- Zdaję sobie z tego sprawę - uśmiechnąłem się. - Nic
lepszego ode mnie cię dziś nie spotka.
- Nie jestem co do tego taka przekonana - westchnęła przeciągle i zaczęła
przekładać klucze z jednej dłoni do drugiej.
- Która godzina? - spytałem. Dziewczyna sięgnęła ręką po swój telefon.
- Pierwsza dwadzieścia osiem - odparła. Moje oczy powędrowały gdzieś w górę,
gdy próbowałem podchmielonym umysłem obliczyć, ile to jest dwadzieścia cztery
minus dwa.
- Masz jeszcze dwadzieścia dwie godziny, by się przekonać, że jednak miałem
rację.
- Jaki ty jesteś zabójczo skromny - prychnęła. - Już samo wejście do mieszkania
będzie parokrotnie przyjemniejsze od twojego towarzystwa.
- Gadaj sobie, gadaj - wyszczerzyłem się wesoło, ukazując jej rząd moich
równych, ale może nie do końca białych zębów. Anastasia w odpowiedzi włożyła do
uszu słuchawki, a muzykę włączyła na pełną głośność, tak, żebym słyszał
melodię. Jednak, gdy tylko odwróciła na moment głowę w stronę szyby, to od razu
pociągnąłem za kabelek.
- Czy ty masz ze sobą jakiś problem, człowieku? - spytała, patrząc na mnie z
niedowierzaniem.
- Jestem trochę pijany - zastanowiłem się - ale moim głównym problemem jest to,
że kurewsko nie lubię być ignorowany.
- To może poszukaj sobie kogoś, kto jest zainteresowany twoją osobą? -
podniosła głos. - Najlepiej, to żebyś już w ogóle dał mi spokój, bo to się robi
psychiczne.
- Nie wierzę, że ci nie schlebiam - odparłem.
- Jedyne, co robisz, to doprowadzasz mnie do szału i w dodatku trochę
przerażasz - kierowca zatrzymał się na przystanku i spojrzał pytająco w naszą
stronę. Pomachałem mu radośnie, a dziewczyna wstała i skierowała się w stronę
wyjścia z autobusu. Oczywiście ruszyłem za nią, co prawda czułem, że naprawdę
przeginam, ale w tej sytuacji, byłem trochę bez wyjścia, bo w środku miasta,
sam, i nic nie miałem do roboty. Szliśmy przez moment w ciszy, a wtedy, pośród
nocnej ciemności, dostrzegłem jaśniejący dar od bogów, niesamowitą, jedyną
swoim rodzaju, budkę z kebabem, otwartą całodobowo.
- O Boże - wyrwało mi się - też jesteś taka cholernie głodna? - spytałem,
patrząc na przybytek niesamowitości.
- Nie.
- To idziemy na kebsa, ja stawiam - postanowiłem i złapałem ją za nadgarstek.
Anastasia wyrwała mi go i poszła w swoją stronę bez słowa. - Tak mi się
odwdzięczasz, za oddanie portfela i odprowadzenie w środku nocy do domu? -
zawołałem za nią. Zatrzymała się i zamyśliła na chwilę. - Okej, to twoje
sumienie - dodałem.
Nie mam pojęcia co nią ruszyło, ale odwróciła się i wróciła do mnie smętnym
krokiem.
- No dobra, niech będzie, masz rację - westchnęła - możemy iść na tego
kebaba.
Objąłem ją radośnie ramieniem (które natychmiast strząsnęła) i podprowadziłem
ku budce.
- Kebab w bułce z sosem mieszanym - zwróciłem się do Turka - a dla ciebie,
skarbie?
- Nie mów do mnie skarbie, ale może być to samo - powiedziała niemrawym,
zmęczonym tonem.
Czekając na nasze zamówienia, usiedliśmy przy metalowym stoliku obok budki.
Anastasia podparła podbródek ręką i przymknęła oczy, a ja stukałem palcami o oparcie
krzesła w rytm piosenki z radia umieszczonego w budce.
- Czy ty bierzesz? - odezwała się nagle.
- Dlaczego? - zdziwiłem się.
- Chodzisz jak nafurany od paru godzin, mnie to przeraża, że można mieć tyle
energii o drugiej w nocy.
- A gadasz głupoty, teraz jest najlepsza pora na życie - Turas zawołał nas, po
nasze kebaby. Podałem jednego Anastasii i zabraliśmy się do jedzenia,
oczywiście nie szczędziłem pochwał fast foodowi, nie ma to jak kebsik po paru
piwkach.
- Wiesz, jakie to jest niezdrowe?
- Niezdrowe, to jest narzekanie na wszystko - odparłem, wycierając usta
serwetką. - Daleko stąd mieszkasz?
- Nie, dwie minuty drogi, nie odprowadzaj mnie już.
- I tak to zrobię, ale mam do ciebie jeszcze jedną prośbę -powiedziałem już
nieco poważniej.
- Hm? - mruknęła i podniosła się. Zaczęliśmy podążać w stronę jednego z jej
bloków.
- Dasz mi zadzwonić do kumpla? Wyładował mi się telefon - poprosiłem
grzecznie.
- Jasne, proszę - podała mi telefon, po chwili stanęliśmy pod jej klatką
schodową, dziewczyna ponownie zaczęła szukać swoich kluczy, a ja wpisałem mój
własny numer i zadzwoniłem. Mój smarfon odezwał się głośno, a ja
odebrałem.
- Co? - spytała, nie rozumiejąc sytuacji.
- Dzięki za numer, złotko, pa, miło było! - uciekłem od niej, dosłownie
uciekłem, bo to było już chyba za wiele, a nie chciałem oberwać. Na pożegnanie
usłyszałem tylko jęk wściekłości i bezradności.
Anastasia? XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz