Ze snu wyrwał mnie brat, który zamiast normalnie mnie obudzić włączył radio na cały głos i wziął przy tym płytę, na której grał jakiś metal, którego kompletnie nie mogłam słuchać. Złapałam za poduszkę, narzucając ją sobie na głowę. Brat nie odpuszczał. Wziął jeszcze głośniej, że już chyba nawet sąsiedzi to słyszeli. Żeby to jeszcze było to co słucham to bym wytrzymała.
- Dobra wstaje już! - zaczęłam krzyczeć
Leniwie wstałam, przetarłam oczy i powędrowałam na korytarz. Wychyliłam się i ujrzałam Eliota.
- No w końcu! - zaczął się śmiać i wyłączył radio
- Zabawne... - poszłam do łaznienki
Tam wzięłam zimny prysznic na przebudzenie, zrobiłam makijaż i ubrałam się w jakiś luźny ciuch. Po schodach zeszłam do salonu gdzie przy sole siedziała cała moją rodzinka. Przywitałam się z nimi i również usiadałam, po czym zaczęłam spożywać dzisiejsze śniadanie. W sumie zaskoczył mnie fakt, że mój brat tu jest. W końcu ma swój własny dom. Na moje pytanie odpowiedział, że ma sprawę do ojca. To powodzenia, jeśli zaraz nie wyjdzie i zdąży z nim pogadać, a to wręcz graniczy z cudem.
Spojrzałam na zegarek - siódma! O ósmej miał być mój samolot do Avenley River. Szybko zjadłam i pobiegłam na górę pakować resztę rzeczy. Po półgodzinie byłam już gotowa. Włożyłam coś bardziej szykownego i poprosiłam brata, aby mnie odwiózł. Razem z nami pojechała jeszcze mama. Na ojca nawet nie liczyłam. Jak zawsze powiedziałby, że nie ma czasu, więc nawet nie chciałam robić sobie nadziei. W sumie przestałam już ją sobie robić dobre kilka lat temu.
Po kilku minutach byliśmy na miejscu. Pożegnałam się z nimi, oczywiście żartując przy tym z bratem. Nawet tam jeszcze się nie znalazłam, a ten już mnie informował, że niedługo wpada z wizytą. Wsiadłam do samolotu i zaczęłam szukać sobie miejsca. Akurat trafiło mi się te przy szybie. Tym lepiej. Więcej zdjęć.
Równo o ósmej samolot zaczął startować i po chwili byliśmy już w górze, aż nad chmurami. Widok zapierał dech w piersiach. Chmury niczym pierzyny, w które każdy chciałby wskoczyć i te słońce, które dodawało temu krajobrazowi jeszcze większe wrażenie. Jak zawsze wyjęłam aparat i napstrykałam trochę zdjęć. Obok mnie, w klatce spoczywała Angora, która dostała tabletkę dzięki, której teraz śpi. Nie chcę jej przemęczać i dawać tyle stresu podczas lotu. Oparłam się o fotel i zanim się zorientowałam, zasnęłam.
***
Obudził mnie głos, który dobiegał z głośników. Zrozumiałam, że był to pilot. Informował, że już lądujemy. Miasto podczas lotu też było niczego sobie. W sumie z lotu ptaka można wychwycić cały teren. Już po chwili byliśmy na miejscu.
Wyszłam z samolotu i zaczęłam iść za innymi po czym zaraz znalazłam się w budynku. Powędrowałam, aby odebrać swoją walizkę. I razem ze zwierzyńcem i torbami poszłam do taxówki. Podałam panu adres i ruszyliśmy. Może nie było widać, ale bardzo się stresowałam. Przez korki, które tu panowały, a tym bardziej, jeśli mieszkam w samiutkim centrum jechaliśmy trochę długo, ale w końcu się doczekałam. Zapłaciłam i stanęłam przed budynkiem. Tak samo jak na zdjęciach był ogromnych rozmiarów, a przed nim była bujna roślinność. Obok niego natomiast znajdował się największy biurowiec, który można tu spotkać.
Bez zastanowienia szybko pomknęłam do mieszkania. Mieszkałam dość wysoko, więc wybrałam windę. Nie śniło mi się z tym wszystkim włazić na prawie samą górę schodami.
Kiedy otworzyłam drzwi w oczy natychmiast rzuciła mi się duża szyba przez, którą można by zobaczyć całe miasto. Mieszkanie było już we wszystko wyposażone, także z tym nie było już problemu. Postawiłam walizki w kącie i zaczęłam od zwiedzania. Mimo, że to nie dom to i tak było tu dość sporo miejsca. W każdym razie dla mnie jednej spokojnie wystarczy. Wypuściłam Angorę, która od razu zaczęła wszystko wąchać i chodzić po całym mieszkaniu. Dałam jej jeść, a sama zaczęłam się rozpakowywać.
Wieczorem miałam zaczynać pracę. Już od tygodnia szukałam tu pracy, mimo, że jeszcze nie zamieszkiwałam tego miasta. Wolałam na stracie mieć tu pracę, więc z panem skontaktowałam się telefonicznie i co zaskakujące zgodził się na naszą współprace. Wcześniejsi ludzie od razu odmawiali słysząc, że przyjadę tu za kilka dni. Wieczorem miałam mieć dzień próbny i omówić jeszcze szczegóły.
W końcu nadszedł wieczór. Ubrałam się tak jak mi kazano i wyszłam. Jak na razie musiałam się tułać taxówkami i piechotą, ale do czasu. Po kilu minutach byłam na miejscu. W środku jeszcze nikogo nie było, za to byli jedynie pracownicy. Pub może nie był jakiś ekskluzywny, ale zdecydowanie mi wystarczał. Nie był też jakiś najgorszy, bowiem widywało się dużo gorsze. Już od razu podszedł do mnie starszy mężczyzna i się na wstępie przywitał. Jak się okazało był to właśnie mój szef.
Omówiliśmy jeszcze niektóre rzeczy i zaczęłam pracę. Nawet miałam już własną plakietkę z imieniem.
Po około godzinie zaczęli przychodzić ludzie. Z czasem zaczęło robić się ich coraz więcej, że aż nie wyrabiałam z zamówieniami. Ciągle ktoś musiał czekać dłużej, aż go obsłużę. Zdarzało się, że i zamówienia mi się myliły, jednak nie poddawałam się. Jeśli popracuję tu dłużej na pewno to wszystko ogarnę. A przynajmniej miałam nadzieje, że popracuję tu dłużej.
***
Kolejny napaleniec, który myśli, że mnie poderwie. W sumie to przyzwyczaiłam się do nich, choć ten był nawet, nawet.
Halo! O czym ja myślę? Teraz jestem w pracy.
Chłopak usiadł sobie na kanapie i zaczął z kimś rozmawiać. Wywróciłam oczami i wróciłam do swojej pracy. Mimo późnej godziny ludzi ciągle przybywało. Dzięki temu dostałam kilka napiwków.
Podeszłam do jednego z gości i już miałam zapytać co chce, a ten zaczął wyjeżdżać z chamskim podrywem w moją stronę. Odwdzięczyłam się tym samym i zaczęłam go ignorować. Facet, jednak nie dawał za wygraną i siłą próbował się ze mną umówić tym samym ciągle zajmując mi mój czas. Jego taktyką było to, że coś zamawiał, a ja jako pracownica nie mogłam odmówić tym bardziej, że płacił za to. Ciągle to robił, ale nigdy tego nie wypijał. W końcu zaczął się robić tak natarczywy, że wręcz zaczął mnie wyzywać. Nie robiło to na mnie wrażenia, więc po prostu zawołałam ochroniarza, który go wyprowadził. Skończyło się, a facet był też dość zalany.
Spojrzałam na kanapę, na której siedział mój poprzedni rozmówca. Niestety też akurat na mnie spojrzał, na co natychmiast się odwróciłam i podeszłam do następnego klienta. Westchnęłam głęboko.
W pracy miałam być jak na początek do pierwszej w nocy i właśnie niedługo miała wybić ta godzina, więc i moja zmiana się skończyła, a teraz zastąpił mnie jakiś chłopak. Wzięłam swoje rzeczy i wyszłam z baru.
- Anastasia! - ktoś zaczął mnie wołać
Odwróciłam się i ujrzałam tego samego gościa, który na powitanie od razu przeklną.
- Wie pan, że za nękanie grozi panu do 3 lat pozbawienia wolności? - ponownie go ostrzegłam
Igor? Nie bij, ale mi się nie podoba ;-;
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz