Podniosłam się powoli z mojego łóżka. Sypialnia była już w pełni wyremontowana i wyglądała zupełnie tak, jak chciałam, żeby wyglądała. Na dodatek materac był taki wygodny, że nawet nie miałam ochoty się z niego podnosić. Tego dnia znowu miałam wolne, które pewnie spędzę tak jak zawsze. Siedząc, jedząc i oglądając beznadziejne telenowele, ciągle plątając się w ich tandetnej fabule… chybachyba że znowu przyszedłby Tom, odebrać “zapłatę” w postaci mojego ciała. Za każdym razem, jak wychodził z mojego mieszkania, zostawiając mnie obolałą, z kolejnymi siniakami na ciele przyrzekałam sobie, że następnym razem kopnę go w dupę raz a porządnie. Jednak moje postanowienia w ogóle się nie spełniały. Przychodził i brał, co chciał, a ja nawet nie protestowałam, bojąc się płynących z tego konsekwencji.
Z zamyślenia wyrwał mnie dzwonek drzwi, moja pierwsza myśl - [to psy] to Tom. Jakie było moje zdziwienie, gdy okazało się, że to ktoś inny. Na samym początku, gdy w progu zobaczyłam Daniela, na mojej twarzy rozkwitł wielki uśmiech, lecz zaraz później, kiedy dostrzegłam za nim Gavina i błyszczące pistolety w ich rękach, zamarłam. Jednak do nich dołączył...
- A-ale p-przecież spłacam dług… - zająknęłam się odrobinę, przenosząc wzrok z jednego mężczyzny na drugiego. Jeszcze nigdy w życiu tak bardzo się nie bałam.
- To, że pieprzysz się z Tomem, to inna sprawa. Nie spłacasz tak długu, przykro mi - powiedział Gavin, stojący tuż za Danielem, z bronią w gotowości. A pomyśleć, że chodziłam z nim kiedyś do szkoły… Jak ten świat zmienia ludzi.
- T-to… ja go spłacę. O-obiecuję - mówiłam błagalnie, czując, jak pod moimi powiekami zbierały się łzy. Nie chciałam umierać. Nie teraz. Nie w tej chwili. Chciałam umrzeć jako emerytka, w ciepłym wygodnym łóżku podczas snu… ale nie tak.
- Przykro mi, ale termin już dawno minął, jak i twój czas. Poślij jej kulkę w łeb - powiedział do Daniela i ani na moment się nie zawahał, wypowiadając to zdanie. Patrzyłam przerażona na broń, która lśniła pod światło. Czułam, jak wszystkie mięśnie w moim ciele napinając się, drżąc ze strachu, gęsia skórka przepłynęła przez moją skórę, pozostając na niej przez dłuższy czas. Nie wierzyłam, że to wszystko dzieje się naprawdę.
Daniel uniósł dłoń z pistoletem i wycelował nim prosto w moją głowę. Widziałam, że się waha.
Błagam, nie strzelaj…
Odbezpieczył ją.
Błagam, nie strzelaj…
Wypuścił cicho powietrze z ust i zmarszczył brwi.
Błagam, nie strzelaj.
Opuścił dłoń na dół bezradnie i spojrzał w stronę Gavina. Nie strzelił...
- Nie dam rady - powiedział do niego wprost, na co ten warknął pod nosem i bez większego zawahania odbezpieczył broń, kierując ją w stronę mężczyzny. Nim jednak posłał mu pocisk prosto w czaszkę, ja pod wpływem chwili wyrwałam pistolet z dłoni Daniela i strzeliłam mu między oczy. On pod wpływem szoku również wystrzelił, dosłownie zaraz po mnie - Danielowi prosto w nogę. Drżącą dłonią upuściłam broń, która spadła z głuchym brzdękiem na posadzkę. Obserwowałam, jak mężczyzna przede mną powoli upada na podłogę, powoli plamiąc szkarłatną cieczą płytki. Zabiłam go. Te dwa słowa krążyły nieustannie po mojej głowie, nie dając mi spokoju. J-ja… Musiałam...
Starając się już nie myśleć, uklękłam szybko obok Daniela i przyciągnęłam go do sobie, ze łzami w oczach. Ściągnęłam szybko sweter ze swoich ramion i owinęłam nim jego z każdą chwilą coraz bardziej krwawiące udo. Mocno go zacisnęłam i zawiązałam, by w jakiś sposób zatamować krwawienie. Gdy się upewniłam, że zrobiłam to wystarczająco dobrze, objęłam mężczyznę i przytuliłam do siebie, cicho szlochając.
- W c-co ty się wplątałeś… - wyszeptałam, ledwo zatrzymując szloch w gardle.
< Danielku? ♥ >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz