- Dlaczego nie mówiłaś, że masz pamiętnik? Jako przyjaciel powinienem
wiedzieć takie rzeczy! – stałam w bezruchu patrząc na to, jak w udawanym
spowolnionym tempie zaczął otwierać notes. Miałam wrażenie, że serce wyskoczy
mi z klatki piersiowej, kiedy widziałam, jak jego cudne oczy zerknęły na
zawartość jednej ze stron. – JH? Kto to?
Nie zastanawiając się nad odpowiedzią w jakiś nadludzki sposób
doskoczyłam do jego ręki i bez słowa wyrwałam zeszyt, który po chwili
przytuliłam do siebie. Jasonie, idioto, czy ty naprawdę nie umiesz rozpoznać
własnych inicjałów? Pochłonięta swoimi myślami zerknęłam na mężczyznę, który
założył ręce na piersi, uśmiechnął się i uniósł brew. Ten gest powodował u mnie
motylki w brzuchu, więc wbrew własnej woli spłonęłam rumieńcem i niemalże
natychmiast schowałam pamiętnik, by nie mógł go dopaść. Zadowolona i lekko
zestresowana usiadłam na kanapie i przez kolejne kilka chwil nie odzywałam się
do niego. Niech ma za swoje! Skoro nie może uszanować mojej prywatności, to ja
nie uszanuję tego, że on chce ze mną rozmawiać czy spędzać czas w jakikolwiek
inny sposób. Ha! Jeden zero dla pani fotograf.
Widać było, że Jason nie chciał odpuszczać. Widząc moją udawaną złą
minę cały czas starał się mnie rozweselić. Nie ukrywam, czułam się wtedy naprawdę
wyjątkowo; mimo tego, że spędzaliśmy razem sporo czasu (nawet chyba więcej
czasu, niż on spędzał z tą żmiją Mią) on poświęcał mi teraz całą swoją uwagę i
mogłam przez chwilę poczuć się, gdybyśmy faktycznie byli razem. W końcu podobno
kobiety dość często obrażają się na swoich partnerów, a oni starają się zrobić
wszystko, by taki stan rzeczy nie pozostawał zbyt długo.
W końcu odpuściłam, obserwując poczynania mojego realnego
wyimaginowanego chłopaka (w sensie, że w mojej głowie był tym chłopakiem, a tak
naprawdę nim nie był) na mojej twarzy pojawił się uśmiech. Złapałam za poduszkę
i z prawie całą siłą uderzyłam nią w głowę chłopaka.
- Idiota – stwierdziłam.
- Tak, tak wiem – odparł i po chwili jego telefon zawibrował. –
Słuchaj, muszę iść. Spotkamy się jutro, okej? Przyjadę po ciebie, nie wiem za
ile twoje auto będzie gotowe.
Czyżby to Mia sprawiła, że obiekt moich westchnień nagle musiał
ewakuować się tak szybko? Jason nawet nie zasiedział się u mnie zbyt długo, a
już wychodził. Tym razem to ja musiałam ustąpić tej prawdziwej dziewczynie. Niech
jej będzie. Niech zna łaskę pani fotograf! Jason podniósł swój seksowny tyłek i
przytulił się do mnie na pożegnanie. Kiedy wtuliłam się w jego klatkę wyczułam
zapach perfum otrzymanych ode mnie z jakiejś tam okazji. Uśmiechnęłam się
delikatniej i z wielką niechęcią puściłam go po kilku sekundach, w końcu nie
chciałam, by domyślił się, że moje uczucia względem jego są nieco inne niż jego
do mnie. Nie chciałabym, by przeze mnie zerwał z tą żmiją Mią, mimo tego, że
była ostatnią osobą, którą mianowałabym swoją przyjaciółką.
Kiedy drzwi zamknęły się za Jasonem zarzuciłam na siebie koc i nalałam
sobie wina. Przez moją głowę przemknęła myśl mówiąca, by odpuścić sobie uczucia
względem mężczyzny. Może ktoś tam na górze stwierdził, że przyszłość pani
fotograf zakończy się w głębokich czeluściach friendzone?
Następnego dnia obudziłam się jak zwykle krótko po dziewiątej. Nie do
końca pamiętałam co działo się poprzedniego wieczora, jednak kiedy dojrzałam
puste butelki po winie i niegdyś ukradniętą koszulkę Jasona na sobie
wspomnienia ostatnich godzin przed snem wróciły od razu. Przeciągnęłam się i
nie zakładając bielizny ociężale zeszłam po schodach i zaszyłam się w kuchni by
wykorzystując wszystkie moje ukryte zdolności kulinarne przygotować sobie
pełnowartościowe śniadanie składające się z bardzo starannie dobranych
składników: dwuprocentowego mleka oraz moich ulubionych miodowych płatków.
Dokładnie odmierzając proporcje wsypałam do miski odpowiednią ilość płatków,
które po chwili zalałam mlekiem. Delektując się idealnie przyrządzonym
posiłkiem kątem oka spojrzałam na telefon, na którym po chwili pojawił się sms
od Jasona. Mężczyzna był już pod blokiem, a ja… dopiero jadłam śniadanie. Pędem
rzuciłam się na piętro, narzuciłam na siebie bieliznę, spodnie i buty i bez
skończonego posiłku zamknęłam drzwi na klucz. Poddenerwowana weszłam do winy i
po kilku chwilach znalazłam się na samym dole. Z uśmiechem podeszłam do Jasona
i przytuliłam się do niego na powitanie.
- Wiesz, że nie musiałeś po mnie przyjeżdżać?
- Daj spokój, wsiadaj bo ludzie się niecierpliwią – podał mi kask z
lekkim uśmiechem. Jacy ludzie? O kogo mu chodziło? Miałam nadzieję, że to nie
była żmija Mia.
Mimo niezbyt wczesnej godziny niektóre ulice Avenley River świeciły
pustkami. Z perspektywy pasażera siedzącego zaraz za kierowcą oglądanie miasta
sprawiało mi więcej przyjemności. W końcu, kiedy ja prowadzę samochód jakoś
nigdy nie mam czasu na rozglądanie się po mieście. Po kilkunastu minutach
stanęliśmy pod bliżej nieznanym mi domem. Jason wyjaśnił mi, że mieszka tutaj
jego kumpel. Nie za bardzo widziałam sens naszej wizyty, ale skoro on tak chciał
to ja grzecznie się posłucham. Skoro on pomógł mi z samochodem, to ja mogłam mu
pomóc w tej wizycie, jakkolwiek ta pomoc miałaby wyglądać.
Spędziliśmy u nich prawie dwie godziny. Byli naprawdę sympatycznymi
ludźmi. Jess obiecała mi, że wprowadzi mnie w tajniki gotowania. Ta kobieta
była świetna, chociaż śmiem posądzać ją o jakieś nadludzkie moce – bez zbędnych
pytań dostrzegła, że traktowałam Jasona nieco bardziej niż przyjaciela. Nawet
nieco bardziej niż nieco bardziej. Całe szczęście, że obiecała milczeć i nikomu
nie wygadać mojej tajemnicy. Zapadłabym się pod ziemię, gdyby obiekt moich
westchnień dowiedział się, że jest obiektem moich westchnień.
Po wizycie u znajomych Jason zaciągnął mnie na spacer w parku. Byłam
święcie przekonana, że tego dnia mieliśmy robić coś ważnego w studio, ale
zwłoka powodowała, że już niczego tego dnia nie byłam pewna. Miejsce, w którym
przebywaliśmy miało swój urok. Przez chwilę nawet czułam się, jakbyśmy byli
razem, jednak nic co dobre nie trwa wiecznie i po chwili przez moją myśl
przeleciało krótkie pytanie: czy w tym samym parku Jason spacerował z Mią? Może
wybrał to miejsce jako miejsce oświadczyn dla niej i chce się zapytać mnie, czy
to jest odpowiednie miejsce? Jeb się, Mia.
- Jason? Wszystko w porządku? Nagle ucichłeś… - spojrzałam na obiekt
moich westchnień z troską. Dotknęłam go delikatnie w dłoń, by spróbować
sprowadzić go na ziemię z krainy zamyślenia.
- Jest okej, widzisz… moje życie nie było łatwe. Mam brata, mój ojciec
nie żyje, a matka zmarła przy porodzie. Zawsze gdy jestem w tym parku,
przypominają mi się wszystkie historie które opowiadał mi – znowu zamilkł. Coś
ewidentnie go trapiło. – A z resztą, nieważne.
Przyśpieszyłam nieco kroku, by wyprzedzić mężczyznę i stanęłam przed
nim. W geście pocieszenia czy czegoś innego złapałam go delikatnie za dłonie.
- Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów. Pamiętaj, że zawsze będę przy
tobie cokolwiek by się nie działo. W końcu jestem twoją przyjaciółką, co nie?
Ugryzłam się w język, by nie powiedzieć czegoś więcej i by się nie
rozpłakać. Nie podobało mi się, że byłam tylko i wyłącznie jego przyjaciółką.
Może powinnam zaciągnąć go do okulisty, by w końcu dojrzał to co do niego
czuję?
- Masz rację Beth, dziękuję – przytulił mnie do siebie. – Chciałbym zabrać
cię jeszcze w jedno miejsce.
Pokiwałam głową. Nie wiedząc co mnie czeka ruszyłam zaraz za nim.
Chwilę później dotarliśmy do jakiegoś budynku. Ciężko było mi
stwierdzić co tam się znajdowało, gdyż nigdy w sumie nie znajdowałam się w takim
miejscu.
- Studio tatuażu? – wydukałam z wielkim zdziwieniem. – Chcesz mi
zrobić tatuaż?
- Nie tobie, tylko mi, z resztą, ja nie mam odpowiednich uprawnień by
robić tatuaże – podniósł brew. Uwielbiałam, kiedy to robił. Niby nic, a
powodowało to u mnie motylki w brzuchu. Obiekt moich westchnień przywitał się z
tatuatorem i zajął się rozmową z nim. Jason wybrał wzór jakiegoś ptaka na
klatce piersiowej. Mężczyźni siedzieli obok siebie i zajęli się pracą, a ja oglądałam
wystrój pomieszczenia. W pewnym momencie wzięłam stołek i usiadłam obok Jasona,
a w pewnym momencie nawet złapałam go za dłoń by dodać mu otuchy. Podobno wykonywanie
tatuażu bolało, a ja nie chciałam, by jego coś bolało, nawet jeśli to było
zamierzone.
- Widać, że przy kobiecie jest spokojniejszy – odezwał się tatuator. –
Jego pierwszy raz nie był taki… łagodny. Przy wybrance serca niespokojnym to
należy być wyłącznie w łóżku.
Jason spojrzał się na mnie i na niego. Chcąc zmienić temat wbił we
mnie spojrzenie i tylko wydukał:
- Czy to nie jest przypadkiem moja koszulka?
- Może – wystawiłam mu język i odsunęłam się na stołku do tyłu, by nie
mógł mnie sięgnąć.
Spędziliśmy dość sporo czasu rozmawiając i żartując na różne tematy. Było
już trochę po porze obiadowej kiedy opuściliśmy studio tatuażu. Spacerem
szliśmy w jednym z wielu kierunków, aż w pewnym momencie samochód jadący za
nami zatrzymał się i od strony pasażera odsunęła się szyba.
- Wsiadajcie.
Z lekkim przerażeniem spojrzałam na Jasona. Ten bez słowa otworzył
drzwi z tyłu, wsiadł i wyciągnął rękę w moją stronę, zachęcając mnie bym
weszła. Pełna obaw wsiadłam i z piskiem opon ruszyliśmy. Zdenerwowana zaglądałam
przez okno starając się zapamiętać jak najwięcej szczegółów okolicy przez którą
jechaliśmy – jeśli jest to porwanie, a mi udałoby się uciec to w ten sposób
mogłabym na policji opowiedzieć jak najwięcej szczegółów i wtedy mogłabym nawet
pomóc rozbić większą grupę przestępczą! Beth, ty to masz głowę! Kolejny punkt
dla pani fotograf, a nie dla Mii żmii.
- Wszystko w porządku – powiedział cicho Jason, delikatnie gładząc
moją dłoń. Oby miał rację.
Panie Hamilton?
+20 PD
+20 PD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz