Strony

11 wrz 2020

Od Jasona cd. Elizabeth


Kiedy tylko zdałem sobie sprawę czyj to samochód, nawet się nie opierałem. Starałem się uspokoić Beth, nie chciałem aby w taki sposób poznawała moją rodzinę, ale czasami nie było innych sposób. A Valerio zawsze lubił spektakularne wejścia w życia innych. Czułem, że dziewczyna się denerwuje. Jechaliśmy sami z tyłu, nie bałem się odzywać, prawie że żywo dyskutowałem z Scottem, jednym z ludzi mojego brata.
            - Jason? Co się dzieje? Znasz ich? – Beth chwyciła mnie mocniej za bluzkę, wpatrując się we mnie otwartymi szeroko z przerażenia oczami.
            - Nie tyle ich, co ich szefa. Nie martw się, nie zrobią nam krzywdy.
            Dziewczyna tylko pokiwała głową, dalej jednak widziałem w jej oczach strach i niepewność o nasz los. Kiedy zatrzymaliśmy się pod domem w którym spędziłem całe dzieciństwo, uśmiechnąłem się delikatnie co po raz kolejny sprawiło, że na twarzy mojej towarzyszki pojawiło się zdziwienie. Drzwi otworzyły się, a ja skinąłem głową, aby dziewczyna wysiadła, a kiedy ja sam znalazłem się na zewnątrz, złapałem ją za rękę, aby dodać jej otuchy.
            Otworzyłem drzwi wejściowe, a moim oczom ukazała się kobieta o długich, siwych włosach oraz mała dziewczynka. Kobieta odwróciła się w naszą stronę i niemal upuściła lalkę, którą trzymała w ręce.
            - Jason! – Kobieta niczym błyskawica podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Pani Brown była zatrudniona jeszcze przez naszego ojca. Miała zaledwie osiemnaście lat, a kiedy wyprowadziłem się do swojego mieszkania – dwadzieścia dwa. Teraz, była nieco starsza i widocznie przez moją bratanicę, zaczęła szybko siwieć. – Valerio nie mówił, że przyjedziesz.
            - Ja sam nie wiedziałem, chłopaki zgarnęli nas z ulicy. – Dopiero teraz uwagę Renee przykuła dziewczyna, chowająca się teraz za mną. Spojrzała na mnie z uniesioną brwią. – To moja przyjaciółka.
            - Wujek J! – Harriet podbiegła i jak mała piłka wskoczyła mi na ręce, z zamiarem wtulenia się jednak ją powstrzymałem.
            - Kochanie, nie można. Robiłem sobie tatuaż. – Dziewczyna pokiwała głową i już otwierała usta, jednak ją wyprzedziłem – I tak, pokażę ci go jak się zagoi. A teraz powiedz mi, gdzie jest twój tata.
            - W piwnicy, Brian znowu ma problemy z trafieniem do celu – Harriet zaśmiała się po czym pobiegła w tylko sobie znanym kierunku.
            Ruszyłem do przodu ciągnąć Beth za sobą. Milczała. Rozglądała się. Ja sam nawet nie patrzyłem na wystrój domu, dużo się nie zmieniło. Moją uwagę przykuły jednak dwa zasłonięte obrazy. Doskonale wiedziałem kogo przedstawiały. Na jednym z nich, byli moi rodzice, a na drugim ja z Valerio. Nie wiedziałem, że do tej pory obrazy są zasłonięte.. Nigdy bym nie pomyślał o tym, że mój starszy brat aż tak bardzo przeżywał śmierć ojca jak i moje odejście. Moje rozmyślania przerwał huk dobiegający z piwnicy.
            Kiedy znaleźliśmy się na dole, dostrzegłem chudego, piegowatego chłopaka w okularach kulącego się pod ścianą i mojego brata, celującego do niego z broni.           
            - Dzieciaku, mówiłem ci, że to ślepaki. Nie zastrzeliłbym cię.
            - P-panie Hamilton, ktoś do pana – Chłopak skinął na nas, a V odwrócił się, zabezpieczając broń i odrzucił ją pod nogi młodzika.
            - Jason! Wybacz za takie nieformalne zaproszenie, ale musimy pilnie porozmawiać.
            - Jasne, ale najpierw chcę ci kogoś przedstawić. V, poznaj Elizabeth, moją przyjaciółkę – Valerio podszedł do dziewczyny i uśmiechnął się szeroko. – Beth, poznaj Valerio Hamiltona.
            - Hamiltona?
            - Tak. Valerio to mój starszy brat. – Widziałem jak Beth otwiera oczy z zdumienia, a jeszcze bardziej się zdziwiłem, kiedy V objął mnie i zaczął czochrać mi włosy. – V!
            - Oj JJ, przestań! Nigdy tego nie lubił. Nie lubił też…
            - Nie jestem do chuja JJ! Od zawsze ci mówie, że masz mówić mi pełnym imieniem.
            - To nie fair, ty możesz mówić do mnie pierwszą literą imienia, a ja już nie mogę? A może wolisz Glutek jak za dziecka co?
            Całą trójką wchodziliśmy po schodach, ja cały czas trzymałem Beth za rękę aby się uspokoiła, czułem, że dalej nie jest przekonana do tego wszystkiego, a informacja, że moim bratem jest jeden z największych gangsterów w Avenley, wcale nie pomagał w tym fakcie.
Pani fotograf?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz