11 lip 2018

Od Igora cd. Anastasii


- Zdaję sobie z tego sprawę - uśmiechnąłem się. - Nic lepszego ode mnie cię dziś nie spotka.
- Nie jestem co do tego taka przekonana - westchnęła przeciągle i zaczęła przekładać klucze z jednej dłoni do drugiej. 
- Która godzina? - spytałem. Dziewczyna sięgnęła ręką po swój telefon.
- Pierwsza dwadzieścia osiem - odparła. Moje oczy powędrowały gdzieś w górę, gdy próbowałem podchmielonym umysłem obliczyć, ile to jest dwadzieścia cztery minus dwa.
- Masz jeszcze dwadzieścia dwie godziny, by się przekonać, że jednak miałem rację.
- Jaki ty jesteś zabójczo skromny - prychnęła. - Już samo wejście do mieszkania będzie parokrotnie przyjemniejsze od twojego towarzystwa.
- Gadaj sobie, gadaj - wyszczerzyłem się wesoło, ukazując jej rząd moich równych, ale może nie do końca białych zębów. Anastasia w odpowiedzi włożyła do uszu słuchawki, a muzykę włączyła na pełną głośność, tak, żebym słyszał melodię. Jednak, gdy tylko odwróciła na moment głowę w stronę szyby, to od razu pociągnąłem za kabelek. 
- Czy ty masz ze sobą jakiś problem, człowieku? - spytała, patrząc na mnie z niedowierzaniem.
- Jestem trochę pijany - zastanowiłem się - ale moim głównym problemem jest to, że kurewsko nie lubię być ignorowany. 
- To może poszukaj sobie kogoś, kto jest zainteresowany twoją osobą? - podniosła głos. - Najlepiej, to żebyś już w ogóle dał mi spokój, bo to się robi psychiczne. 
- Nie wierzę, że ci nie schlebiam - odparłem.
- Jedyne, co robisz, to doprowadzasz mnie do szału i w dodatku trochę przerażasz - kierowca zatrzymał się na przystanku i spojrzał pytająco w naszą stronę. Pomachałem mu radośnie, a dziewczyna wstała i skierowała się w stronę wyjścia z autobusu. Oczywiście ruszyłem za nią, co prawda czułem, że naprawdę przeginam, ale w tej sytuacji, byłem trochę bez wyjścia, bo w środku miasta, sam, i nic nie miałem do roboty. Szliśmy przez moment w ciszy, a wtedy, pośród nocnej ciemności, dostrzegłem jaśniejący dar od bogów, niesamowitą, jedyną swoim rodzaju, budkę z kebabem, otwartą całodobowo.
- O Boże - wyrwało mi się - też jesteś taka cholernie głodna? - spytałem, patrząc na przybytek niesamowitości.
- Nie.
- To idziemy na kebsa, ja stawiam - postanowiłem i złapałem ją za nadgarstek. Anastasia wyrwała mi go i poszła w swoją stronę bez słowa. - Tak mi się odwdzięczasz, za oddanie portfela i odprowadzenie w środku nocy do domu? - zawołałem za nią. Zatrzymała się i zamyśliła na chwilę. - Okej, to twoje sumienie - dodałem. 
Nie mam pojęcia co nią ruszyło, ale odwróciła się i wróciła do mnie smętnym krokiem.
- No dobra, niech będzie, masz rację - westchnęła - możemy iść na tego kebaba. 
Objąłem ją radośnie ramieniem (które natychmiast strząsnęła) i podprowadziłem ku budce.
- Kebab w bułce z sosem mieszanym - zwróciłem się do Turka - a dla ciebie, skarbie?
- Nie mów do mnie skarbie, ale może być to samo - powiedziała niemrawym, zmęczonym tonem.
Czekając na nasze zamówienia, usiedliśmy przy metalowym stoliku obok budki. Anastasia podparła podbródek ręką i przymknęła oczy, a ja stukałem palcami o oparcie krzesła w rytm piosenki z radia umieszczonego w budce.
- Czy ty bierzesz? - odezwała się nagle. 
- Dlaczego? - zdziwiłem się. 
- Chodzisz jak nafurany od paru godzin, mnie to przeraża, że można mieć tyle energii o drugiej w nocy.
- A gadasz głupoty, teraz jest najlepsza pora na życie - Turas zawołał nas, po nasze kebaby. Podałem jednego Anastasii i zabraliśmy się do jedzenia, oczywiście nie szczędziłem pochwał fast foodowi, nie ma to jak kebsik po paru piwkach.
- Wiesz, jakie to jest niezdrowe? 
- Niezdrowe, to jest narzekanie na wszystko - odparłem, wycierając usta serwetką. - Daleko stąd mieszkasz?
- Nie, dwie minuty drogi, nie odprowadzaj mnie już. 
- I tak to zrobię, ale mam do ciebie jeszcze jedną prośbę -powiedziałem już nieco poważniej.
- Hm? - mruknęła i podniosła się. Zaczęliśmy podążać w stronę jednego z jej bloków.
- Dasz mi zadzwonić do kumpla? Wyładował mi się telefon - poprosiłem grzecznie. 
- Jasne, proszę - podała mi telefon, po chwili stanęliśmy pod jej klatką schodową, dziewczyna ponownie zaczęła szukać swoich kluczy, a ja wpisałem mój własny numer i zadzwoniłem. Mój smarfon odezwał się głośno, a ja odebrałem. 
- Co? - spytała, nie rozumiejąc sytuacji. 
- Dzięki za numer, złotko, pa, miło było! - uciekłem od niej, dosłownie uciekłem, bo to było już chyba za wiele, a nie chciałem oberwać. Na pożegnanie usłyszałem tylko jęk wściekłości i bezradności. 

Anastasia? XD


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz