Strony

2 wrz 2020

Od Elizabeth CD Jasona


- Dlaczego nie mówiłaś, że masz pamiętnik? Jako przyjaciel powinienem wiedzieć takie rzeczy! – stałam w bezruchu patrząc na to, jak w udawanym spowolnionym tempie zaczął otwierać notes. Miałam wrażenie, że serce wyskoczy mi z klatki piersiowej, kiedy widziałam, jak jego cudne oczy zerknęły na zawartość jednej ze stron. – JH? Kto to?

Nie zastanawiając się nad odpowiedzią w jakiś nadludzki sposób doskoczyłam do jego ręki i bez słowa wyrwałam zeszyt, który po chwili przytuliłam do siebie. Jasonie, idioto, czy ty naprawdę nie umiesz rozpoznać własnych inicjałów? Pochłonięta swoimi myślami zerknęłam na mężczyznę, który założył ręce na piersi, uśmiechnął się i uniósł brew. Ten gest powodował u mnie motylki w brzuchu, więc wbrew własnej woli spłonęłam rumieńcem i niemalże natychmiast schowałam pamiętnik, by nie mógł go dopaść. Zadowolona i lekko zestresowana usiadłam na kanapie i przez kolejne kilka chwil nie odzywałam się do niego. Niech ma za swoje! Skoro nie może uszanować mojej prywatności, to ja nie uszanuję tego, że on chce ze mną rozmawiać czy spędzać czas w jakikolwiek inny sposób. Ha! Jeden zero dla pani fotograf.
Widać było, że Jason nie chciał odpuszczać. Widząc moją udawaną złą minę cały czas starał się mnie rozweselić. Nie ukrywam, czułam się wtedy naprawdę wyjątkowo; mimo tego, że spędzaliśmy razem sporo czasu (nawet chyba więcej czasu, niż on spędzał z tą żmiją Mią) on poświęcał mi teraz całą swoją uwagę i mogłam przez chwilę poczuć się, gdybyśmy faktycznie byli razem. W końcu podobno kobiety dość często obrażają się na swoich partnerów, a oni starają się zrobić wszystko, by taki stan rzeczy nie pozostawał zbyt długo.
W końcu odpuściłam, obserwując poczynania mojego realnego wyimaginowanego chłopaka (w sensie, że w mojej głowie był tym chłopakiem, a tak naprawdę nim nie był) na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Złapałam za poduszkę i z prawie całą siłą uderzyłam nią w głowę chłopaka.
- Idiota – stwierdziłam.
- Tak, tak wiem – odparł i po chwili jego telefon zawibrował. – Słuchaj, muszę iść. Spotkamy się jutro, okej? Przyjadę po ciebie, nie wiem za ile twoje auto będzie gotowe.
Czyżby to Mia sprawiła, że obiekt moich westchnień nagle musiał ewakuować się tak szybko? Jason nawet nie zasiedział się u mnie zbyt długo, a już wychodził. Tym razem to ja musiałam ustąpić tej prawdziwej dziewczynie. Niech jej będzie. Niech zna łaskę pani fotograf! Jason podniósł swój seksowny tyłek i przytulił się do mnie na pożegnanie. Kiedy wtuliłam się w jego klatkę wyczułam zapach perfum otrzymanych ode mnie z jakiejś tam okazji. Uśmiechnęłam się delikatniej i z wielką niechęcią puściłam go po kilku sekundach, w końcu nie chciałam, by domyślił się, że moje uczucia względem jego są nieco inne niż jego do mnie. Nie chciałabym, by przeze mnie zerwał z tą żmiją Mią, mimo tego, że była ostatnią osobą, którą mianowałabym swoją przyjaciółką.
Kiedy drzwi zamknęły się za Jasonem zarzuciłam na siebie koc i nalałam sobie wina. Przez moją głowę przemknęła myśl mówiąca, by odpuścić sobie uczucia względem mężczyzny. Może ktoś tam na górze stwierdził, że przyszłość pani fotograf zakończy się w głębokich czeluściach friendzone?

Następnego dnia obudziłam się jak zwykle krótko po dziewiątej. Nie do końca pamiętałam co działo się poprzedniego wieczora, jednak kiedy dojrzałam puste butelki po winie i niegdyś ukradniętą koszulkę Jasona na sobie wspomnienia ostatnich godzin przed snem wróciły od razu. Przeciągnęłam się i nie zakładając bielizny ociężale zeszłam po schodach i zaszyłam się w kuchni by wykorzystując wszystkie moje ukryte zdolności kulinarne przygotować sobie pełnowartościowe śniadanie składające się z bardzo starannie dobranych składników: dwuprocentowego mleka oraz moich ulubionych miodowych płatków. Dokładnie odmierzając proporcje wsypałam do miski odpowiednią ilość płatków, które po chwili zalałam mlekiem. Delektując się idealnie przyrządzonym posiłkiem kątem oka spojrzałam na telefon, na którym po chwili pojawił się sms od Jasona. Mężczyzna był już pod blokiem, a ja… dopiero jadłam śniadanie. Pędem rzuciłam się na piętro, narzuciłam na siebie bieliznę, spodnie i buty i bez skończonego posiłku zamknęłam drzwi na klucz. Poddenerwowana weszłam do winy i po kilku chwilach znalazłam się na samym dole. Z uśmiechem podeszłam do Jasona i przytuliłam się do niego na powitanie.
- Wiesz, że nie musiałeś po mnie przyjeżdżać?
- Daj spokój, wsiadaj bo ludzie się niecierpliwią – podał mi kask z lekkim uśmiechem. Jacy ludzie? O kogo mu chodziło? Miałam nadzieję, że to nie była żmija Mia.
Mimo niezbyt wczesnej godziny niektóre ulice Avenley River świeciły pustkami. Z perspektywy pasażera siedzącego zaraz za kierowcą oglądanie miasta sprawiało mi więcej przyjemności. W końcu, kiedy ja prowadzę samochód jakoś nigdy nie mam czasu na rozglądanie się po mieście. Po kilkunastu minutach stanęliśmy pod bliżej nieznanym mi domem. Jason wyjaśnił mi, że mieszka tutaj jego kumpel. Nie za bardzo widziałam sens naszej wizyty, ale skoro on tak chciał to ja grzecznie się posłucham. Skoro on pomógł mi z samochodem, to ja mogłam mu pomóc w tej wizycie, jakkolwiek ta pomoc miałaby wyglądać.
Spędziliśmy u nich prawie dwie godziny. Byli naprawdę sympatycznymi ludźmi. Jess obiecała mi, że wprowadzi mnie w tajniki gotowania. Ta kobieta była świetna, chociaż śmiem posądzać ją o jakieś nadludzkie moce – bez zbędnych pytań dostrzegła, że traktowałam Jasona nieco bardziej niż przyjaciela. Nawet nieco bardziej niż nieco bardziej. Całe szczęście, że obiecała milczeć i nikomu nie wygadać mojej tajemnicy. Zapadłabym się pod ziemię, gdyby obiekt moich westchnień dowiedział się, że jest obiektem moich westchnień.
Po wizycie u znajomych Jason zaciągnął mnie na spacer w parku. Byłam święcie przekonana, że tego dnia mieliśmy robić coś ważnego w studio, ale zwłoka powodowała, że już niczego tego dnia nie byłam pewna. Miejsce, w którym przebywaliśmy miało swój urok. Przez chwilę nawet czułam się, jakbyśmy byli razem, jednak nic co dobre nie trwa wiecznie i po chwili przez moją myśl przeleciało krótkie pytanie: czy w tym samym parku Jason spacerował z Mią? Może wybrał to miejsce jako miejsce oświadczyn dla niej i chce się zapytać mnie, czy to jest odpowiednie miejsce? Jeb się, Mia.
- Jason? Wszystko w porządku? Nagle ucichłeś… - spojrzałam na obiekt moich westchnień z troską. Dotknęłam go delikatnie w dłoń, by spróbować sprowadzić go na ziemię z krainy zamyślenia.
- Jest okej, widzisz… moje życie nie było łatwe. Mam brata, mój ojciec nie żyje, a matka zmarła przy porodzie. Zawsze gdy jestem w tym parku, przypominają mi się wszystkie historie które opowiadał mi – znowu zamilkł. Coś ewidentnie go trapiło. – A z resztą, nieważne.
Przyśpieszyłam nieco kroku, by wyprzedzić mężczyznę i stanęłam przed nim. W geście pocieszenia czy czegoś innego złapałam go delikatnie za dłonie.
- Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów. Pamiętaj, że zawsze będę przy tobie cokolwiek by się nie działo. W końcu jestem twoją przyjaciółką, co nie?
Ugryzłam się w język, by nie powiedzieć czegoś więcej i by się nie rozpłakać. Nie podobało mi się, że byłam tylko i wyłącznie jego przyjaciółką. Może powinnam zaciągnąć go do okulisty, by w końcu dojrzał to co do niego czuję?
- Masz rację Beth, dziękuję – przytulił mnie do siebie. – Chciałbym zabrać cię jeszcze w jedno miejsce.
Pokiwałam głową. Nie wiedząc co mnie czeka ruszyłam zaraz za nim.
Chwilę później dotarliśmy do jakiegoś budynku. Ciężko było mi stwierdzić co tam się znajdowało, gdyż nigdy w sumie nie znajdowałam się w takim miejscu.
- Studio tatuażu? – wydukałam z wielkim zdziwieniem. – Chcesz mi zrobić tatuaż?
- Nie tobie, tylko mi, z resztą, ja nie mam odpowiednich uprawnień by robić tatuaże – podniósł brew. Uwielbiałam, kiedy to robił. Niby nic, a powodowało to u mnie motylki w brzuchu. Obiekt moich westchnień przywitał się z tatuatorem i zajął się rozmową z nim. Jason wybrał wzór jakiegoś ptaka na klatce piersiowej. Mężczyźni siedzieli obok siebie i zajęli się pracą, a ja oglądałam wystrój pomieszczenia. W pewnym momencie wzięłam stołek i usiadłam obok Jasona, a w pewnym momencie nawet złapałam go za dłoń by dodać mu otuchy. Podobno wykonywanie tatuażu bolało, a ja nie chciałam, by jego coś bolało, nawet jeśli to było zamierzone.
- Widać, że przy kobiecie jest spokojniejszy – odezwał się tatuator. – Jego pierwszy raz nie był taki… łagodny. Przy wybrance serca niespokojnym to należy być wyłącznie w łóżku.
Jason spojrzał się na mnie i na niego. Chcąc zmienić temat wbił we mnie spojrzenie i tylko wydukał:
- Czy to nie jest przypadkiem moja koszulka?
- Może – wystawiłam mu język i odsunęłam się na stołku do tyłu, by nie mógł mnie sięgnąć.
Spędziliśmy dość sporo czasu rozmawiając i żartując na różne tematy. Było już trochę po porze obiadowej kiedy opuściliśmy studio tatuażu. Spacerem szliśmy w jednym z wielu kierunków, aż w pewnym momencie samochód jadący za nami zatrzymał się i od strony pasażera odsunęła się szyba.
- Wsiadajcie.
Z lekkim przerażeniem spojrzałam na Jasona. Ten bez słowa otworzył drzwi z tyłu, wsiadł i wyciągnął rękę w moją stronę, zachęcając mnie bym weszła. Pełna obaw wsiadłam i z piskiem opon ruszyliśmy. Zdenerwowana zaglądałam przez okno starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów okolicy przez którą jechaliśmy – jeśli jest to porwanie, a mi udałoby się uciec to w ten sposób mogłabym na policji opowiedzieć jak najwięcej szczegółów i wtedy mogłabym nawet pomóc rozbić większą grupę przestępczą! Beth, ty to masz głowę! Kolejny punkt dla pani fotograf, a nie dla Mii żmii.
- Wszystko w porządku – powiedział cicho Jason, delikatnie gładząc moją dłoń. Oby miał rację.


Panie Hamilton?

+20 PD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz