Kiedy tylko
zdałem sobie sprawę czyj to samochód, nawet się nie opierałem. Starałem się
uspokoić Beth, nie chciałem aby w taki sposób poznawała moją rodzinę, ale
czasami nie było innych sposób. A Valerio zawsze lubił spektakularne wejścia w
życia innych. Czułem, że dziewczyna się denerwuje. Jechaliśmy sami z tyłu, nie
bałem się odzywać, prawie że żywo dyskutowałem z Scottem, jednym z ludzi mojego
brata.
- Jason? Co się dzieje? Znasz ich? –
Beth chwyciła mnie mocniej za bluzkę, wpatrując się we mnie otwartymi szeroko
z przerażenia oczami.
- Nie tyle ich, co ich szefa. Nie
martw się, nie zrobią nam krzywdy.
Dziewczyna tylko pokiwała głową,
dalej jednak widziałem w jej oczach strach i niepewność o nasz los. Kiedy
zatrzymaliśmy się pod domem w którym spędziłem całe dzieciństwo, uśmiechnąłem
się delikatnie co po raz kolejny sprawiło, że na twarzy mojej towarzyszki
pojawiło się zdziwienie. Drzwi otworzyły się, a ja skinąłem głową, aby
dziewczyna wysiadła, a kiedy ja sam znalazłem się na zewnątrz, złapałem ją za
rękę, aby dodać jej otuchy.
Otworzyłem drzwi wejściowe, a moim
oczom ukazała się kobieta o długich, siwych włosach oraz mała dziewczynka.
Kobieta odwróciła się w naszą stronę i niemal upuściła lalkę, którą trzymała w
ręce.
- Jason! – Kobieta niczym błyskawica
podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Pani Brown była zatrudniona jeszcze przez
naszego ojca. Miała zaledwie osiemnaście lat, a kiedy wyprowadziłem się do
swojego mieszkania – dwadzieścia dwa. Teraz, była nieco starsza i widocznie
przez moją bratanicę, zaczęła szybko siwieć. – Valerio nie mówił, że
przyjedziesz.
- Ja sam nie wiedziałem, chłopaki
zgarnęli nas z ulicy. – Dopiero teraz uwagę Renee przykuła dziewczyna,
chowająca się teraz za mną. Spojrzała na mnie z uniesioną brwią. – To moja
przyjaciółka.
- Wujek J! – Harriet podbiegła i
jak mała piłka wskoczyła mi na ręce, z zamiarem wtulenia się jednak ją
powstrzymałem.
- Kochanie, nie można. Robiłem sobie
tatuaż. – Dziewczyna pokiwała głową i już otwierała usta, jednak ją
wyprzedziłem – I tak, pokażę ci go jak się zagoi. A teraz powiedz mi, gdzie
jest twój tata.
- W piwnicy, Brian znowu ma problemy
z trafieniem do celu – Harriet zaśmiała się po czym pobiegła w tylko sobie
znanym kierunku.
Ruszyłem do przodu ciągnąć Beth za
sobą. Milczała. Rozglądała się. Ja sam nawet nie patrzyłem na wystrój domu,
dużo się nie zmieniło. Moją uwagę przykuły jednak dwa zasłonięte obrazy.
Doskonale wiedziałem kogo przedstawiały. Na jednym z nich, byli moi rodzice, a
na drugim ja z Valerio. Nie wiedziałem, że do tej pory obrazy są zasłonięte..
Nigdy bym nie pomyślał o tym, że mój starszy brat aż tak bardzo przeżywał
śmierć ojca jak i moje odejście. Moje rozmyślania przerwał huk dobiegający z
piwnicy.
Kiedy znaleźliśmy się na dole,
dostrzegłem chudego, piegowatego chłopaka w okularach kulącego się pod ścianą i
mojego brata, celującego do niego z broni.
- Dzieciaku, mówiłem ci, że to
ślepaki. Nie zastrzeliłbym cię.
- P-panie Hamilton, ktoś do pana –
Chłopak skinął na nas, a V odwrócił się, zabezpieczając broń i odrzucił ją pod
nogi młodzika.
- Jason! Wybacz za takie nieformalne
zaproszenie, ale musimy pilnie porozmawiać.
- Jasne, ale najpierw chcę ci kogoś
przedstawić. V, poznaj Elizabeth, moją przyjaciółkę – Valerio podszedł do
dziewczyny i uśmiechnął się szeroko. – Beth, poznaj Valerio Hamiltona.
- Hamiltona?
- Tak. Valerio to mój starszy brat. –
Widziałem jak Beth otwiera oczy z zdumienia, a jeszcze bardziej się zdziwiłem,
kiedy V objął mnie i zaczął czochrać mi włosy. – V!
- Oj JJ, przestań! Nigdy tego nie
lubił. Nie lubił też…
- Nie jestem do chuja JJ! Od zawsze
ci mówie, że masz mówić mi pełnym imieniem.
- To nie fair, ty możesz mówić do
mnie pierwszą literą imienia, a ja już nie mogę? A może wolisz Glutek jak za
dziecka co?
Całą trójką wchodziliśmy po
schodach, ja cały czas trzymałem Beth za rękę aby się uspokoiła, czułem, że
dalej nie jest przekonana do tego wszystkiego, a informacja, że moim bratem
jest jeden z największych gangsterów w Avenley, wcale nie pomagał w tym fakcie.
Pani fotograf?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz