18 maj 2019

Od Althei C.D Tyler

Każda myśl niosła za sobą nowy, spotęgowany ból. Pamięć była przepełniona gdybaniami, skutkami mojego czynu, a nawet podpowiadała mi marne skończenie w obskurnym więzieniu dla prawdziwych przestępców. Żadna moja namiastka niewinności, jaką w sobie trzymałam, nie była w stanie wyprzeć tego szorstkiego określenia. Morderca. Odebrałam człowiekowi życie, ba, nie miałam prawa tego zrobić, nawet jeśli była to tylko samoobrona. Bolesne wspomnienie tego będzie mnie nękać w pamięci. Oczy tego mężczyzny. Takie puste, nie patrzące w nic. Z wyblakłym, zanikającym kolorem, a brak nasycenia mnie w nich powoli zabijał.
Nie podniosłam wzroku na Tylera, kiedy zadał pytanie. Jedynie skinięcie głową sprawiło, że zamilkł i wyszedł z łazienki, pozostawiając mnie z czystym ręcznikiem oraz ubraniami. Zajęłam się więc powoli sobą, porzucając wstecz wszystkie myśli, jakie po chwili całkiem odebrało mi głośne uderzanie wody o wannę. Brudne, zakrwawione ubrania poleciały w kąt, gdzie pokrył je cień. Powolny strumień wody wymył z zakątków mojego ciała stres, całe spięcie i ten psychiczny brud, którego ślady jednak dalej pozostawały nie do ruszenia. Potem siedziałam jeszcze jakiś czas na jednym miejscu, ociekając wilgocią. Paręnaście kolejnych minut zabrało doprowadzenie się do względnego porządku.

Od Trace'a C.D Noellia

Po tygodniu bezczynnego leżenia na łóżku, Trace mógł szczerze przyznać jedno, miał dość wiecznej bezczynności. Szpital McKanley na stałe zawitał na wymyślonej przez siebie liście miejsc, które będzie omijać szerokim łukiem. No chyba, jeśli chodzi o kostnice. Jedynym wynagrodzeniem była cisza i spokój od nieproszonych gości. Był z siebie mocno zadowolony po rozmowie z lekarzem, na wcześniej wspomniany temat. Ciągłe marudzenie na ciągłe leżenie zostało mu wynagrodzone krótkimi spacerami po korytarzach szpitala, z pomocą dodatkowych kończyn. Przy najbliższej sposobności musiał podziękować jego nowej znajomej za zniszczenie kolana, gdzie jego stan po ciągłych zabiegach nie ucieszył ortopedy.
Poświęcając czas na tworzenie coraz to nowszych prac artystycznych idealnie wykorzystał jako przykrywkę, do rozpoznania swojego położenia. Które swoją droga nie było kolorowe. Dzięki znajomością z zewnątrz zdołał poznać tajemniczego blondyna, na którego w najbliższym czasie miał zwalić całą sprawę z torturami. Po przeczytaniu ostatniego akapitu oraz krótkiej analizie mógł stwierdzić jedno - miał przejebane. Mógł sobie nałożyć na kark jednego z najbardziej niebezpiecznych typów, zaś policja od dawna nie miała mu co zarzucić. Chroniło go kilka praktycznych rzeczy,  nazwisko, pochodzenie oraz… Zgraja podejrzanych typów, będąca na jego rozkazach.

Od Victorii cd. Ivana

Zostawił mnie samą. W tym dziwnie oświetlonym pomieszczeniu, na przerażająco wyglądającym łóżku, które skrzypiało pod każdym moim ruchem. Oczy nadal nie były w pełni sprawne, przez co myślałam, że świat cały czas się kręci. Przetarłam ślepia z nadzieją na lepszy świat, ale było to chyba zupełnie nie potrzebne, bo nie podziałało w żaden sposób. Przed drzwiami stała jakaś baba, która nie wyglądała na delikatną. Nie wywołała jednak u mnie żadnego respektu, bowiem groźne wyglądała jedynie z twarzy. Wciągała policzki i myślała, że w ten oto sposób się jej przestraszę. Brwi miała dość mocno wyrysowane. Nie wyglądało to zbyt dobrze. Zrobiła je za grube i za ciemne. Fuj. Nie wiem, czy doktorek faktycznie mi ułatwia życie, czy może robi to niechcący, aczkolwiek na jakże pięknym, metalowym stoliku widniały przeróżne narzędzia. Najbardziej jednak moją uwagę przykuły skalpele. Świecące, dobrze naostrzone i idealne na moją dłoń. Wstałam powoli, chociaż łóżko i tak porządnie skrzypiało. Patrzyłam tylko cały czas na pielęgniarkę, która miała mnie pilnować. Oznacza to, że przy każdej mojej próbie ucieczki ma zawiadomić lekarzyka. Wiedziałam, że nic mi nie zrobi. Była niższa i drobniejsza. Nie wyglądała na kobietę, która mogłaby mi zaszkodzić fizycznie. Podeszłam na palcach, nieco się garbiąc, aby skradać się ciszej. Zabrałam dwa ostrza, przez przypadek się kalecząc. Jestem po prostu niezdarna, ale to już standard mojego nudnego życia. Krew z dłoni leciała ciurkiem, jednak nie przejmowałam się tym oto krwawym wydarzeniem i zaczęłam uchylać drzwi. Kobieta sięgnęła po telefon, który kilka chwil wcześniej zaczął wydawać dziwne dźwięki. Była zapatrzona w ekran przedmiotu. Nie zwracała uwagi na otaczający świat. Godzina była późna. Mało osób przechodziło przez korytarz i to była moja jedyna szansa na ucieczkę. Otworzyłam drzwi szybko i mocno, przez co stojąca przed nimi kobieta upadła na ziemię. Chciałam uniknąć represji ze strony administracji tego budynku i złapałam dziewczynę za usta. Przyciągnęłam ją do siebie, a do krtani przyłożyłam wcześniej wspomniany skalpel. Próbowała się szarpać, jednak bezskutecznie. Na korytarzu nikogo nie było. Zupełna pustka. Słychać było tylko krzyki z niektórych sal. Przeciągnęłam pielęgniarkę od wyjścia ze szpitala, które znajdowało się na parterze, więc schodzenie ze schodów było ciężkie. Nie miałam zamiaru używać windy. Mogłoby się to skończyć bardzo źle. Do tego klaustrofobia, która nie ułatwiała mi sytuacji w żaden sposób. Zeszłyśmy wreszcie do wejścia.
- Przyłóż tą kartę. - mówiłam do dziewczyny - Głucha jesteś?! - wreszcie nie wytrzymałam. Złapałam za smyczkę i zerwałam z jej szyi. Przyłożyłam kartę do czytnika, a kobietę rzuciłam na ziemię. Wybiegłam ze szpitala i usłyszałam głośny dźwięk syreny. Zdążyła włączyć alarm, nim jeszcze zdążyłam zbiec ze schodów. Moment zamurowania nastąpił, kiedy do swojego samochodu nie wsiadał nikt inny jak mój lekarz. Zatrzymałam się na chwilę, jednak zaraz pobiegłam w stronę krzaków. Facet był jednak szybszy. Złapał mnie za bluzkę w ostatnim momencie i przyciągnął w swoją stronę. Zaczął prowadzić mnie w stronę... właśnie. Nie do szpitala. W stronę swojego samochodu.
Ivan?

Od Noelii cd. Trace'a

- No gdzież by to. Przecież mam ten cudowny przyrząd cały czas przy sobie. - powiedziałam i wymachiwałam przed nosem policjanta.
- Masz zamiar mnie teraz dobić?
Zaśmiałam się i usiadłam na krzesło przy łóżku.
- To byłoby za łatwe, mój wytresowany pudlu. - poprawiłam siad i położyłam twarz na dłoniach - W tym momencie dopiero zaczyna działam mój plan. Oczywiście nie mam zamiaru ci go w całości zdradzać. Powiem ci tylko, jaką rolę odgrywasz w nim ty. Propozycja jest zupełnie nie do odrzucenia. Ze względu na to, że ty jako pies możesz mnie zdradzić i próbować wsadzić mnie do pierdla. Znaczy... Możesz próbować, ale narazisz wtedy na śmierć wszystkich swoich kolegów z pracy. A Monty? Czy tam... Morty? Jeżeli mnie zdradzisz to on zginie jako pierwszy. Zginie powoli. Bardzo boleśnie. Będzie strasznie cierpiał.
- Przejdziesz kiedyś do rzeczy?! - zapytał już nieco poddenerwowany policjant, przez co respirator zaczął szybciej działać.
Nie chciałam już robić kłótni, więc nie komentowałam jego zachowania i przeszłam do ''negocjacji''.
- Po pierwsze na pewno będą Cię przesłuchiwać. Musisz powiedzieć, że byłam tylko praktykantką u pewnego mężczyzny w stajni. Wszedłeś do środka, on podał ci swoje fałszywe dane. Zaatakował Cię kiedy dowiedziałeś się o nim prawdy, tak samo twojego partnera. Mnie spotkałeś już przywiązaną w piwnicy. Jasne?
Facet chwilę nie odpowiadał nic. Może już w głowie obmyślał plan jak się mnie stąd pozbyć, a może rozmyślał nad odpowiedzią?
- Przecież zapytają się mnie o jego opis, imię, nazwisko. Co mam powiedzieć?
Wahałam się. Wiedziałam, że blondyn jest silniejszy, ma więcej ludzi i w najmniej spodziewanym momencie mnie zabije... Ale jednak.
- Gustaw Adolf von Meinstein. Wysoki blondyn, coś koło metra dziewięćdziesięciu, blizna na pół twarzy, nos prosty, brwi niesamowicie czarne, jakby oblane smołą. Dobrze zbudowany. Bardzo dobrze zbudowany. - ugryzłam się w język - Ubytek w lewym uchu po postrzale. - zakręciło mi się w głowie, kiedy przypominałam sobie wygląd tego cholernego sadysty.
- Rozmyśl. - po chwili dodałam - Bo twoja siostra też może krzywo stanąć na mój nożyk.
Chciał chyba coś jeszcze dodać, ale nie miałam zamiaru siedzieć dłużej w tym pomieszczeniu. Otworzyłam drzwi do swojej sali, w której drzwiach stała już pielęgniarka.
- Gdzie pani chodzi?! Z takimi obrażeniami nie może pani wstawać z łóżka! - zaczęła panikować. A moje nogi zmiękły. Pierwszy raz w życiu. Nie miałam zamiaru tłumaczyć się pobudzonej babie, tylko podeszłam do łóżka. Kiedy tylko pracowniczka szpitala wyszła, wzięłam leżące na stole przy drzwiach leki i dwie strzykawki. Może straciłam za dużo krwi? Najwidoczniej tak, bo przed wyjściem do Trace'a siłowałam się z kroplówką w mojej ręce. W woreczku widniało trochę ponad półtora litra czerwonego płynu. Dopiero teraz zobaczyłam za sobą dość dużą plamę krwi, która ciekła z mojego, pięknie oskórowanego, kolana. Nie umiem założyć kroplówki, opatrunek i leki to moja jedyna broń. Złapałam za strzykawkę z czymś, czego nazwy nie potrafię wymówić i wbiłam w udo. Jakie wielkie było moje zdziwienie, kiedy to w całej nodze straciłam władzę i padłam na ziemię jak kłoda.
Trace?

17 maj 2019

Niechaj żyje nam Antoni!

To naprawdę imprezowy miesiąc... zaledwie dzień przerwy i znów świętujemy urodziny — tym razem Antoniego! Jesteśmy bardzo wdzięczni, że nadal widzimy tę autorkę w naszych szeregach, ponieważ wiąże się to ze zdumiewająco długim stażem na blogu. Antoni został nawet misterem niedługo po dołączeniu! Ale przede wszystkim jego wątki niejednokrotnie uzupełniały szeregiem historię bloga — dziękujemy! 
W dniu urodzin pozwolę sobie życzyć Ci mnóstwa, mnóstwa szczęścia, uśmiechów i radości, nieskończonej weny twórczej, wytrwałości oraz chęci, które pozwolą Ci być z nami tak długo, jak Ci się to wymarzy. Poza tym zdrowia, bo ono zawsze jest najważniejszą rzeczą, bez niego pojawiłyby się ograniczenia. Nie możesz mieć ograniczeń —  w szczególności do wyrażania siebie w hobby, pasji czy po prostu w tym, w czym siebie widzisz. Ułóż sobie przyszłość, spraw, by los czyścił Ci buty. Spełniaj cele i dąż do cudownych marzeń i niech one nie opuszczają Twojej głowy, chyba że zamierzają się spełnić. Miłości, przyjaciół, pieniędzy, pomyślnego, a co najważniejsze udanego skończenia szkoły, żeby przyszły zawód dał niezły dochodzik (co ja z tymi pieniędzmi). Niech passa Twojego szczęścia trwa i trwa, bylebyś Życzę Ci jeszcze więcej opowiadań, zwłaszcza z Nivanem, które już nie raz udowodniły, że na blogu królują tak jak żadne inne wątki. Jest tak wiele przeciwności w świecie, ale trzymam kciuki, żeby żadna przeszkoda nie zatrzymała Cię w tym, co robisz w życiu. Wszystkiego najlepszego jeszcze raz!

Administracja.
Komentarze już na Was czekają!

15 maj 2019

Od Trace'a C.D Noelia

Krzywiąc się na silący się z każdym krokiem ból kolana, dopadł na swojego towarzysza niedoli. W tamtej sytuacji miał daleko w tyle stan, do jakiego zdołała się doprowadzić ich współtowarzyszka. Dla niego mogła się wykrwawić. Zdechnąć na pierdolonych panelach własnego salonu. Jej śmierć wystarczająco ukoiłby chęć zemsty Trace’a, jednak wiedział, że długonoga blondi nie czuje nawet namiastki bólu. W niektórych przypadkach, los był zbyt dobry dla upadających na dno istot żywych.
Przyłożył kawałek czystego materiału leżącego na blacie mebla, próbując zatamować nadal wypływającą z głębokiej rany, krwistą posokę. Ze wszystkich sił próbował powstrzymać swój niewyparzony język, kiedy dostrzegł baczną obserwację Noelli. Niejednokrotnie przecierał brudną dłonią twarz, próbując jak najdłużej zachować trzeżwość umysłów. chwilowa adrenalina krążącej w jego żyłach, zaczynała go opuszczać. na jej miejsce ponownie powrócił nieznośny już ból, odczuwany z połowy okaleczonego ciała. W głębi serca dziękował za szybką reakcję ludzi na komisariacie, którzy byli poinformowani przez cywila o jego zniknięciu. Poinstruowana w pewnych krokach jego młodsza siostra, idealnie odegrała swoją rolę. Jeszcze przed zamieszkaniem razem ostrzegł ją o pewnych wypadkach, jakie mogły być powiązane z jego zawodem. Same jego czyny nie raz zagrażały ludziom pracującym w nielegalnych sektorach handlu, wszelkimi karalnymi produktami.
- Monty. Mówiłem, że jeszcze zobaczysz niebieskie niebo, oraz ukochanego komisarza. Pozwalam umówić się z moją siostrą, słyszysz? - zaczął mówić zachrypniętym głosem. Nerwowo spoglądał na telefon leżący obok z nadzieją, że pomoc szybko oddzwoni.
- B-bardziej żałosnych jeszcze bardziej nie słyszałam… W swoim życiu. - usłyszał obok siebie słaby szept. Zdziwiło bruneta, że jeszcze zdołała okazać kpinę, jednocześnie z pogardą. Świetna aktorka, przeszło mu przez myśl.
- Mam w dupie twoje pierdolone zagrywki...Gnijąc w śmierdzącej piwnicy, przytulając ciebie… Naprawdę chciałem pomóc. - odpowiedział na zaczepkę kobiety, zabezpieczając ponownie broń.
P-psy zawsze chętne do pomocy, hm? M-musisz dać mi namiary na tresera.
- Ty szmato! - nim zdołał pociągnąć za spust, doszły do jego uszu głośne syreny policyjne. Zbladł widząc posyłany, wręcz perfidny uśmieszek w jego stronę. Potem pamiętał tylko chaos. Płacz i wołanie o pomoc Noelii, setki pytań komisarza oraz ratowników. Zanim trafił do karetki, stracił kontakt z rzeczywistością.
~ * ~
Trace dziękował w myślach swoim rodzicom, którzy zdołali go lata temu podjąć studia w tym wielkim mieście. Tutaj wszystko było niesamowite, przemyślane i odpowiednio zaprojektowane. Różnorodność kulturowa była widziana tutaj gołym okiem, co jeszcze bardziej budziło zainteresowanie tym oto miejscem. Nowoczesny szpital odznaczał się tym samym. Biel jak w filmach kinowych była tutaj idealnie wkomponowana z inną paletą barw, aby nie razić w oczy. Oraz nie powodować natychmiastowej niechęci i ucieczki z tego miejsca.
Stróż prawa będącym oficjalnie na urlopie chorobowym, wbił wzrok w panoramę za dość dużym oknem. Tym samym dał znać swojemu rozmówcy, że nie zamierza podejmować jakichkolwiek rozmów w sprawie wydarzeń, jakie przeżył z pozostałą dwójką. Nie zamierzał słuchać o stanie zdrowia nieznajomej mu kobiety, jak przedstawił jej sytuację w szybkim złożeniu zeznań. Dzięki lekkiej manipulacji i udawaniu przekonał biegłego, że doznał wielkiego szoku.
Brat jest jeszcze oszołomiony po operacji kolana… na formalności i zeznania przyjdzie jeszcze czas, naprawdę. - ciszę zakończył niepewny głos młodszej od mężczyzn studentki, która w ostatnim czasie spędzała w szpitalu dużo czasu.
- Sytuacja jest zbyt poważna, aby wszystko opóźnić w czasie. Sprawa wyszła na jaw, a media chcą prawdy. - mruknął zrezygnowany pracodawca bruneta, który próbował sprostować dotychczasowe ataki gazet i mediów. - Kurwa, Phoenix. Widzę, że coś ukrywasz!
- Proszę przestać! - powiedziała błagalnie, w ostatniej chwili łapiąc mężczyznę za ramię. Poszkodowany w całym zajściu spojrzał na gościa, krzywiąc się odczuwanego bólu. Bądź co bądź, leki przestały działać jakiś czas temu.
- Naruszenie stanu poszkodowanego i niezdolnego psychicznie do służby w policji… Może być nieodpowiednie do pańskiej rangi… - mruknął.
- Kiedyś musisz zacząć gadać. Osobiście to zrobię, słyszysz?
~ * ~
Nowoczesny szpital odznaczał się na tle innych nie tylko nowatorską formą leczenia, ale też przestrzeganiem wszelkich zasad. Między innymi kontrola odwiedzin, tym bardziej pacjentów dotkniętych dość boleśnie na zdrowiu. Trace przy muzyce lecącej z telewizji, poświęcił czas na rysowanie. Pogrążony w ciszy, analizował dotychczasowe wydarzenia. Z wszelkich przygód jakie przeżył przez całe życie, ta, pozostawiła na nim najbardziej widoczne piętno.
- Wejść. - odpowiedział na słyszalne pukanie do drzwi. Dopiero po dłuższej chwili zdołał spojrzeć na gościa. Widząc jednak nie mile wspominaną kobietę, skrzywił się na samą myśl o niej. - Zgubiłaś swój nóż, hm? Niedawno był w moim kolanie.

Noellia?

Urodziny Michaela

Obchodzenie urodzin i matura praktycznie w jednym tygodniu. Co prawda nie jestem w stanie przypomnieć sobie, które to urodziny, nic nie stoi na przeszkodzie, aby złożyć Ci, drogi Michaelu, serdeczne życzenia.
Pozostając w klimacie matur, trzymam kciuki, aby wszystko poszło dobrze, a wyniki były bardzo dobre albo przynajmniej zadowalające, najlepiej wszystko naraz. Jednocześnie życzę Ci, abyś dostała się na wymarzone studia i szła w ślady Michaela (albo nie, w zależności od tego, co chcesz robić w życiu). Żeby wytrwale podążać wybraną ścieżką, potrzebna jest cierpliwość i niezwykłe samozaparcie, co również umieszczam w dzisiejszej paczce życzeń. Abyś znalazła miłość swojego życia, o ile jeszcze się nie pojawiła, a także otaczała się ludźmi, którzy sprawią, że możesz być szczęśliwa i spełniona w ich towarzystwie. Życzę Ci również mnóstwa pieniędzy, a przynajmniej tyle, ile będzie potrzebne, żeby tak nie wchodzić w strefę materialną, zdrowia, które jest o stokroć ważniejsze od bogactwa, szczęścia i pozytywnego myślenia, aby pokonywać przeszkody stawiane przez życie. Również wiary w siebie i wielu marzeń, do których spełnienia będziesz dążyć przez kolejne kilka(dziesiąt) lat życia. Tak bardziej blogowo, życzę weny i mnóstwa pomysłów na nowe i stare wątki, Twoje postacie. Jak z pewnością mówiłam w poście urodzinowym, mam nadzieję, że będziesz tu z nami kolejne pół roku, a później następne i następne, dopóki... okej, zostańmy przy "następne i następne". Gorąco zaciskam kciuki, aby Michaelowi i Kitty wyszło, Julien coś tam z Julią, nie czytałam tego nigdy, a debils kazała mi dodać, że życzę Ci również wątku z nią, ale, tak między nami, wcale Ci tego nie życzę, bo, mówię Ci, zacznie podrywać Twoją najbardziej zajętą postać, tę najbardziej niedostępną.

Administracja
Jak zawsze, zapraszamy do komentarzy!