Rozwścieczony ruszyłem w kierunku Ashley i tej żałosnej pijawy, która nie chciała się od niej odkleić. Moja twarz przybrała groźny wyraz, oczy ukazywały prawdziwą furię. Podszedłem do Carlo, chwyciłem kołnierzyk od jego koszuli i z trudem odepchnąłem go z kanapy.
W tym momencie stanął przede mną - mój były przyjaciel, obrzydliwy casanova i pieprzony zdrajca. Moje ręce ścisnęły się w pięści, a żyły na rękach stały się bardziej widoczne. Bardzo chętnie przyłożyłbym mu w papę.
- Co się tak unosisz, zluzuj Jacob. - Odparł, jak gdyby nigdy nic. - Nadal jesteś zły o Sandy? - Zapytał.
Odepchnąłem mężczyznę i chwyciłem obiema rękoma jego kołnierzyk, po czym doparłem go do ściany. Chciałem go udusić, ale wizja siedzenia w więzieniu mnie od tego odsunęła.
- Tak! Jesteś pieprzonym zdrajcą. Brzydzę się tobą. Sandy też okazała się niedużo lepsza od ciebie. - Krzyczałem, a tłum ludzi uważnie mi się przyglądał.
- Stary, zacząłeś mieć mnie gdzieś! Tylko Sandy, Sandy, Sandy. Nie poświęcałeś mi żadnego czasu, a byliśmy nierozłącznymi przyjaciółmi! To ty jesteś cholernym zdrajcą, Jacob. - Mężczyzna odepchnął mnie mocno, uderzyłem o jedną z szafek.
Naszą kłótnię przerwały akolitki Carlo.
- Chłopcy, przestańcie! - Krzyknęła jedna z nich, stając pomiędzy nami. Wykorzystałem moment i wypchnąłem mężczyznę za drzwi razem z tłumem jego zaślepionych dziewcząt.
Gdy wyszli, krzyknąłem na całe gardło i udałem się do swojej sypialni. Usiadłem na łóżku i chwyciłem głowę rękoma. Mężczyzna, którego nie chciałem nigdy więcej widzieć, wrócił. I będzie mieszkał niedaleko mnie.
Po prawie godzinnym siedzeniu w ciszy, wróciłem do Ashley i jak gdyby nigdy nic, usiadłem obok niej na sofie. Nie zasługiwała na to, aby siedzieć tam sama.
- Wszystko w porządku? - Zapytała, opierając się o moje postawne ramię.
- Tak. - Odparłem, po czym pocałowałem ją w czoło. Nie chciałem zamęczać jej moimi problemami z przeszłości.
- Kim jest... Sandy? - Dodała po chwili, patrząc mi w oczy.
Moja twarz przybrała buraczany kolor, a oczy zapłonęły tym samym gniewem, co ponad godzinę temu.
- Ja.. - Zająknąłem się. - Nie byłem takim podrywaczem od zawsze. Przestałem szanować kobiety, bo pokazał mi to Carlo. Nie miałem też problemów z alkoholem, ale przez częste imprezy, na które mnie namawiał, straciłem kontrolę. Konsekwencje ciągle są widoczne Ashley. Ten człowiek zniszczył moje życie. - Złapałem się na tym, że zacząłem opowiadać o Carlo, zamiast o Sandy. - Co do Sandy.. Poznałem ją na jednej z imprez. Była pierwszą dziewczyną, z którą łączyło mnie głębsze uczucie, a nie jedna noc. Niestety, okazała się kimś innym, niż myślałem. Pewnego dnia postanowiłem odwiedzić Carlo, a w jego pokoju zastałem ich razem, obściskujących się. - Zamilkłem, a z mojej twarzy zeszło całe zdenerwowanie, na jego miejscu pojawił się smutek.
Dziewczyna mocno mnie przytuliła, ale nie odpowiedziała nic.
<Ashley? :]>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz