5 kwi 2020

Odejście

Żegnamy dziś Louise!
ja też jeszcze nie odchodzę, nie bądźcie tacy zadowoleni, jestem jak karaluch

Od Louise

02.03, 17:18
     Kiedy to piszę, słońce chyli się ku zachodowi. Lubię tak mówić, to brzmi poetycko. Gdy wiatr przestaje wiać, otwieram zachodnie okno, siadam na parapecie, a że mieszkam na piętrze, również spuszczam nogi i udaję, że nie jestem sobą. Że jestem w innym miejscu, w innym czasie. Ten widok działa na mnie kojąco, tak już mam. To zabrzmi absurdalnie, ale kiedy tak uśmiecham się tak w stronę tej potężnej kuli ognia (dacie głowę, że to jest takie wielkie?), a w dłoni trzymam nagrzany od gorącej kawy kubek bez ucha (odłamało się podczas zmywania), uspokajam się. I zdaję sobie sprawę z tego, że gorąca dotąd powierzchnia szklanki przestaje być taka gorąca, bo uzmysławiam sobie, że temperatura Słońca wynosi pięć i pół tysiąca stopni. A ja narzekam, gdy tutaj, w naszym mieście, termometry wskazują czterdzieści. Dochodzi do mnie także, iż jesteśmy mali. My wszyscy. Patrząc na wielkie Słońce, mam wrażenie, że się kurczę, a moje sto sześćdziesiąt centymetrów zamienia się w, sama nie wiem, kilka milimetrów. Sprawdziłam w internecie, Słońce ma średnicę o długości 1 392 684 (za duża liczba, żeby przepisywać ją słownie) kilometrów. Z Avenley River do Sharpton jest raptem trzysta. Albo mniej. A wydaje się, że podróż trwa wieczność.

4 kwi 2020

Od Izzy cd. Candice

Bardzo nie lubię, gdy się mnie wyrzuca z rozmowy, nawet jeśli było to zrobione w tak uprzejmy sposób, w jaki zrobił to Raphael, ale wzrok Candice jest bardzo czytelny. Ostatecznie z kwaszoną miną drepczę powoli do mieszkania, nastawiając jeszcze ostatecznie uszu, aby usłyszeć, co też nasz pan czarujący ma do załatwienia z moją przyjaciółką.
Zobaczymy, kto się okaże mądrzejszy. Ze mną się nie rywalizuje.
Z windy wyskakuję jak poparzona, pospiesznie otwieram drzwi od mieszkania i podbiegam do okna. Nie zdejmuję nawet szpilek, torebkę rzucam na kanapę i dyskretnie wyglądam przez okno. Niestety nic nie widać. Niech to szlag.
Daję Candice pięć minut, żeby wróciła do mieszkania. Inaczej biorę jakiś gruby, stalowy pręt, gaz pieprzowy i dzwonię na policję, żeby w razie czego mi pomogła. W duchu przeklinam matkę naturę za to, że co prawda dała nam cycki, ale niestety fizycznie jesteśmy słabsze. Coś za coś, ale w końcu nie chodziłam na lekcje karate tylko po to, żeby zająć się sobą w czas wolny. Nie będzie mi potrzebny nawet pręt. Jakbym się tylko zawzięła, to byłabym pierwszą, która spuściłaby manto temu dupkowi. Jakoś intuicja mi podpowiada, że faktycznie nim jest.
W chwili, gdy ja zaczęłam planować każdy ruch, w mieszkaniu roznosi się stukot szpilek. Ja swoje zdjęłam dawno temu, ale nadal nie poszłam się przebrać. Także wyskakuję w sukience spod tego okna, a Candice spogląda na mnie z niepokojem.

Od Mallory - CD. Betty

          Zacisnęłam swoje pomalowane czarną szminką usta w wąską kreskę, słysząc donośny śmiech jednego z obserwatorów naszej gry. Do tej pory znałam tego mężczyznę jedynie z widzenia. Nie pierwszy raz przypatrywał się moim zagrywkom, podczas których przeważnie całkiem nieźle się wzbogacałam. Bywałam w tym klubie kilka razy w tygodniu i za każdym razem zaciągałam jakiegoś naiwniaka do kasyna, chcąc oskubać go z zawartości jego portfela. Dzisiaj po raz pierwszy zdarzyło się, że przegrałam.

Od Angeline do Archiego

Ach te challenge od Żelków, zawsze wymyślą coś kreatywnego. Tym razem padło na teksty na podryw i wyrywanie obcych ludzi na mieście. Nigdy nie sądziłam, że moi widzowie będą aż tak kreatywni. No cóż, myliłam się. Może to i dobrze?
Ze sobą wzięłam oczywiście moją czarną torebkę z różnymi pierdołami w środku, ale także różowy kijek do robienia selfie. Trzymanie wyciągniętej dłoni z telefonem, po jakimś czasie robi się męczące, więc to urządzenie nieraz mi się przydaje. Po rzuceniu krótkiego „Pa!” samotnemu kocurkowi wyszłam z mieszkania. Z racji, że był wtorek, siostry pracowały i zostałam sama z Chudym.

Od Sashy do Taylor

Sącząc kawę z wielkiego kubka, przeglądałam spotkania na dziś. Miałam zaplanowane dwa przedpołudniem oraz jedno dokładnie po obiedzie. W związku z tym prawdopodobnie szybko uda mi się wrócić dzisiaj do domu. Dopiłam ostatni łyk napoju, po czym wstawiłam brudny kubek do zmywarki. W drodze do łazienki skontrolowałam swoje odbicie w lustrze. Żakiet oraz spodnie garniturowe w stalowym odcieniu szarości kontrastowały z elegancką bluzką o kolorze tureckiego zachodu słońca. Kolor części mojego odzienia mógł przyprawić mojego szefa o palpitację serca, ale się tym nie przejmowałam. Biedak nie miał za grosz fantazji. Postanawiając nie przeciągać struny z wymyślnością mojego ubioru, nałożyłam na usta tylko nieco koralowej szminki. Nie mogąc jednak się powstrzymać, zwieńczyłam mój makijaż także ledwie widoczną kreską nad okiem. Zadowolona z ogólnego efektu, uczesałam włosy. Postanowiłam zostawić je opadające na plecy.
– Masz siano na głowie – skomentowała jedna z papug, które z zainteresowaniem obserwowały moje poczynania zza uchylonych drzwi łazienki.
– I w głowie też! – dodała druga.
Na myśl o staraniach mojego brata zaśmiałam się na głos. Ptaki poszły za moim przykładem, co jeszcze bardziej mnie rozśmieszyło. Gdyby jakaś postronna osoba przyglądała mi się w tym momencie, uznałaby mnie za obłąkaną. Kiedy w końcu opanowałam napad napadem wesołości, zerknęłam na zegar na ścianie. Na widok godziny, którą wskazywały długie wskazówki, złapałam torebkę z papierami w jedną rękę, a klucze w drugą, po czym wybiegłam z mieszkania. Na niskich obcasach potrafiłam przemieszczać się już wyjątkowo sprawnie, ale schodząc z klatki i tak prawie udało mi się zabić. Biegnąc na autobus, również parę razy byłam bliska zaliczenia gleby, ale ostatecznie udało mi się przetrwać bez większych incydentów. W transporcie publicznym o tej godzinie jak zwykle był tłok. Na szczęście moja podróż do pracy trwała jedynie trzy przystanki.
Ostatecznie wpadłam pędem do biura idealnie na czas, lekko zdyszana, jednak z wielkim uśmiechem na twarzy.
– Dzień dobry! – przywitałam recepcjonistkę, która jak zwykle była już na swoim stanowisku.
– Dzień dobry, cóż to za pośpiech? – zapytała, z niewinnym uśmiechem na twarzy.
Niemal codziennie rano wpadałam do pracy na ostatnią chwilę, co stało się naszym wspólnym żartem. Nierzadko robiono mi aluzje na ten temat.
– To przez ten autobus. Komunikacja miejska w naszym mieście to jakiś nieśmieszny żart! – odpowiedziałam, z udawaną rezygnacją załamując ręce.
Jak zwykle recepcjonistka odpowiedziała mi cichym śmiechem.
Przykładając palec do skanera, przywołałam windę. System biurowca zawsze działał bez zarzutu, także i tym razem zawiózł mnie automatycznie na odpowiednie piętro. Witając po drodze paru współpracowników, weszłam do mojego gabinetu. Na biurku znalazłam kilka teczek dotyczących dzisiejszych klientów. Wśród nich była starsza bezdzietna para, która zakupiła nową przyczepę kempingową. Sądząc po ich wieku, pojazd będzie jedynie stać w garażu, przez co można wnioskować, że firma z chęcią podpisze z nimi umowę.
– Sasha – w drzwiach stanął mój przełożony. – Williama córka niestety zachorowała, więc musiał pójść na zwolnienie. Wzięłabyś jego klientkę? Wszystkie polisy są w teczce, trzeba tylko jej o nich opowiedzieć i podpisać umowę.
– Jasne – uśmiechnęłam się do niego. – O której?
– Wiedziałem, że mogę na Ciebie liczyć. Są umówieni na siedemnastą – odparł.
Z trudem powstrzymałam się od podniesienia spojrzenia ku sufitowi. To by było na tyle z moich planów szybkiego powrotu do domu.
– Nie ma problemu – odpowiedziałam, ale mój uśmiech dla odmiany nie był już zupełnie szczery.
~~*~~
Zamknęłam z głębokim westchnieniem szufladę. Starsi państwo okazali się wyjątkowo ociężali, więc rozmowa z nimi pozbawiła mnie całej energii. Przejrzałam pobieżnie papiery dziewczyny, która niedługo miała się zjawić w moim gabinecie. Z zaskoczeniem stwierdziłam, że miała być niewiele młodsza ode mnie. Prędko odzyskałam nieco wigoru, chociaż oznaczało to, że spotkanie prawdopodobnie się przedłuży. Ubezpieczyciele niechętnie dawali oferty młodym kierowcom, a pisane przez nich umowy często były długie i zawiłe, żeby pogubić nieoczekującą niczego młodą duszyczkę. Często zawierały dokładne opisy, w jakich warunkach przypadałoby odszkodowanie, a w jakich nie. Ceny te w porównaniu z przeciętnymi ubezpieczeniami były niezwykle wysokie, z czego jednak niewiele osób zdawało sobie sprawę w tak młodym wieku. Gorzej będzie, jeśli dziewczyna pojawi się w towarzystwie rodziców, bo wtedy długie wywody na temat dyskryminacji młodych i pełne oburzenia spojrzenia miałam jak w banku. Poprawiłam stojący na biurku słój z miętówkami oraz wyprostowałam leżące już i tak idealnie długopisy. Odsunęłam rękaw, żeby spojrzeć na tarczę zegara. Klientka miała pojawić się za dwie minuty, a ja w duchu modliłam się, żeby się nie spóźniła.

Taylor? Naszą przygodę z ubezpieczeniami uważam za zaczętą!

Cato Andrew Wadsworth

Źródło: Pinterest, Niclas Gillis.
Motto: “You know, who cares where happiness comes from? Look, we're all a little weird, we're all a little wacky — some more than others — but... if it works, it works.”
Szczęście przybiera różne kształty czy formy i czasem wymaga wielu poszukiwań, aby znaleźć odpowiednią drogę. Czasem rzeczy, które nas cieszą, są trochę dziwne, szalone i nielogiczne. Może masz obsesję na punkcie pewnego fikcyjnego programu telewizyjnego, ale kogo to obchodzi? Tak długo, jak cię to uszczęśliwia, to jest ważne, bez względu na to, że tylko ty tak uważasz.
“I haven't failed. I've just found 10.000 ways that won't work.” Cierpliwość i zaparte usposobienie niezależnie od sytuacji zazwyczaj ratują Catona. Ciężko znaleźć powód, dla którego rzeczywiście rezygnuje i porzuca działania. Wytrwale patrzy w przyszłość, nawet w małym detalu widząc rozwiązanie bądź jego zarodek, z jakiego rozwinie się coś sensownego. Zważywszy jednak na ilość jego pomysłów, to przynajmniej połowa będzie absurdalna i nieefektowna. Gdyby zwieńczyć wszystko do jednej puenty, to porażka droga bez wyjścia dla Catona nie istnieje.
Imię: Jego rodzice mieli niezły dylemat, ale finalnie wyszło, że na imię będzie miał Cato, a na drugie Andrew.
Nazwisko: Wadsworth.
Wiek: Po ziemi stąpa już dwadzieścia sześć lat.
Data urodzenia: Trzydziesty marca.
Płeć: Mężczyzna.
Miejsce zamieszkania: W roli nauczyciela i pasjonata fotografii nie stać go na wielkie, luksusowe mieszkanie, gdyż cały dobytek wkłada w nowe akcesoria i sprzęty cyfrowe. Wchodząc wgłąb dzielnicy Laville, bez problemu można zauważyć tą urokliwą kamienicę zrobioną z czerwonej cegły, zaraz obok lokalnego sklepu z różnościami. Po prawej stronie budynku piętrzy się ciemnozielony bluszcz, nachodząc na fasadę i prawie zasłaniając adres. O ile kamienica jest ogromna, tak kawalerka Catona składa się z łazienki, małej sypialni i salonu połączonego z kuchnią. Łazienka — jak to łazienka, utrzymana w jasnych, czystych kolorach płytek i kafelek. Sypialnia ledwo jest w stanie pomieścić narożne biurko, łóżko, szafkę nocną i większą, głęboką i pojemną szafę na ubrania, buty i wiele koszy, w których znajdziesz wszystko, co mu niezbędne: zaczynając od filtrów fotograficznych, po akumulatory, baterie, kable, karty pamięci, nieużywane torby po nowych aparatach oraz złożone lampy, dyfuzory i statyw. Na ścianach sypialni nie wisi dużo obrazów, natomiast kinkiet i wiele, wiele półek — owszem. Na tychże półkach, niemal jak na ekspozycji, znajdziesz wiele rodzajów aparatów, między innymi stare kompakty używane przez Catona już tylko w ramach lekcji oraz profesjonalne lustrzanki z pełną klatką, których ma równo dwie. Pomijając już przesadzone ilości obiektywów na każdą okazję, bo czy to wesele, ślub, impreza, spotkanie rodzinne, sesja zwierząt, dzieciaków czy zwyczajne portrety — jest uzbrojony po zęby, zważywszy na napchany portfel swojego ojca, kiedy dopiero zaczynał z tematem. Odkąd w wieku siedemnastu lat założył portfolio i skompletował odpowiednie dokumenty, zarabia już sam na siebie — taka dygresja. Wracając jednak do sypialni, to jest ona na tyle ciasna i zarazem przytulna i wyjątkowa, że z pewnością będąc gościem nie skwitujesz tego oryginalnego wystroju mianem „ja cię pozdrawiam, ale bajzel”. Kuchnia jest zadbana i utrzymana w przyjemnym połączeniu czerwonej, wręcz krwistej cegły z czarnym aneksem. Dodatkowe światła oraz ciemnozielone wężownice tylko podbijają klimat tego pomieszczenia. Salonem można nazwać kanapę ze stolikiem i małą meblościanką z telewizorem? Z pewnością! Cato niewątpliwie jest fanem cegieł, bo jak tylko zobaczył, że kuchnia i salon są niczym stworzone jednym pstryknięciem, z oparciem o duże podobieństwo w wystroju, już wiedział, że to miejsce, w którym chce mieszkać bez względu na wszystko.
Orientacja: Nigdy nie przejawiał zainteresowania tą samą płcią. Jest więc heteroseksualny.
Praca: Cato jest absolwentem technikum Ingi Crawford i właśnie tam ruszył pracować zaraz po studiach, gdzie od ponad roku jako nauczyciel prowadzi zajęcia fotograficzne. Jest samoukiem z dziedziny grafiki oraz fotografii. Po opublikowaniu portfolio oficjalnie został fotografem — od tej pory wykonuje zlecenia każdego rodzaju.
Charakter: Cato to uosobienie silnej charyzmy i bijący przyjaźnią człowiek, któremu wystarczy mrugnąć, by zdobyć ludzi wokoło siebie. Chłopak budzi wiele emocji, jest ekstrawertycznym, atrakcyjnym rozmówcą i rzadko pozwala na niezręczną ciszę. Wie, co dzieje się w jego otoczeniu, nie chodzi z głową w chmurach, a na jego ustach zazwyczaj dostrzega się uśmiech, bez względu na to, czy jesteś nieznajomym, czy bliską mu osobą. To tak cholernie uparty człowiek, który nie odpuści sobie, jeżeli nie podoba mu się widok, jaki zastaje — pocieszy smutną osobę, podzieli się wiedzą, może nawet jedzeniem. Jego zasób słów, poczucia humoru oraz wymijających gadek bez wątpienia ożywi rozmowę i wywoła uśmiech na twarzy przejawiający się zaraz obok zainteresowania. Zazwyczaj jasno wyraża swoje myśli, określa się i nie ma słów, które tkwią w jego gardle, przez co czasem może wydawać się nonszalancki i zbyt do przodu. Czego nie można powiedzieć o uczuciach, które tłumi i których się boi — mowa o relacjach międzyludzkich. Mimo że wyraźnie daje sygnały, że na komuś mu zależy, nie potrafi powiedzieć tego wprost. Wybiera skomplikowane, zagmatwane drogi, by zrobić to w swój sposób.
Czasem przecenia własne siły tylko po to, by pozostać takim, jakim jest i jakiego znają go ludzie: zmusza się do entuzjazmu, pocieszeń, choć wewnątrz truje się od własnego kłamstwa oraz pada ze zmęczenia, byleby nikt nie widział go przybitego czy smutnego. Słaby uśmiech, pusty wzrok zazwyczaj zdradza jego stan duchowy, mimo że w kiepskich momentach dokłada wszelkich starań, by wszystko ukryć. Rozdrażniony Cato — zły Cato. Braknie tylko napisu “nie zbliżać się na odległość co najmniej dziesięciu metrów” na jego czole. Czasem powie słowo za dużo, zrobi coś, czego będzie żałował dokładnie sekundę po fakcie. To klęska dla kogoś, kto stara się utrzymywać w ryzach samego siebie. Nie obowiązki, nie prace domowe uczniów, nie dokumenty — siebie. Nic nie uważa za tak trudnego, zwłaszcza że widzi w sobie ukształtowaną przez lata maszynę do dawania nadziei i podtrzymywania ducha.
Zazwyczaj unika wybuchów emocji za sprawą swojego dosyć pokojowego usposobienia i zachowania zimnej krwi. Kiedy dzieje się coś, przez co inni tracą głowę: pożar, nagły zawał czy wypadek, Cato odrzuca wszelkie emocje i bierze sprawy we własne ręce, bez względu na to, jak bardzo mu drżą.

He's so busy looking inside people to find the good that he misses the knife they're holding in their hand.
— Alexandra Bracken

Bądźmy szczerzy, to miły chłopak. Wychowany tak, by zauważać krzywdę ludzi oraz dobre, niekiedy głęboko skryte w nich cechy, natomiast te złe spychać na drugi plan, bo wszystko da się “wyretuszować. Jednak życie to nie Photoshop, bo co czyha w ludziach, tam już zostaje, choćby miało być uśpione przez lata terapii. Cato bywa naiwny i jego osobistym, ryzykownym wyborem jest nadmierna wiara w dobro innych, przez co nieraz wpadł w stan beznadziei. W każdym człowieku stara się widzieć coś dobrego i wydobyć to, starając się tego dokonać jeszcze zanim poczuje nóż sterczący w jego plecach. Lubi doceniać innych, dostrzegać przed sobą ich szczery uśmiech i wewnętrzny rozwój.

“Next time, don't go where I can't find you.”
— Alexandra Bracken

Cato nigdy nie wyraża uczuć wprost, chyba że chodzi o jego rodzinę. Jak wyżej czytałeś, jego wyznania przybierają dosyć skomplikowaną formę i zazwyczaj nie są bezpośrednie. Zamiast “kocham cię, Niame Rosen powie, że zawsze powinna odbierać od niego telefon, bo cholernie się o nią martwi. Nie każdy potrafi to dobrze odczytać — ba, kto by się starał, żeby ujrzeć właściwy przekaz, jeśli nie ma czegoś na tacy. Jeżeli nie potrafisz pojąć moich uczuć zawartych w kilku słowach, to prawdopodobnie nie chcesz albo nie jesteś w stanie ich odwzajemnić, tak sobie tłumaczy Cato. W głębi serca ma się jednak za zwykłego tchórza.


“I can't promise to fix all of your problems, but I can promise you won't face them all alone.”
— Autor nieznany

Niame Rosen zawsze miała wsparcie od Catona. Bez względu na to, czy poprzedniego dnia pokłócili się czy nie, on zapominał o wszystkim i był gotowy nadstawić jej swojego ramienia, szeptać, że nie jest sama i pomóc jej z tym, z czym się zmaga. Taki stara się być dla bliskich, czasem dla nieznajomych, a nawet uczniów, w życiu których rozgrywa się piekło. Ludzie podświadomie mu ufają, więc w jego głowie siedzi więcej obcych problemów niż jego własnych.
Hobby: Cato ma niezwykłe oko do fotografii i to właśnie to jest stałym fundamentem jego życia niemal w każdej postaci — fotografia cyfrowa, analogowa, w tym sesje, obróbka. Przekazywanie tej wiedzy idzie mu o tyle dobrze i zrozumiale, że dookoła zbiera wiele pochwał w roli nauczyciela. Zależy mu, by starannie przygotować lekcje, zainteresować ucznia i zaszczepić w nim pasję, która w przyszłości da tyle korzyści, ile dała jemu. 
W technikum wyróżniał się niezłą kondycją i właściwie całe życie biega — czy to rano, czy wieczorem, kiedy na niebie świecą tylko gwiazdy i księżyc, natomiast przy dobrych wiatrach spędza około dwóch godzin na siłowni. Książki oraz programy graficzne zazwyczaj zabierają mu wieczór, dlatego nie ma czasu na nadrabianie filmów czy seriali, a muzyka leci w tle, zagłuszając każdą jego niepotrzebną myśl. 
Aparycja |
 wzrost: 189 centymetrów.
 waga: 79 kilogramów.
 opis wyglądu: Aparycja od zawsze była dużym atutem Catona. Momentami nie potrzebował  nawet słów, by oczarować niejedną dziewczynę, wystarczyło sugestywne uniesienie jednej brwi i uśmiech, który zaginał kolana. Nikt nigdy nie miał powodu, żeby nazwać go narcyzem, bo mimo iż jest świadomy swojego seksapilu, nie zanosi się żadną wyższością. Jest skromny i to sprawia, że nie myśli nad tym, komu się podoba. Zdaje sobie też sprawę z tego, że ile ludzi, tyle upodobań, więc równie dobrze istnieją dziewczyny, które powiedzą, że Cato nie jest w ich typie.
I got to say, I'm a little disappointed. Maybe if Mr Wadsworth was ugly and short, it would be easier for me to focus on the lesson.. Cato, a właściwie pan Wadsworth, w otoczeniu buzujących hormonów jest istnym bogiem, zwłaszcza jeśli szesnastolatkom przypomni się o takich książkowych pomysłach jak romans z młodym nauczycielem. A że w Technikum Ingi Crawford uczą dorośli po czterdziestce czy pięćdziesiątce, Cato szybko zebrał zainteresowanie i odkrył pewne trudności prowadzenia zajęć ze zbyt pewnymi siebie paniami. Słyszał już komentarze o swoich głębokich, jasnych i zielonych oczach, przez które ciężko się skupić. Jednak w Catonie jest wiele więcej elementów, na jakich warto zawiesić wzrok. Włosy, zmierzwione jednym ruchem ręki i  zazwyczaj zaczesane do tyłu, układają się tak, jak chce tego natura. Mają naturalny odcień blondu, który ciemniał przez lata, aż zatrzymał się na złocistym kolorze, choć Wadsworth uważa, że i tak są zbyt jasne. Jego odrobinę różowe wargi mają wyraźny kształt, a zwłaszcza górna. Prosty nos jest odrobinę zadarty i odznacza się ledwo widocznym garbem odbierającym mu perfekcję. Brwi, choć nie ulegają zabiegom regulacji, są doskonale ukształtowane i nie posiadają wyraźnego łuku. 
I wonder if he ever had a nude photo session... because I'd love to see this.. Cato uparcie trzyma się zdania, że nie był, nie jest i nigdy nie będzie modelem. Stanowczo woli znajdować się za aparatem niż przed obiektywem. Jednak jego uczennice są zdania, że byłby do tego idealny. Jest wysoki oraz dobrze zbudowany, choć przybranie na wadze to dla niego zawsze ciężki orzech do zgryzienia. Kiedy więc dotarł prawie do osiemdziesięciu dziewięciu kilo, zaczął stale odwiedzać siłownię, co zaowocowało tym, że z wieszaka zmienił się w seksownego, dojrzałego mężczyznę, w którego ramionach niejedna chciałaby zasnąć. 
Jego waga za sprawą wielu wyrzeczeń, odpowiedniej diety i treningów wkrótce spadła do siedemdziesięciu dziewięciu kilogramów i to na tym etapie stanęła, pozwalając Catonowi cieszyć się twardymi i rozbudowanymi mięśniami pod ubraniem. 
 pozostałe informacje: Nie ma blizn, chyba że liczą się ledwo widoczne okaleczenia, zadrapania z dzieciństwa i ślady po oparzeniach. 
 głos: Jego głos uspokaja i ujmuje swoją łagodnością, jednak potrafi zanieść się ostrym, niespodziewanym gniewem. 
Historia: Życie Catona aż do jednej, tragicznej wieści wydawało się definicją ideału. Chłopak dorastał w czułej, zgranej i kochającej się rodzinie, zawsze miał w szkole mnóstwo koleżanek, kolegów, a zainteresowanie przylgnęło do niego jak guma do podeszwy. Był o tyle charyzmatycznym dzieciakiem, że w technikum Ingi Crawford nie dało się go nie lubić, na domiar tego uczył się dobrze i lubił swój kierunek — fotografię. W międzyczasie wyszła na jaw białaczka jego młodszego brata, która postępowała z roku na rok. Kiedy Cato ukończył studia i złożył CV na stanowisko nauczyciela w swoim dawnym technikum, wydarzyło się coś, co było wiadome już od jakiegoś czasu — Nick zgasł jednej nocy, trzymany przez Catona za rękę, która ciągle wilgotniała od skapujących łez. Życie starszego brata do teraz nie odzyskało właściwego rytmu, chłopak czasem buja w obłokach, bywają też noce, podczas których tylko wpatruje się w sufit i odtwarza w głowie ostatnie spojrzenie swojego brata.
Odcinając się jednak o przykrych wspomnień, można uznać, że Cato, skończywszy siedemnaście lat, sam na siebie zarabia. Choć z pieniędzy rodziców sprawił sobie wiele przydatnych do fotografii sprzętów, to sam wynajął mieszkanie, sam je opłaca i nikt nie daje mu na życie. Nauczył się samodzielności i odpowiedzialności nawet pomimo że nie musiał tego robić, bo rodzice zawsze chcą mu pomagać. Cato odmawia, bo radzi sobie wspaniale.
Jako dzieciak w podstawówce zdobył przyjaciółkę — taką, która nie okazała się chwilową znajomością z młodych lat, a która nieoczekiwanie zabrnęła znacznie dalej. Cato zna Niame Rosen od kiedy pamięta i kiedy tylko dowiedział się, czym jest miłość, wiedział, że to uczucie, którym darzy tą cudowną dziewczynę z sąsiedztwa. Trzymał jednak uczucia dla siebie — robi to do teraz. Niame przyciągała do siebie coraz więcej chłopców, aż Cato sam stracił nadzieję, że kiedykolwiek uda mu się przebić przez tę ścianę niemocy, więc zostali przyjaciółmi. Wprawdzie sprawy sercowe to jedyna płaszczyzna, w której temu chłopakowi ciężko się odnaleźć. Ma powodzenie, ba, nawet uczennice dobijają się do niego drzwiami i oknami, ale żadna kobieta nigdy nie skradła jego serca tak, jak Rosen. Przez pryzmat tej dziewczyny ciężko mu nawet zauważyć, że zwrócił czyjąś szczególną uwagę na siebie. Miał pewne związki, lecz niekoniecznie udane.
Na ten czas mężczyzna pełni stanowisko lubianego nauczyciela fotografii w Technikum Ingi Crawford, jego doświadczenie w tym wynosi prawie rok. 
Rodzina: Cato jest powiązany z rodziną, z którą nie ma bardzo ścisłego kontaktu. A te powiązanie ogranicza się do wiedzy w zakresie imion i nazwisk — Jefferson, biorąc pod uwagę stronę matki Catona. Zanim Mila, czterdziestoczteroletnia nauczycielka historii, wyszła za pięćdziesięcioletniego dyrektora do spraw marketingu Dwighta Wadswortha, nosiła dumne nazwisko Jefferson. To odgałęzienie rodziny, z którą nie ma praktycznie żadnego kontaktu. Między innymi można wspomnieć o wuju w Avenley River, Eliasie Jeffersonie, który równie dobrze może nawet nie wiedzieć o istnieniu siostrzeńca. 
Z kolei rodzina od strony ojca, ach, ci Wadsworthowie, są bardziej znani Catonowi. Wprawdzie można uznać, że wychował się z nimi, a kontakty bezpośrednie, jak i telefoniczne towarzyszą im wszystkim do tej pory. 
Babcia Nelly Wadsworth, mimo że pożegnała dopiero swojego męża, jest ciepłą, pełną uczuć kobietą, której nie brakuje sił w podeszłym wieku, który wynosi całe siedemdziesiąt pięć lat. 
Najmłodszy z Wadsworthów, Nick, zmarł na białaczkę mając zaledwie osiemnaście lat, zaraz po tym, jak Cato ukończył studia. Starszy brat kochał go tak, jak tylko da się kochać człowieka. Z nikim nie dogadywał się lepiej, a troska, jaką w niego przelewał, zawsze była większa niż w stosunku do kogoś innego w rodzinie. Kiedy feralnego wieczoru wezwali Catona do szpitala, mówiąc, że to ostatnie godziny brata, wiedział, że nie powstrzyma łez rozpaczy. 
Nie potrafi zaleczyć pustki po nim. Z myślą, by Nick był ciągle przy nim, Cato zapewnił sobie nieśmiertelnik z jego imieniem.
Partner: Jego serce od dawna bije dla jednej — Niame Rosen, która, niefortunnie, nie jest świadoma jego uczuć. A może i jest, tylko wie, że nic z tego nie wyjdzie? Kobieta układa sobie życie z innym partnerem, kocha go i planuje przyszłość, z której wyłączony jest Wadsworth.
Potomstwo: Brak.
Ciekawostki: 
— Zobacz, jak się odmienia jego imię prawidłowo: [klik]
— Odkąd kontuzja odsunęła go od biegów na wytrzymałość, zaczął palić.
— Rzadko imprezuje, nie przepada za alkoholem i jak już, to gustuje w drinkach, niżeli w piwie czy czystej wódce.
— Każde wakacje z rodziną spędza w Calor i jest biegły w rodzimym języku tego ciepłego kraju.
— Jako nauczyciel zawsze zaczyna swoje poranne lekcje od kawy z automatu. Na zajęcia zabiera torbę z lustrzanką.
— Ma prawo jazdy na auto i potrafi jeździć motorem, mimo że nie posiada swojego na wyłączność. 
— Lubuje się w strzelectwie, mając na myśli broń palną. Na strzelnicy jego dłonie ledwo drżą, oddech ścisza się do granic możliwości, i udaje mu się zazwyczaj trafić do upragnionego celu. 
— Chciałby spróbować jazdy konnej, bo nie ma o tym pojęcia. 
— Jest bardzo swobodny i pewny w tańcu i chętnie to robi. Był partnerem wielu dziewczyn na studniówkach, oczywiście zanim zaczął pracę jako nauczyciel.
— Jego dom rodzinny mieści się w Blacksmith.
Inne zdjęcia: x / x / x / x / x / x / x / x / x
Zwierzęta: Do Avenley River przyjechał z nim Flash, pies rasy husky o rudym futrze. Niezwykle grzeczny, posłuszny przyjaciel, z którym Cato dzieli pasję biegania. Zwierzę nie jest jednak zbyt chętne do spoufalania się z obcymi, bo zwykle cofa pysk przed wyciągniętą ręką, dając dotknąć się tylko Catonowi. Trudno o jego zaufanie, jednak znając się z Wadsworthem od szczeniaka, nie jest to nic zaskakującego, że akurat jego darzy największym uczuciem.
Pojazd: Mercedes CLA
Kontakt: 7devils [howrse] lasthope636@gmail.com [mail]