Głos dziewczyny był stanowczy. Widać było, że nie znosiła sprzeciwu. Jej wyciągnięta dłoń w moim kierunku jasno dawała znać, że chce by znalazł się tam mój telefon. Wyjąłem go i odblokowałem, jednak moja ostrożność była zbyt wielka by podarować dziewczynie swoje urządzenie codziennego użytku. Włączyłem więc od razu klawiaturę do wybierania numeru i podałem telefon. Wpisała numer i oddała mi szybko urządzenie. Odwróciła się na pięcie i rozejrzała się jeszcze raz.
- Mój znajomy cię odwiezie. Chodź. - powiedziałem do niej i ruszyłem w stronę drzwi wyjściowych przedzierając się przez tłum ludzi Podszedłem od razu do Leonarda, który stał i palił papierosa przed wyjściem zatrzymując ludzi by nie weszli.
- Zawieź ją do domu, ma dotrzeć cała i zdrowa. - powiedziałem, a on skinął jedynie głową. Odprowadziłem ich do samochodu i oddałem swoje kluczyki Leonardowi. Izzy już dawno siedziała w środku jako pasażer, zapewne musiała się rzeczywiście śpieszyć skoro nie robi na nią wrażenia, to że odwozi ją nieznajomy typ. Zresztą skoro dziewczyna musi niech jedzie. Nie mogę ją w żaden sposób zatrzymać. Kiedy wyjechali na drogę wróciłem do klubu by tam odszukać pewną parę. Wiedziałem gdzie są, wystarczyło chwilę się nad tym zastanowić. Wszedłem za bar pozdrawiając barmana jedynie machnięciem ręki. Chłopak właśnie robił drinka i skinął mi głową. Otworzyłem drzwi, które prowadziły na zaplecze gdzie oczywiście na prostej zwykłej kanapie dla kelnerów, którzy często tutaj odsypiają leżała ta dwójka.
- Koniec tego dobrego. Izzy mnie chyba zje jeśli nie odstawię cię niedługo do domu. - powiedziałem patrząc na dziewczynę, która strzeliła wielkiego buraka, zakryła się pośpiesznie bluzką, jednak powiedzmy szczerze, że to co miałem już zobaczyć moje oczy dawno ujrzały. Nie było to ciężkie patrząc na to w jakiej sytuacji zostali przyłapani.
- Ubierać się i na sale. - rzekłem jedynie i odwróciłem się na pięcie wychodząc z pomieszczenia. Zobaczyłem tylko jak Aaron szybko zakłada na siebie koszulkę i patrzy na dziewczynę zapewne przepraszając ją za całą sytuacje. Czekałem przed wejściem wiedząc, że jeśli nie przechwycę dziewczyny teraz to później znów gdzieś się ukryją. Chociaż wątpię by Julia chciała znów wpaść na mnie w takiej sytuacji. Spojrzałem na zegarek z niecierpliwości zapukałem w drzwi pięścią by mnie usłyszeli mimo głośnej muzyki, która cały czas płynęła w klubie. Miałem dość czekania na wszystko. Chciałem załatwić swoje sprawy, a nie uganiać się za Aaronem, który chciał zaliczyć. Podszedł do mnie barman chyba o imieniu Aleksander.
- Może coś do picia? - zapytał i wskazał napoje na blacie. Dobrze wiedział, że nie pije alkoholu.
- Możesz mi zrobić coś orzeźwiającego. - powiedziałem jedynie, a ten uśmiechnął się lekko i wziął się do pracy. Patrzyłem jak dokładnie wyjmuje lód i wsadza go do longa, który stał przed nim. Nie stawiał go na bar ponieważ klienci nie byli zainteresowani w tym momencie jego zdolnościami. Podobno są dość duże, nikt jeszcze na niego nie marudził, wręcz przeciwnie słyszę wiele dobrych opinii na jego temat. Trzyma go to przez to już kilka dobrych lat w naszych rodzinnych biznesach. Chłopak w końcu podał mi zielonkawy napój z lodem.
- Dziękuje. - rzekłem jedynie, a on uśmiechnął się i wrócił do klientów, którzy już zdążyli się zebrać przy barze. Aaron w końcu wyszedł razem z dziewczyną.
- Pora byś wracała do domu, chodź. - skierowałem słowa do Julii, która jedynie skinęła głową grzecznie. Aarona skarciłem wzrokiem, a ten próbował wytrzymać presje, która na niego spadła.
- Zajmij się klubem. Nie spierdol tego. Ja wracam do domu, mam parę spraw do załatwienia. - powiedziałem do niego. Odłożyłem prawie pustego longa do zlewu stwierdzając, że był dość dobry, nawet bardzo.
- Dobrze.
- Idziemy. - powiedziałem i ruszyłem do wyjścia, mam nadzieje, że Leonard już wrócił z moim samochodem. Wyszliśmy na zewnątrz i od razu ujrzałem ochroniarza, który wracał z samochodu. Idealnie wymierzony czas. Ruszyłem w jego stronę, a ten od razu wyjął kluczyki z kieszeni z zamiarem oddania mi ich.
- Pilnuj Aarona, niech nic nie odpierdala, mam dość niańczenia go. - powiedziałem do niego, a ten skinął jedynie głową. - Nie powalaj mu nic brać. - dodałem i odszedłem.
- Wsiadaj. - rzuciłem jedynie, a Julia od razu zajęła miejsce kierowcy jakby przestraszona całą sytuacją. Zająłem miejsce za kierownicą i odpaliłem silnik.
- Nie bój się mnie, nie jestem zdenerwowany na ciebie tylko Aarona. - powiedziałem do niej z lekkim uśmiechem chcąc trochę zniżyć napięcie jakie pomiędzy nami narosło.
- Odwiozę cię do domu.
~~~~**~~~~
Wyszedłem na balkon swojego pokoju i od razu odpaliłem papierosa. Było chłodno, jednak pragnąłem poczuć trochę świeżego powietrza na swojej skórze. Sytuacja w klubie zdarzyła się już dawno temu, a ja cały czas szukałem chłopaka, który zrobił sobie cholerny żart. Dom stojący pod adresem, który podał Taylor był pusty. Jakby nikt tam od dawna nie mieszkał, a młody upierał się, że to ten dom. Byłem poddenerwowany całą sytuacją, która tutaj się zdarzyła. Mój zapał trochę ochłonął kiedy spaliłem kolejnego papierosa. Moje bose stopy zmarzły od zimnego kamienia, a wszystkie mięśnie się zacisnęły. Wyjąłem telefon z kieszeni dresów, które miałem na sobie. Wyszukałem szybko numer i czekałem cierpliwie w zimnie,które otulało całe moje ciało. Było trochę po osiemnastej i był wtorek dlatego wątpiłem, że dziewczyna już śpi albo robi coś ciekawego. Odebrała po czwartym sygnale, aż o trzy za dużo.
- Halo? - zapytała od razu. Standardowe pytanie, które zadajemy z miejsca, z przyzwyczajenia, którego ciężko jest się nam pozbyć. Zabawnie, że nie jesteśmy w stanie kontrolować nieraz tego co mówimy.
- Witaj. Co ty na to bym zaprosił cię na miły wieczór? - zapytałem uśmiechając się sam do siebie.
- Oh... Gabriell to ty... W sumie... nie jestem pewna tego...
- Będę u ciebie za godzinę. - przerwałem jej. - Do zobaczenia. - dodałem i rozłączyłem się. Odwróciłem się na pięcie i wszedłem do pomieszczenia. Ruszyłem do łazienki by tam wziąć szybki prysznic i trochę się odświeżyć.
Przygotowałem sobie jak zawsze czarne ubrania. Skóra która miała robić za moją ochronę od zimna powoli przesiąkała zapachem papierosów. Zresztą jak większość moich ubrań. Wywróciłem oczami i zszedłem do garażu i od razu wsiadłem do auta. Miałem nadzieje, że dziewczyna mimo wszystko postanowi się ze mną spotkać ponieważ w tym momencie potrzebowałem czegoś co trochę mnie zajmie, a dziewczyna mimo iż sporo widziała nadal była odważna. Może mnie zaciekawi trochę bardziej niż ktoś inny? Zresztą kto wie.
Może... kupię jej jakieś kwiatki? Albo czekoladki? Kurwa, dobre pytanie. Kwiatki... białe róże.
Izzy? Wybacz, że tak długo xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz