Położyłam się na
kanapie i zasnęłam. Spałam naprawdę źle i krótko. Gdzieś około czwartej
otworzyłam oczy i chwyciłam za telefon, z którego dalej leciała muzyka.
Wyłączyłam ją, po czym odrzuciłam na bok komórkę, wstałam i ruszyłam do kuchni,
gdzie napiłam się wody. Spać mi się już nie chciało, więc uznałam, że
przygotuję sobie kreacje na nadchodzące dni. Miałam ogromną nadzieję, że zmiana
stylu sprawi, że Jason mnie dostrzeże. Powlekłam się do sypialni i otworzyłam
szafę. Wyciągnęłam poukrywane pod samą ścianą sukienki i spódniczki, w których
na ogół nie chodziłam. Z przerażeniem chwyciłam za kawałek materiału w kolorze
różowym. Obejrzałam ją dokładnie zastanawiając się, skąd taka perełka znalazła
się w moim wyposażeniu. Nigdy nie byłam fanką tego koloru, ale może akurat to
było to, co przeciągnęłoby szalę zainteresowania Jasona na moją stronę.
Przegrzebałam jeszcze kilka innych kupek z ubraniami i w jednej z nich
odnalazłam elegancką białą bluzkę z krótkim rękawem. Zadowolona bez ładu i
składu wrzuciłam resztę ubrań do szafy i rozpoczęłam poszukiwania pasujących
szpilek. Przeniosłam się do sąsiedniego pokoju, gdzie dalej stało
nierozpakowane pudełko z moimi wszystkimi butami. Skąd ja miałam aż tyle par?
Wysypałam całą zawartość pudełka na ziemię i z wielkim zaangażowaniem zaczęłam
szukać czegoś w pudrowo-różowym lub podobnym do niego kolorze. Odnalazłam
idealnego buta – był w kolorze jasnobeżowym. Ostatnim zadaniem było
odnalezienie drugiej sztuki. Już wyciągałam po niego rękę, gdy nagle wpadła
Chmurka; bez słowa złapała za niezbędną dla mnie rzecz i zaczęła uciekać.
- Chmurka – westchnęłam. – Tyle pieprzonych butów tu leży, a ty musisz
wziąć akurat TEGO buta. Oddawaj.
W odpowiedzi prychnęła na mnie. Tak się bawić nie będziemy. Udało mi
się wynegocjować buta za paczkę ulubionych przysmaków. Niech jej będzie, w
końcu cena smakołyków była stosunkowo niska w porównaniu do ceny mojego
szczęścia przy boku Jasona. Zadowolona schowałam resztę butów, pasującą parę
wrzuciłam do sypialni i uradowana po chwili znalazłam się na dole. Sprawę
ubioru miałam załatwioną; makijaż bezproblemowo mogłam zrobić kilka chwil przed
wyjściem. Co mogłoby jeszcze sprawić, że szala zwycięstwa byłaby po mojej
stronie? A może… wspólne zainteresowania, pasje? Jason pisze teksty. To był
świetny pomysł! W końcu w podstawówce udało mi się napisać jakąś piosenkę, więc
teraz tym bardziej by mi się udało. Wyciągnęłam pamiętnik i długopis i
przewertowałam kilka stron. Zamyśliłam się, a po chwili zaczęłam pisać.
Ty i ja.
Tylko to się liczy,
Nasza iluzja, własna oaza ciszy.
Uciekamy od prawdy do wyobraźni,
Uciekamy drogami własnej fantazji.
Nie ma ostrych codziennych słów,
Tam nie ma
żadnych pretensji, złych intencji.
Nie ma,
Żadnych przeszkód, możemy śmiało iść.
Nad nami tęcza na powiekach, szczęścia łzy.
Prowadzimy się lekko, dłoń w dłoń.
I nie ma strachu, nie ma chaosu.
Przy mnie bądź.
Nasza baśń, fikcja, w którą uwierzyliśmy,
Oszukując zranione wspomnienia, rozległe blizny.
Karmione niezrozumieniem,
Pozostaje nam tylko żyć marzeniem.
Z nieukrywaną dumą czytałam raz za razem napisane przeze mnie słowa.
Teraz nie ma szans, że Jason mi się nie oprze! Jay będzie mój! Dochodziła już
siódma. Zjadłam śniadanie, pomalowałam się najładniej jak tylko potrafiłam,
wypsikałam się moim ulubionymi perfumami i narzuciłam na siebie przygotowane
wcześniej ubrania. Byłam niesamowicie ucieszona nadchodzącym spotkaniem z
Jasonem, nawet olałam myśl, że będzie Mia i reszta zespołu. Z wielkim uśmiechem
na twarzy wsiadłam do samochodu i nucąc napisany przez siebie tekst ruszyłam w
stronę studia. Jak zwykle na czas weszłam do pomieszczenia i przywitałam się ze
wszystkimi krótkim objęciem, na samym końcu podeszłam do obiektu moich
westchnień.
- Cześć, Jason – po przyjacielsku cmoknęłam go w policzka. Na mój
widok podniósł brew.
- Hej, Beth – zaczął zaskoczony. – Dobrze się czujesz?
- Czuję się świetnie, dziękuję, że pytasz – odpowiedziałam nieco
zdziwiona jego pytaniem. – Próbuję zwrócić na siebie uwagę pewnej osoby.
Mężczyzna chyba nie wiedział co powiedzieć, bo ze zdziwieniem
spoglądał na mnie od stóp do głów. Byłam zadowolona, mój plan zaczął się
powodzić. Po kilku minutach wpadła Mia, jednak nie sprawiło to, że mój nastrój
i zerowa pewność siebie zniknęły, ba, w końcu przyszła moja konkurentka i Jason
mógł porównać, która z nas jest lepsza. Gdyby jednak nie był pewien, odpowiedź
była jedna: ja.
- Cześć, Mia – zaczęłam wesoło i lekko ją objęłam. Pachniała całkiem
ładnie, jednak nie tak ładnie, jak ja.
- Cześć, Beth – zmierzyła mnie wzrokiem. – Świetnie wyglądasz.
Zakochałaś się?
- Pozostawię to bez komentarza – uśmiechnęłam się szerzej. –
Stwierdziłam, że czas najwyższy zmienić coś w swoim wyglądzie.
* * *
Kolejne tygodnie mijały spokojnie, jednak Jason nie traktował mnie
inaczej niż zwykle. W dalszym ciągu byłam jego przyjaciółką, z którą mógł
pogadać o wszystkim i wyskoczyć wszędzie. Po dłuższym czasie stwierdziłam, że
moje przebieranki straciły jakikolwiek sens i wróciłam do moich ukochanych
spodni. Jeśli nie może mnie znieść, kiedy jestem najgorsza, to nie zasługuje na
mnie, kiedy jestem najlepsza, czy jak to mówiły te nieszczęśliwie zakochane
nastolatki. Nie miałam pojęcia, co to zdanie ma się do mojej sytuacji, jednak
uważałam, że jeśli ma mnie kochać, to niech kocha mnie taką, jaką jestem. O ile
w ogóle kiedyś mnie pokocha inaczej niż przyjaciółkę.
* * *
Od dwóch tygodni siedziałam w domu. Coraz rzadziej widzieliśmy się z
Jasonem poza studiem: wchodził, robił co do niego należało i znikał razem z
Mią. Bolało mnie to, więc specjalnie siedziałam po nocach z mokrą głową na
balkonie i zachorowałam. Lekarz po dokładnym przebadaniu stwierdził, że
dostałam zapalenia oskrzeli i mam się kurować. Niespecjalnie mi to
przeszkadzało, w spokoju mogłam narzekać na swój los. Nie miałam pojęcia co mam
jeszcze zrobić, by Jason dostrzegł we mnie kogoś więcej niż przyjaciółkę. Od
kilku dni siedziałam w tych samych ubraniach, nie myłam włosów i obżerałam się
pizzą zamawianą przez Internet. Nawet udało mi się zapoznać z dostawcą i przez
pierwsze dni pisał smsy z pytaniem o moje samopoczucie. Co kilka dni nawet
robił mi zakupy, żebym nie pogorszyła swojego stanu wychodząc z domu. Jednak
tego dnia coś mu wypadło i musiałam sama zebrać się do kupy i kupić coś do
jedzenia. Ubrałam się w spodnie, narzuciłam na siebie jakąś bluzę i zjechałam
na parking. Wsiadłam do samochodu i ruszyłam przed siebie, lecz złośliwość
rzeczy martwych musiała dać o sobie znać. Auto wydało z siebie bliżej
nieokreślony dźwięk, a następnie zgasło. Spanikowałam. Miałam na tyle szczęście,
że samochód stał bardzo blisko pobocza; włączyłam światła awaryjne i
wyciągnęłam telefon. Przejrzałam wszystkie kontakty i z rezygnacją wybrałam
numer do Jasona. Jeden sygnał, dwa sygnały i połączenie się rozpoczęło.
- Beth? Coś się stało? – czy jeśli ja dzwonię, to musi się coś dziać?
Nie mogę po prostu zatęsknić za jego głosem albo coś w tym stylu?
- Moje auto nawaliło, a nikt nie może przyjechać – ktoś pewnie by
mógł, ale skoro mam okazję spotkać się z mężczyzną to skorzystam z tego
przywileju. – Jesteś moją ostatnią nadzieją.
- Zaraz będę, wyślij mi gdzie jesteś – rozłączył się, a ja z
zadziwiającą prędkością wysłałam mu wiadomość z moją lokalizacją. Po kilku
minutach Jason pojawił się na swoim motorze i z przejęciem spojrzał na mnie.
- Wiesz co z autem? – wzruszyłam ramionami. Jestem tylko fotografem,
nie mechanikiem. – Dobra, otworzę maskę i zobaczę co się dzieje.
Jak powiedział, tak zrobił. Z założonymi rękami opierałam się o bok
samochodu i zerkałam na mężczyznę. Chwilę później zadzwonił po lawetę, która
zabrała mój samochód do najbliższego mechanika.
- Dobra, wyślę ci adres jak tylko dostanę – kiwnęłam głową. – A teraz
chodź, musisz się jakoś dostać do domu.
Jason podał mi kask, a ja spojrzałam na niego ze zdziwieniem.
- Podrzucę cię – powiedział uśmiechnięty.
Stanęłam jak wryta. Nigdy nie jechałam motorem, a mój pierwszy raz
miał być z Jasonem. Na myśl, że to może być jeden z wielu pierwszych razy z
Jasonem uśmiechnęłam się delikatnie. Kiedy mężczyzna wsiadł na pojazd, ja usiadłam
za nim i objęłam go, by w razie czego nie spaść. Po kilku, może kilkunastu
minutach znaleźliśmy się pod moim mieszkaniem.
- Masz ochotę wejść? – spytałam. Po chwili uznałam, że pytanie, które
zadałam brzmiało bezsensownie, ale na szczęście mężczyzna wyraził zgodę i
chwilę później byliśmy w środku. Zaproponowałam mu coś do picia, a kiedy
standardowo wybrał kawę, zaszyłam się w kuchni by przygotować mu napój. Kątem
oka spoglądałam na niego i ze zgrozą stwierdziłam, że mężczyzna dziwnie zaczął
przyglądać się poduszce, pod którą ukryty był mój pamiętnik.
- Ani mi się waż! – krzyknęłam, ruszając w jego stronę. Jason ze
śmiechem złapał za notes, wstał i uniósł go nad głowę.
- Bardzo śmieszne, żyrafo – prychnęłam, podskakując. Mój niewielki
wzrost uniemożliwiał mi sięgnięcia mojej własności.
- Nawet nie wiesz jak, karzełku – zaśmiał się. Przerażona patrzyłam,
jak powoli zaczął otwierać pamiętnik.
Kurwa.
Pan Hamilton?
+40 PD
+40 PD
(2417 słów)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz